Hiszpanie rozpoczęli mecz z Brazylijczykami w przemeblowanym składzie w porównaniu do przegranego pojedynku z Kubą. W pierwszej szóstce nie znaleźli się Manuel Sevillano, Gustavo Saucedo, Guillermo Hernan oraz Jorge Fernandez. W Brazylii natomiast pojawił się jednak Leandro Vissotto, który w sobotę nabawił się lekkiej kontuzji. Nie zagrał tym razem słynny Giba.
Dość niespodziewanie od początku meczu w natarciu byli Hiszpanie. W pierwszym secie długo prowadzili i dopiero w końcówce oddali kilka punktów graczom Bernardo Rezende. Ci od stanu 21:24 wyszli na 25:24. Hiszpania jednak wyrównała, a o korzystnym wyniku seta dla Canarinhos zadecydowała walka na przewagi (30:28).
Również drugą odsłonę bardzo dobrze rozpoczęli hiszpańscy zawodnicy. Prowadzili 6:2, 17:14 i 24:21. Ich bardzo dobra gra zaowocowała wygraną w secie. Także na początku trzeciej partii utrzymywali inicjatywę. I dopiero od połowy odsłony nastąpiła metamorfoza Brazylijczyków, którzy - co pokazał ten mecz - nie będą mieli łatwej drogi do sukcesu w mundialu.
Brazylia zwyciężyła w trzecim secie do 20. Trener Rezende dokonywał licznych zmian, a jego drużyna wreszcie zaczęła grać swoje. Zmęczeni Hiszpanie powoli odpuszczali. Brazylia zdobyła trzy "oczka" z rzędu (16:9), wkrótce prowadząc 18:13 i 22:17. Bardzo dobra gra na bloku (9 punktów w tym elemencie Rodrigao) i poprawa w ataku dały wygraną Brazylii w czwartej partii i całym spotkaniu. Hiszpanie pokazali jednak charakter, a najlepszy wśród nich był tym razem Sergio Noda (15) i Iban Perez (13 punktów).
Brazylia - Hiszpania 3:1 (30:28, 21:25, 25:20, 25:19)
Brazylia: Dante Amaral, Bruno Rezende, Leandro Vissotto, Rodrigao, Murilo Endres, Lucas Saatkamp, Mario da Silva (libero) oraz Theo Fabricio, Joao Bravo, Sidnei dos Santos,
Hiszpania: Sergio Noda, Jordi Gens, Iban Perez, Alberto Salas, Marlon Palharini, Julian Garcia-Torres, Francesc Llenas (libero) oraz Francisco Rodriguez, Manuel Sevillano, Jorge Fernandez, Guillermo Hernan, Gustavo Saucedo.
**************
W całkiem innych nastrojach przystępowali do niedzielnego meczu siatkarze Tunezji i Kuby. Zespół z Afryki bez najmniejszych szans uległ faworyzowanym Canarinhos, natomiast Kubańczycy rozprawili się po ciężkim, pięciosetowym boju z Hiszpanami 3:2.
Spotkanie można określić jako "mecz do jednej bramki". Kubańczycy wyraźnie dominowali nad rywalami w każdym elemencie. Nie pomogła dobra gra Hichema Kaabiego (11 punktów). Pierwsze dwie odsłony zakończyły się zwycięstwem Kuby do 18 i 15. Trzeci set również rozpoczął się bardzo dobrze dla graczy Orlando Blackwooda, którzy schodzili na pierwszą przerwę techniczną prowadząc 8:4, a na drugą - już 16:10.
Kubańczycy grali równo i utrzymali wypracowaną przewagę do końca seta i całego spotkania. W trzeciej odsłonie zwyciężyli ponownie do 15. Najlepiej punktowali w Kubie Joandy Leal (12) i Simon Robertlandy (9, w tym 3 "oczka" blokiem).
Tunezja - Kuba 0:3 (18:25, 15:25, 15:25)
Tunezja: Ahmed Kadhi, Mohamed Ben Slimen, Ismail Moalla, Amen Allah Hmissi, Hichem Kaabi, Aymen Karoui, Anouer Taouerghi (libero) oraz Marouen Garci, Haykel Jerbi, Nabil Miladi, Niaz Sallem.
Kuba: Wilfredo Leon, Joandy Leal, Simon Robertlandy, Raydel Hierrezuelo, Fernando Hernandez, Osmany Camejo, Keibel Gutierrez (libero) oraz Rolando Cepeda, Yoandry Diaz, Henry Bell, Isbel Mesa.