Joanna Seliga: Do każdych drzwi jakiś klucz się nada... A klucz do drzwi sukcesu mamy?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Złote myśli, perełki pośród pospolitych wyrażeń, sentencje, mądrości lub po prostu sławne cytaty - słowa, które całkowicie niewytłumaczalnie zapadają w naszą pamięć, niejednokrotnie jak ulał pasują do danej sytuacji życiowej. Równie dobrze mogą się one ponadto zsynchronizować z położeniem polskich siatkarzy, którzy lada dzień wylatują do Włoch, by z dwudziestoma trzema innymi reprezentacjami walczyć o upragniony tytuł mistrzów świata.

W tym artykule dowiesz się o:

"Bardziej niż cokolwiek innego - przygotowywanie się jest sekretem do sukcesu."

Henry Ford

Chcąc, nie chcąc, czas treningu i szlifowania formy do najważniejszej imprezy sezonu reprezentacyjnego, która powoduje, iż u niejednego sympatyka piłki siatkowej przebiega wzdłuż kręgosłupa niepohamowany dreszczyk ekscytacji, nieubłaganie zbliża się do końca. Możemy się jedynie domyślać, iż ci z graczy, którzy czują już pod skórą atmosferę mistrzostw, wprost nie mogą się doczekać, aż pierwsze emocje opadną z nich wraz z rozegraniem premierowej akcji w Italii, zaś inni przed odpłynięciem w objęcia Morfeusza modlą się, by czas przeznaczony na ćwiczenia i sparingi mógł zostać wydłużony niczym gibka guma. Fakt pozostaje jednak faktem - polski team z Danielem Castellanim na czele do Włoch wylatuje już w najbliższą środę, zaś w sobotę wyjdzie na parkiet przeciwko drużynie Kanady. Szybko ten czas minął, prawda? Mogłoby się wydawać, że jeszcze nie tak dawno mieliśmy na karku rozgrywki World League, a tu proszę... Pobudka!

W tej sytuacji bardzo wymowne wydają się być słowa amerykańskiego przemysłowca - Henry'ego Forda - który stwierdził niegdyś, iż sukces zależy w gruncie rzeczy właśnie od odpowiedniego przygotowania. Przyjrzyjmy się więc poszczególnym etapom, przez które przeszli w ostatnim czasie Polacy... Na początku biało-czerwoni rozegrali tzw. rewanż za finał ME z Francuzami w Rzeszowie, następnie niemal z biegu wzięli się za Ligę Światową. Gdy nie zakwalifikowali się do Final Six, dostali od trenera trochę czasu na złapanie oddechu i zabrali się za porządne treningi siłowe. Później z kolei, w końcowej fazie szlifów, sprawdzili swoją dyspozycję w Memoriale Huberta Wagnera w Bydgoszczy, a także meczach towarzyskich z Brazylijczykami i - w ostatnich dniach - z Kubańczykami. No właśnie... sparingi. Warto chyba się przy nich na chwilę zatrzymać.

"Oponent jest naszym sprzymierzeńcem."

Edmund Burke

Selekcjoner polskich mistrzów Europy zdecydował się na dosyć odważny scenariusz. Cztery lata temu ówcześni podopieczni Raula Lozano udali się do Japonii z jedenastoma wiktoria sparingowymi na koncie. W ubiegłym roku, tuż przed jakże szczęśliwym dla nas czempionatem Starego Kontynentu w Turcji, polska kadra odniosła widowiskowe zwycięstwo w Memoriale Wagnera, pokonując m.in. odbudowujących swą formę sprzed lat Włochów, a także broniących tytułu Hiszpanów, którzy mieli potem w drugiej fazie turnieju meczbola w potyczce z naszymi reprezentantami. Argentyńczyk postanowił jednak zaryzykować i postawił wszystko na jedną kartę, decydując się na aż pięć potyczek z ekipą Bernardo Rezende oraz spotkania z równie silnymi Bułgarami i Kubańczykami (nie ujmując niczego biorącym także udział w bydgoskim turnieju Czechom). Castellani wiedział, że na jego głowę po ewentualnych porażkach mogą się posypać gromy. W rezultacie z Brazylijczykami zwyciężyliśmy tylko raz, polegliśmy też w jednym starciu z Kubańczykami i spotkaniu z zawodnikami Silvano Prandiego. Czy jednak świat się po tych nie najlepszych pod względem rezultatów konfrontacjach zawalił? Czy w świadomości naszych kadrowiczów pojawiła się blokada i myśl, że są za słabi na potentatów siatkarskiego świata? Czy katastrofą była nauczka, jaką dostaliśmy od będących wtedy w lepszej formie przeciwników? Absolutnie nie!

Mecze z najlepszymi = Przez trudy do gwiazd?

Dlaczego więc zdanie autorstwa XVIII-wiecznego polityka i filozofa jest tak bardzo aktualne? Otóż dlatego, że każdy z owych pojedynków zaowocował cennym materiałem do analizy, którego nie otrzymalibyśmy po meczach z niżej notowanymi drużynami, mającymi więcej wspólnego z piłkarskim San Marino niż inteligentną dyscypliną, jaką jest volley. Ktoś mógłby powiedzieć: "Nie popadajmy ze skrajności w skrajność - czy nie wystarczyłyby nam mecze kontrolne ze średniakami, aspirującymi do roli poważnych rywali na mistrzostwach?". W mojej opinii nie ma tu jednak czasu ani miejsca na półśrodki. Zamiast bawić się w psychologiczne gierki, sięgajmy po całą stawkę! A nuż, widelec w decydującym momencie we Włoszech wykorzystamy w istotnym spotkaniu wiedzę o przeciwnikach z najwyższej półki, pokonując faworyzowanych rywali ich własną bronią...?

"Największym mówcą świata jest sukces."

Napoleon Bonaparte

Łatwo jest jednak wybiegać z optymizmem w przyszłość - widocznie taka już ma natura. W praktyce do ataku na strefę medalową szykuje się dobre osiem lub dziewięć zespołów. Poza wymienionymi wyżej ekipami, wyborną formę szykują Rosjanie, Serbowie, a także rzadziej obstawiani Włosi i Niemcy. Szczególnie Sborna może mieć w tym roku sporo do powiedzenia - wszak mobilizacją siatkarzy Daniele Bagnoliego jest sama federacja rosyjska! Miejsce na podium - i żadne inne. Doprawdy, niezwykle ciekawa forma dyscypliny.

Przywołując słowa Napoleona Bonaparte, miałam jednak na myśli co innego. Nie możemy bowiem zapominać, iż na zawodnikach, którzy bronią srebrnego medalu MŚ i są aktualnymi mistrzami Europy, ciążyć będzie niemała presja. Wprawdzie czempionat - na całe szczęście, w tej sytuacji - będzie miał miejsce na płw. Apenińskim, a nie nad Wisłą, lecz w każdym teamie, jaki tylko stanie po przeciwnej w stosunku do biało-czerwonych stronie siatki, zakiełkuje myśl pt. "Pokaż, na co cię stać w starciu z faworytem!". Prawdą bowiem jest, że sukces uskrzydla, lecz jednocześnie jest przyczyną ogromnego ciężaru na barkach najsilniejszych nawet sportowców.

"Wielkie rzeczy nie powstają w wyniku impulsu, a w wyniku poskładania małych rzeczy w jedną całość."

Vincent Van Gogh

Czy polskich zawodników stać na wielkie rzeczy na mistrzostwach świata w Italii? Odpowiedź na to pytanie niestety nie przyjdzie wraz z magicznym klaśnięciem w dłonie lub równie metafizycznym pstryknięciem palcami. My, kibice wspierających swych ulubieńców w lepszych i gorszych chwilach, możemy mieć jedynie nadzieję, iż członkom polskiego sztabu szkoleniowego udało się to wszystko pozbierać w spójną całość. Vincent Van Gogh, mimo że nie zajmował się sportem, wypowiedział kiedyś słowa, które powinny przyświecać naszym siatkarzom. Niech zawodnicy Daniela Castellaniego nie oczekują wielkiego impulsu i nagłego uniesienia, tylko wierzą, że poskładali wszystko w jedną całość. Krok po kroku, trening po treningu. Oczywiście, na ich drodze pojawiały się przeszkody - Daniela Plińskiego ze składu wyeliminowała kontuzja, zaś Sebastianowi Świderskiemu, zdaniem selekcjonera, zabrakło czasu na dojście do formy - lecz przypadków losowych z siatkarskiej rzeczywistości wykluczyć nie można.

Czy właściwie decyzje Daniela Castellaniego przyniosą efekt w postaci sukcesu?

Decyzja o tym, kto wybiegnie na parkiet w potyczce z Kanadą, już praktycznie zapadła. Trener waha się jedynie nad pozycją atakującego. Metodą dedukcji wnioskuję więc, iż pozostali "szóstkowi" gracze to Paweł Zagumny, Marcin Możdżonek, Piotr Nowakowski, Bartosz Kurek, Michał Winiarski oraz Krzysztof Ignaczak. Sporo emocji wzbudzała zawsze nominacja libero. Tym razem jest podobnie, gdyż nastąpiła tutaj zmiana warty - Piotra Gacka zastąpił "Igła". Czy wybór takiego, a nie innego składu wyjdzie nam na dobre? Przekonamy się o tym już niebawem.

"Prognozowanie to trudna sprawa, szczególnie kiedy dotyczy przyszłości."

Victor Borge

Duński pianista i komik, Victor Borge, miał sporo racji w stwierdzeniu, że prognozowanie to trudna sprawa, szczególnie kiedy dotyczy przyszłości. Brzmi przewrotnie? I powinno, bowiem przyszłość sama w sobie bywa niejednokrotnie filuterna. A gdy dodatkowo na drodze naszego logicznego rozumowania staje całkiem niezrozumiały system rozgrywania czempionatu, trudno o jakiekolwiek przewidywania. Wygrać czy przegrać? Zagrać na maksa czy odpuścić, dając odpocząć podstawowym zawodnikom? Jak zachowają się faworyci - czy zdecydują się na czystą walkę fair play, czy też skorzystają z luk w strukturze włoskich mistrzostw? Zarówno te, jak i inne tego typu pytania można by mnożyć w nieskończoność. Wystarczy dodać, że biało-czerwonym nie opłaca się wygranie potyczek z Serbami i Niemcami w Trieście... Pamiętajmy jednak, że kombinowanie i wybieranie sobie w dalszej fazie turnieju teoretycznie łatwiejszych przeciwników może być zwodnicze...

Czego więc oczekujemy od naszych siatkarzy? Chyba w pierwszej kolejności gry na światowym poziomie. Nie po to cierpieliśmy w Polsce katusze, przełykając gorycz kolejnych przegranych meczów z Canarinhos, by teraz biało-czerwoni nie wyciągnęli z tych spotkań pouczającej lekcji. Wszak Daniel Castellani przyznał, że jego podopieczni znajdują się obecnie w formie lepszej niż ta, którą prezentowali rok temu przed czempionatem Starego Kontynentu... Czy trzeba tu dodawać coś więcej?

Joanna Seliga

Źródło artykułu: