Mecz świetnie rozpoczął się dla przyjezdnych, którzy prowadzili 4:0 i 8:5. Rzeszowianie długo nie mogli dogonić rywala. Przede wszystkim mieli duże problemy z dokładnym przyjęciem zagrywki, co bardzo utrudniało im wykonywanie ataków. Po drugiej stronie siatki nieomylny był za to Jakub Jarosz. Dopiero przed drugą przerwą techniczną, przy zagrywce Rafała Buszka, który w środę zastąpił w wyjściowej szóstce kontuzjowanego Mateusza Mikę gospodarze zdobyli cztery oczka z rzędu i doprowadzili do remisu 15:15.
Niestety, piękne widowisko w Rzeszowie zakłóciła kontuzja Sebastiana Świderskiego tuż przed drugą przerwą techniczną. Siatkarz przy naskoku prawdopodobnie zerwał mięsień czworogłowy, z którym zmagał się przez całe lato. "Świder", któremu otuchy oklaskami dodawało całe Podpromie, ze łzami w oczach na noszach opuścił boisko. - Panowie, wracamy do gry, wyrzucamy z głowy to, co się stało z Sebastianem - apelował do swoich siatkarzy Krzysztof Stelmach. To jednak rzeszowianie wydawali się bardziej rozbici od rywala, bo ataki zepsuli zarówno Akhrem jak i Grozer i ZAKSA przeważała 19:17. Miejscowi otrząsnęli się jednak w końcówce - utrudnili zagrywkę i poprawili grę w obronie. Chociaż po drugiej stronie siatki Paweł Zagumny raz po raz z sukcesem uruchamiał swoich środkowych, ostatecznie tryumfowała Resovia.
Warto jeszcze podkreślić, że w końcówce pierwszego seta w zespole Resovii zadebiutował owacyjnie witany przez kibiców Matej Cernić. Miał on prawdziwe "wejście smoka", bo nie tylko wspomógł swoją drużynę w przyjęciu i wykonał punktowy atak, ale także w ostatniej akcji seta, wespół z Grzegorzem Kosokiem, zablokował Jarosza. Włoch do tej pory nie grał, bo leczył kontuzję mięśni brzucha.
Drugi set toczył się pod dyktando miejscowych. Resovia wygrała trzy pierwsze akcje w meczu i chociaż ZAKSA wyrównała na 8:8, tuż przed drugą przerwą techniczną miejscowi odskoczyli rywalowi na 16:10. Rzeszowianie przede wszystkim świetnie bronili i wyprowadzali zabójcze kontry. Problemy z kończeniem ataków mieli za to kędzierzynianie, którym nie pomogła nawet zmiana bardzo eksploatowanego Jarosza (to głównie on z Patrykiem Czarnowskim "ciągnęli" atak) na Dominika Witczaka. - Biją nas - kwitował trener Stelmach, ale zdołał na tyle skutecznie zmotywować swoich siatkarzy, że ze stanu 19:12 zbliżyli się oni do rywala na 20:17. Na więcej ich jednak nie było już stać w tej partii.
Chociaż już na początku trzeciego seta efektownym pojedynczym blokiem na Tine Urnaucie popisał się Grozer, jak się okazało, były to dla miejscowych miłe złego początki. Rzeszowianie, podobnie jak w pierwszym secie mieli bowiem ogromne problemy z przyjęciem zagrywki rywala i schodząc na pierwszą przerwę techniczną przegrywali już 4:8. Miejscowi zaczęli się także mylić w ataku, a dobrze wystawione piłki na aut posyłali Buszek i Grozer. Dodatkowo, na ich nieszczęście, po drugiej stronie siatki przebudzili się Urnaut i Jarosz i kędzierzynianie zwiększyli przewagę do sześciu oczek (7:13). W końcówce miejscowym nie wychodziło już nic, a zagrywką dobił ich jeszcze Jarosz. Od drugiej przerwy technicznej Resovia zdobyła tylko jedno oczko i ostatecznie przegrała 12:25.
Jarosz kontynuował świetną passę na zagrywce również w secie czwartym i wyprowadził swoja drużynę na prowadzenie 5:4. Walka dłuższą chwilę toczyła się punkt za punkt, ale schodząc na drugą przerwę techniczną Resovia przegrywała już 13:16, bo po kolejnym złym przyjęciu, piłkę już po drugiej stronie siatki sięgał Michał Baranowicz. Kiedy znowu w ataku pomylił się Grozer, ZAKSA odskoczyła już na 19:15. W końcówce przyjezdni uruchomili ponownie swoją najmocniejszą broń, czyli zagrywkę, i w pewnym momencie prowadzili nawet 23:17. Przy zagrywce Ryana Millara Resovia odrobiła cztery oczka straty, ale pomimo nadziei rzeszowskich kibiców nie zdołała dogonić rywala. Dwa ataki Czarnowskiego ze środka doprowadziły do tie-breaka.
Piąty set początkowo lepiej układał się dla gospodarzy, którzy prowadzili 2:0 i 4:2. Chociaż ZAKSA podobnie jak w poprzednich partiach ryzykowała na zagrywce, ich serwisy nie wyrządzały rywalowi już tak dużej szkody. Resovia prowadziła już 9:6 (bo po raz pierwszy chyba w tym meczu Kosok zatrzymał na siatce Patryka Czarnowskiego), ale po fenomenalnym fragmencie gry w wykonaniu ZAKSY był remis 10:10. W wyrównanej końcówce górą jednak miejscowi. Decydujący okazał się blok na Urnaucie przy stanie 13:12, który dał Resovii piłkę meczową. Podopromie wybuchło radością, kiedy w ostatniej akcji meczu piłkę na aut przy zagrywce posłał rzadko mylący się w tym elemencie Jarosz.
Asseco Resovia Rzeszów - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:2 (26:24, 25:21, 12:25, 22:25, 15:13)
Resovia: Grozer, Baranowicz, Buszek, Millar, Akhrem, Kosok, Ignaczak (libero) oraz Cernić, Grzyb, Perłowski, Józefacki
ZAKSA: Zagumny, Jarosz, Czarnowski, Ruciak, Jarosz, Świderski, Gładyr, Gacek (libero) oraz Urnaut, Witczak, Kaźmierczak
MVP: Aleh Akhrem