Bez niespodzianki w hali na Podpromiu - relacja z meczu Asseco Resovia Rzeszów - Fart Kielce

Nie było niespodzianki w Rzeszowie. Pomimo pewnych przestojów i nierównej gry Asseco Resovia pewnie pokonała beniaminka z Kielc. Nie pomogła przedstawicielom województwa świętokrzyskiego nawet bardzo dobra postawa Piotra Łuki.

Pierwszy set na samym początku był bardzo wyrównany i dopiero po pewnym czasie wszystko zaczęło się układać pod dyktando drużyny kierowanej przez trenera Ljubomira Travicę. Do stanu 3:3 walka toczyła się punkt za punkt, ale po indywidualnych, szkolnych błędach libero kieleckiego zespołu Adama Swaczyny zespół gospodarzy zaczął powoli odjeżdżać. Bardzo dobrze na środku siatki spisywał się Łukasz Perłowski. W pamięci kibiców na pewno na długo pozostanie fantastyczny atak z drugiej linii przyjmującego miejscowego zespołu, Aleha Akhrema. Po tym ataku na tablicy wyników było już 13:7 dla drużyny Asseco Resovii Rzeszów.

Wtedy do odrabiania strat wziął się Fart, a właściwie jego lider w dzisiejszym meczu Piotr Łuka. Po jego atakach kielecka drużyna zaczęła wierzyć w swoje siły, jednak ich zapał został szybko ostudzony przez rzeszowski superduet Grozer-Akhrem. On doprowadził do stanu 16:10 na drugiej przerwie technicznej. Przewaga była zatem duża, jednak kiedy w polu zagrywki stanął Piotr Łuka, kielczanie zdobyli dwa punkty z rzędu. Później nastąpiła seria błędów własnych Farta. W aut często uderzał Jungiewicz, podobnie jak atakujący - bardzo bezbarwny występ zaliczył dotychczasowy lider zespołu Xavier Kapfer. To właśnie na nim fantastyczny blok zastosował Gyorgy Grozer do spółki z Łukaszem Perłowskim. Sytuację próbował jeszcze ratować środkowy zespołu przyjezdnych Robert Szczerbaniuk, ale nie zdołał on uchronić drużyny od nieuchronnej porażki w tym secie.

Drugi set rozpoczął się niespodziewanie pod dyktando zespołu przyjezdnych. Do stanu 4:7 panowała na boisku niemal hegemonia zespołu z Kielc. Dopiero potężny atak Grozera przywrócił wiarę w to, że czarna seria Asseco Resovii w przyjęciu może dobiec końca. Tak jednak się nie miało stać. Fart zaczął przeważać. Szczęście sprzyjało trzeciej sile PlusLigi z tamtego sezonu tylko do pierwszej przerwy technicznej, która rozpoczęła się po świetnym ataku Kapfera w sam narożnik boiska. Następnie kibice byli świadkami walki punkt za punkt. Ze zmiennym szczęściem atakował Jungiewicz, bardzo skuteczny w przyjęciu i ataku był Piotr Łuka. Po drugiej przerwie technicznej przy stanie 14:16 dla przyjezdnych. Po przerwie istniała tylko jedna drużyna i bynajmniej nie była to faworyzowana Asseco Resovia. Pojawiły się w niej kłopoty w każdym elemencie gry, co zaowocowało licznymi zmianami - za Mateusza Mikę pojawił się Rafał Buszek, za Ryana Millara Wojciech Grzyb oraz za Michała Baranowicza na placu gry zameldował się Ivan Ilić. Zmiany te jednak na nic się zdały gdyż od drugiej przerwy technicznej Asseco Resovia zdobyła raptem jeden punkt. Dzięki fantastycznej postawie Łuki i Kapfera zespół z Kielc zwyciężył drugiego seta w stosunku 25:17.

Trzeci set był zgoła odmienny od drugiego. Asseco Resovia jakby podrażniona rozbiciem w poprzedniej partii od samego początku rzuciła się na rywala. Uprzednie problemy znikły. a na placu gry istniała tylko jedna. typowana od samego początku do zwycięstwa. drużyna. Zespół z Kielc starał się podjąć walkę, ale przychodziła ona mu z wielkim trudem. Po licznych blokach i autowych atakach jedynie chyba Piotr Łuka wierzył jeszcze w pozytywny wynik owego starcia. Sam wynik 25:13 świadczy o tym, że Asseco Resovia nie tyle grała genialnie co skutecznie, a Fart Kielce sprawiał wrażenie drużyny, która straciła wiarę chociażby w zdobycie jednego punktu.

Set numer cztery bardzo przypominał pierwszą partię. Przez cały czas mogliśmy oglądać pasjonującą walkę punkt za punkt, aż do stanu 19:18. Nie sposób opisać słowami tego co się działo. Akcje genialne przeplatane były fatalnymi i trudno jednoznacznie stwierdzić co jest tego przyczyną. Po dwóch z rzędu atakach Miki na tablicy zagościł wynik 25:22.

Jedno jest pewne - mecz w Rzeszowie pozostawił spory niedosyt u kibiców zgromadzonych w hali na Podpromiu. Niby Resovia wygrała, niby wszystko było w porządku, ale widać, że zespołowi z Rzeszowia zdecydowanie brakuje jeszcze zgrania i charakteru. W sobotnim meczu wygrały umiejętności indywidualne zawodników. Patrząc po składach obydwu zespołów można dojść do wniosku, że Asseco Resovia powinna wygrać samymi nazwiskami, tymczasem drużyna, która była typowana na murowanego kandydata do spadku dzielnie stawiła im opór. Chwalić należy jednak przede wszystkim postawę zawodników z Kielc. Dzięki nim można mieć wiarę w to, że to nie pieniądze grają a ludzie oraz, że dzięki ambicji i woli walki można stawiać opór każdemu, nawet jeśli teoretycznie zespół przeciwny jest mocniejszy.

Asseco Resovia Rzeszów - Fart Kielce 3:1 (25:18, 17:25, 25:13, 25:22)

Asseco Resovia Rzeszów: Baranowicz, Akhrem, Mika, Perłowski, Millar, Grozer, Ignaczak (L) oraz Ilić, Grzyb, Buszek

Fart Kielce: Kozłowski, Kapfer, Łuka, Zniszczoł, Szczerbaniuk, Jungiewicz ,Swaczyna (L) oraz Żuk, Sopko

MVP Meczu: Gyorgy Grozer

Źródło artykułu: