Pięciosetowy horror dla rzeszowian - relacja ze spotkania Jastrzębski Węgiel - Asseco Resovia

Aż pięć partii było potrzebnych, by wyłonić zwycięzcę w spotkaniu Jastrzębskiego Węgla z Asseco Resovią Rzeszów. Ostatecznie, w meczu kończącym czwartą kolejkę PlusLigi tryumfowali podopieczni Ljubomira Travicy.

Mecz lepiej rozpoczął się dla miejscowych, którzy schodząc na pierwszą przerwę techniczną przeważali dwoma oczkami. Przewagę uzyskali jednak nie tyle po swojej dobrej grze, co po błędach zawodników Resovii, którzy zaczęli spotkanie bardzo nerwowo i oddali im kilka punktów. Kiedy dwóch ataków z rzędu nie skończył Georg Grozer, który nie mógł się chyba odnaleźć w ciasnej jastrzębskiej hali, przewaga gospodarzy wzrosła do czterech oczek (13:9). Już do końca seta rzeszowianie nie mogli znaleźć recepty na dobrze grający Jastrzębski Węgiel, w którego szeregach przewodzili Bartosz Gawryszewski i Lukas Divis. Po jednostronnym pojedynku podopieczni Igora Prielożnego zwyciężyli 25:16.

Resovia wróciła do gry w drugiej partii. Kilka udanych bloków na siatkarzach miejscowych (prym wiódł Ryan Millar, który po raz pierwszy w tym sezonie rozpoczął mecz w pierwszej szóstce) pozwoliło rzeszowskiej drużynie odskoczyć na 7:5 już na początku seta. Wciąż słabo spisywał się jednak Grozer, który albo nie kończył ataków w pierwszym tempie, albo był zatrzymywany przez jastrzębski blok. Ljubomir Travica nie miał jednak na ataku żadnego pola manewru, bo zmiennik Grozera, Tomasz Józefacki, jest kontuzjowany.

Na szczęście dla Resovii, ciężar ataku przejął młodziutki Mateusz Mika, co w kombinacji z dobrą grą bloku, pozwalało rzeszowianom utrzymywać 2-3 punktowe prowadzenie. Kiedy na lewym skrzydle zablokowany został świetnie spisujący się do tej pory Igor Yudin goście odskoczyli już na 18:13. Przy serwisie Bena Hardego miejscowi odrobili trzy oczka straty do rywala, ale to było wszystko, na co było ich stać w tej partii.

Role odwróciły się w trzecim secie. Już na początku rywala zagrywką pognębił Hardy i jastrzębianie odskoczyli na 3:0. Dzięki dobrej grze Aleha Akhrema rzeszowianie wyrównali na 5:5, ale po autowym ataku Grozera miejscowi powrócili do trzypunktowej przewagi jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną. - Gramy dobrze, panowie, tylko trochę spokojnie - apelował do swoich siatkarzy Travica na przerwie na żądanie, kiedy Jastrzębski Węgiel prowadził 11:8, ale rzeszowscy siatkarze nie chcieli go posłuchać. Do drugiej przerwy technicznej miejscowi zwiększyli bowiem przewagę do czterech oczek.

Chociaż w obronie dwoił się i troił Krzysztof Ignaczak, w pojedynkę seta nie mógł wygrać. Jego koledzy bowiem w tej partii zaczęli zawodzić w każdym elemencie: nie kończyli ataków, psuli zagrywki i słabo przyjmowali. W tym ostatnim elemencie problemy miał zwłaszcza Mika, który w tym sezonie od początku gra w pierwszym składzie i poddawany jest ciężkiej próbie. Jego zmiana na Rafała Buszka była zbyt późna, by mogła odmienić losy tej odsłony spotkania. Podobnie jak w pierwszym secie Resovia przegrała wysoko, 17:25.

W czwartej partii po raz kolejny w tym spotkaniu nastąpiła zmiana ról. Jastrzębianie długo nie mogli zrobić przejścia przy niekorzystnym dla nich ustawieniu z Grzegorzem Kosokiem na zagrywce i pierwszy punkt zdobyli dopiero wtedy, kiedy Resovia miała na swoim koncie już cztery oczka. W pewnym momencie, po kilku udanych blokach, rzeszowianie prowadzili już 7:1, ale miejscowi nie zamierzali się poddawać. Kiedy na boisku pojawił się duet Grzegorz Pająk-Gasparini jastrzębianom udało się zniwelować różnicę do rywala do zaledwie jednego oczka (11:12).

Słoweński siatkarz świetnie spisywał się zarówno na zagrywce, jak i w ataku. Mając jednak w górze piłkę na remis, trochę "przekombinował" i uderzył w pół siatki. Szansy nie zmarnowali za to przyjezdni, którzy chwycili wiatr w żagle i "odjechali" na 17:12. Wreszcie swój rytm gry złapał Grozer, którzy poprowadził swój zespół do zwycięstwa 25:20 w czwartej partii.

Antybohaterem pierwszej połowy tie-breaka był Grozer. Niemiecki siatkarz najpierw przekroczył linię zagrywki, później zaatakował na aut, a w jeszcze kolejnej akcji nadział się na jastrzębski blok i jastrzębianie prowadzili już 4:1. Rzeszowianie po wygraniu najdłuższej chyba wymiany w tym spotkaniu zbliżyli się do rywala na jedno oczko (4:3), ale po raz kolejny w polu zagrywki z dobrej strony pokazał się Hardy i miejscowi znowu odskoczyli na trzy oczka (6:3). Fantastyczna seria rzeszowian przy zagrywce Millara i cztery zdobyte z rzędu punkty sprawiły, że przy zmianie stron to Resovia prowadziła 8:7.

W końcówce tie-breaka gra toczyła się punkt za punkt, a szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną, raz na drugą stronę. Wojnę nerwów lepiej wytrzymali rzeszowianie i to oni wywiozą z Jastrzębia dwa oczka. Rozgrywany w stosunkowo miłej atmosferze mecz (kibice obu zespołów przyjaźnią się)zakończył się bardzo niemiło, a zwycięski zespół żegnały okrzyki "Złodzieje!". Wszystko za sprawą kontrowersyjnej decyzji sędziego, który przy ataku Yudina przy stanie 12:13 nie dopatrzył się bloku Miki (który, jak pokazały powtórki w TV, rzeczywiście był).

Jastrzębski Węgiel - Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (25:16, 20:25, 25:17, 20:25, 13:15)

Jastrzębski Węgiel: Divis, Nowik, Gawryszewski, Yudin, Hardy, Łomacz, Rusek (libero) oraz Pawliński, Gasparini, Polański, Pająk, Wika

Resovia: Mika, Akhrem, Millar, Baranowicz, Grozer, Kosok, Ignaczak (libero) oraz Perłowski, Grzyb, Buszek

Źródło artykułu: