Magdalena Gajek: Po raz pierwszy jesteś Mistrzem Polski. Czujesz jeszcze smak zwycięstwa?
Rafał Szternel: Przed sezonem na pewno nikt nie liczył na to, że razem z Damianem Wojtasikiem staniemy na pierwszym miejscu podium Mistrzostw Polski, dlatego ten sukces tak wspaniale smakuje. Turniej finałowy w Niechorzu nie należał do łatwych, od początku graliśmy z mocnymi parami. Niestety w drugim dniu rozgrywek przegraliśmy jeden mecz z drużyną Marcin Melnarowicz/Mateusz Radajewski, co spowodowało, że w półfinale spotkaliśmy się ze statystycznie najmocniejsza parą turnieju - Grzegorzem Klimkiem i Dominikiem Witczakiem. Poprzedni sezon grałem z Grześkiem, a więc obaj potrafiliśmy wiele zagrań przewidzieć. Z kolei finał rozegraliśmy z zespołem Tomasz Sińczak/Rafał Matusiak. To właśnie z Tomkiem osiągnąłem swoje pierwsze poważne sukcesy, m.in. srebrny medal Mistrzostw Polski seniorów w 2006 roku. W finale pierwszego seta przegraliśmy do 19, ale na szczęście dwie kolejne partie wygraliśmy.
Poza Mistrzostwem Polski zdobyłeś także z Damianem Wojtasikiem brązowy medal na Akademickich Mistrzostwach Świata, a więc sezon zaliczasz do udanych?
- Razem z Damian rzeczywiście zdobyliśmy Mistrzostwo Polski, ale udało nam się również pokazać z dobrej strony na arenie międzynarodowej. Turniej w Turcji rozgrywaliśmy w połowie czerwca i były to dla nas nietypowe rozgrywki - chociażby przez pogodę. Codziennie zmagaliśmy się z temperaturą ponad 30 stopni. Organizacja także nie była idealna. Przez pierwsze dwa dni nie mieliśmy transportu z hotelu na boiska i musieliśmy chodzić pieszo około dwóch kilometrów w tak wysokiej temperaturze.
W tym roku PZPS pozwolił nam również zagrać w europejskim turnieju CEV Satellite w Szwajcarii. Tam także udało się wykorzystać daną nam szansę. Wyszliśmy z eliminacji i zdobyliśmy brązowy medal, co rzadko się zdarza. W trakcie zawodów pokonaliśmy utytułowaną brazylijska parę Bruno De Paula/Fabio Luiz de Jesus Magalhães.
Gracie razem z Damianem Wojtasikiem dopiero pierwszy rok, a na dodatek obaj jesteście młodymi zawodnikami. Jaka jest tajemnica waszego sukcesu?
- Razem trenujemy dopiero od zgrupowania na Teneryfie w marcu. Początki jak zawsze nie były łatwe. Damian dopiero w tym sezonie zaczął grać na pozycji obrońcy. Do tej pory tak jak ja był blokującym, a więc mieliśmy przed sobą niemałe wyzwanie. Myślę, że po prostu dobrze się rozumiemy na boisku oraz poza nim. Co najważniejsze - jako zespół mamy wspólny cel. Nasze sukcesy nie miałyby miejsca, gdyby nie litry potu wylane na treningach. Do perfekcji sporo nam jeszcze brakuje, a więc nie popadamy w samozachwyt.
Myślisz, że razem ze swoim tegorocznym partnerem macie szansę stać się trzecią polską parą grającą w World Tourach?
- Niestety, nie wszystko zależy od nas. Na pewno chcielibyśmy zagrać w przyszłym roku w World Tourach, ale o tym decydują trenerzy oraz PZPS. Szkoleniowiec wie najlepiej, który zawodnik jest gotowy do rozgrywek międzynarodowych. Ten sezon pokazał, że brakuje nam ogrania w walce z najlepszymi parami w świecie. Zespoły zagraniczne prezentują zupełnie inny styl gry, który trzeba po prostu poznać. Wszystko zależy również od środków finansowych, jakimi dysponuje PZPS.
Mimo ostatnich sukcesów potwierdzisz chyba, że beach volley nie jest w Polsce sposobem na życie?
- Siatkówka plażowa to niestety cały czas tylko przerywnik pomiędzy rozgrywkami halowymi. Tylko część z organizowanych w Polsce turniejów pozwala zawodnikom zarobić jakiekolwiek pieniądze. Przykładowo Puchar Polski w Radomiu lub rozgrywki w Poznaniu są bardziej opłacalne niż turnieje nadmorskie. W Radomiu organizatorzy starali się chociaż zapewnić zawodnikom nocleg i wyżywienie, co znacznie zmniejszyło koszty, które musieliśmy ponieść sami. Poza tym pule nagród są zdecydowanie wyższe. Nad morzem tylko w turnieju finałowym mamy zapewnione noclegi. Łącznie koszty są tak duże, że tylko zwycięzcy pozostaje coś w kieszeni, niektóre pary ratują sponsorzy.
Masz pomysł, jak PZPS mógłby zmienić tą sytuację?
- Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ja jestem zawodnikiem, nie działaczem. Na pewno trzeba znaleźć lepszych sponsorów i nowego organizatora, ponieważ obecna firma nie spełnia oczekiwań.
Stosunek PZPS-u do siatkówki plażowej ma wpływ na to, że jest ona mniej popularna od halowej?
- Wszystko jest zależne od pieniędzy. W siatkówkę halową są inwestowane dużo większe kwoty, ponieważ jest ona w kraju bardziej znana. My mamy mniejsze pule, a w związku z tym posiadamy inne możliwości rozwoju.
Jak jesteśmy widziani w świecie? Polska siatkówka plażowa jest znana bardziej poprzez organizację Pucharu Świata w Starych Jabłonkach czy dzięki sukcesom młodych zawodników w ostatnich latach?
- Na pewno na rozwój dyscypliny wpływ miała młodzież, bo to oni zdobyli pierwsze medale i zaczęto inwestować w ten sport. Wydaje mi się, że obecnie jesteśmy znani zarówno dzięki wspaniałej organizacji turnieju w Starych Jabłonkach, jak i bardzo dobrym występom polskich par, w szczególność zespołu Fijałek/Prudel. Przecież oni jako pierwsi stanęli na podium w turnieju międzynarodowym.
Poza Starymi Jabłonkami "plażówka" jest obecna także w wielu innych polskich miastach, m.in. w Mysłowicach, Poznaniu, Łodzi czy nadmorskich miejscowościach takich jak Niechorze. Oznacza to, że organizacyjnie mimo wszystko jesteśmy co roku krok do przodu?
- Myślę, że nie możemy porównywać zawodów w Starych Jabłonek czy Mysłowicach do turniejów organizowanych z cyklu eliminacji do Mistrzostw Polski, ponieważ te rozgrywki strasznie od siebie odbiegają. Organizator World Touru cały czas się rozwija, dodaje elementy, które zaskakują zawodników, kibiców, dlatego ludzie chętnie przyjeżdżają na takie zawody. Nad morzem organizacją Mistrzostw Polski zajmują się osoby, które nie wiedzą do końca, jak powinna taka impreza wyglądać, stąd liczne niedociągnięcia. Zawodnicy mają już powoli tego dosyć, ponieważ co roku powtarzane są słowa „za rok będzie lepiej”, ale tak naprawdę nic się nie zmienia od wielu lat.
Mieszkasz w Łodzi, gdzie znajdują się kryte boiska do siatkówki plażowej okryte podgrzewanym balonem. To jedyne miejsce w Polsce, gdzie zawodnicy mają szansę profesjonalnie trenować w okresie jesienno-zimowym?
- Ja mam ogromne szczęście, że taki obiekt powstał właśnie w Łodzi. Wydaje mi się, że kryte boiska znajdują się także w okolicy Kędzierzyna, ale nic więcej na ten temat nie mogę powiedzieć, ponieważ nigdy tam nie byłem. Kompleks sportowy w Łodzi nie jest idealny, ale podczas zimy niezastąpiony. Stwarza nam jedyna możliwość trenowania w warunkach zbliżonych do sezonowych. Wszystkie niedociągnięcia są w miarę możliwości sukcesywnie poprawiane. Zwiększa się również ilość sprzętu, który jest niezbędny do treningu. Cztery boiska są w okresie jesienno-zimowym cały czas zajmowane przez siatkarzy i siatkarki plażowe z różnych grup wiekowych.
Jak zamierzasz "przezimować" zbliżające się miesiące?
- To również niestety nie zależy ode mnie. Jeżeli będzie taka możliwość, przez zimę chciałbym normalnie trenować i pozostać w Łodzi. W przeciwnym razie po prostu zmarnuje wszystko to, co do tej pory osiągnąłem.