Pozwoliliśmy sobie na niepotrzebną nerwówkę - komentarze po meczu AZS Politechnika Warszawska - Jastrzębski Węgiel

W ostatnim meczu 1. kolejki PlusLigi w szranki stanęły dwie mocno przebudowane w trakcie przerwy między sezonami ekipy - AZS Politechnika Warszawska, która metodami nieco innymi niż sportowe uniknęła gry w I lidze, a także aktualny wicemistrz Polski Jastrzębski Węgiel. Ostatecznie lepsi okazali się gospodarze, którzy - mimo okazałej wiktorii - przestrzegali na pomeczowej konferencji przed hurraoptymizmem.

Grzegorz Łomacz (kapitan Jastrzębskiego Węgla): Na gorąco ciężko jest cokolwiek powiedzieć... Przegraliśmy potyczkę z Politechniką po części na własne życzenie. Przełomową partią była odsłona numer trzy. Daliśmy się w niej rozegrać drużynie z Warszawy. Będziemy analizować nasze błędy i przestoje w grze. Postaramy się je wyeliminować, żeby w przyszłości grać lepiej.

Robert Prygiel (kapitan AZS Politechniki Warszawskiej): Nam jest dużo łatwiej mówić po tak rozegranym spotkaniu - w końcu udało nam się wygrać z dobrą drużyną. Jesteśmy z tego powodu bardzo zadowoleni. Tak jak powiedział Grzesiek (Łomacz - przyp.red.) - decydujący był set trzeci, w którym nasi rywale mieli dość dużą przewagę, lecz odrobiliśmy straty naszymi indywidualnymi zagraniami – zagrywką i blokiem. Nabraliśmy dzięki temu swoistego wiatru w żagle. Mimo wiktorii przestrzegamy jednak przed huraoptymizmem, bo to był dopiero pierwszy mecz i przed nami jeszcze dużo walki.

Igor Prielożny (trener Jastrzębskiego Węgla): Szkoda, że w trzeciej partii nie wykorzystaliśmy wielu nadarzających się okazji, pozwalając tym samym zawodnikom Politechniki na powrót do gry. W czwartym secie nasi przeciwnicy zagrali bardzo dobrze. Gratuluję zespołowi z Warszawy i trenerowi Panasowi.

Radosław Panas (trener AZS Politechniki Warszawskiej): Dziękuję za gratulacje. Myślę, że poza pierwszym setem zagraliśmy przyzwoicie - tak, jak to sobie zakładaliśmy przed meczem. W kolejnych partiach prezentowaliśmy się bardzo nerwowo, w różnych sytuacjach dokonywaliśmy złych wyborów. Trzecia odsłona była faktycznie przełomowa. W czwartym secie natomiast niepotrzebnie pozwoliliśmy sobie na swego rodzaju "nerwówkę". Przypomnę, że mieliśmy w górze piłkę na 8:4, lecz jej nie skończyliśmy, co w dalszej perspektywie zaowocowało remisem. Byliśmy świadkami wielu takich sytuacji - przeciwnicy nas doganiali i zamiast spokojnego dokończenia partii, musieliśmy stawiać czoła stresowi. Dawno nie prowadziłem ani nie widziałem tak nerwowego spotkania - trzeba jednak pamiętać, iż był to nasz pierwszy pojedynek. Oczywiście bardzo cieszymy się z jego rezultatu. Mamy jeszcze sporo rezerw, musimy poprawić niektóre elementy. Niestety miałem dzisiaj ograniczone pole manewru. Na rozegraniu przydałby nam się w pewnych momentach Maikel Salas (zawodnik nie uzyskał jeszcze licencji na grę w sezonie 2010/11 – przyp. red.), aby uspokoić naszą grę i dać Bartkowi Nerojowi czas na chwilę oddechu. Nasz rozgrywający nie mógł zobaczyć tego meczu z boku, przez co był czasem nieco przytłoczony boiskową sytuacją. Myślę jednak, ze zdołał mimo to przezwyciężyć swoje słabości. Uważam, że będzie to dla całego zespołu dobry punkt do analizy i przemyśleń. Był to z naszej perspektywy dobry mecz do wyciągnięcia wniosków. Mamy teraz mało czasu na regenerację sił i przygotowanie do kolejnej konfrontacji, gdyż już w środę czeka nas kolejne starcie. Między innymi z tego powodu dobrze się stało, że rozpoczęliśmy ten sezon od zwycięstwa. Na pewno będzie nam teraz łatwiej w kolejnych spotkaniach.

Źródło artykułu: