Indykpol AZS Olsztyn w jedenastu kolejkach zgromadził zaledwie sześć punktów. To alarmujący bilans dla zespołu, który przed sezonem celował w pierwszą szóstkę. Zdobywanie punktów idzie olsztynianom mozolnie, a co gorsza trudno postawić diagnozę, skąd u nich ta niemoc. Skład osobowy wydawał się dość obiecujący, tymczasem ciężko z niego stworzyć zespół gwarantujący utrzymanie w lidze. Za tę sytuację zapłacił już trener Mariusz Sordyl, zaś jego następca dopiero stara się poskładać porozrzucane klocki. - Trener zaczął od naszego mentalnego nastawienia do meczu - mówił portalowi SportoweFakty.pl libero olsztynian Marcin Mierzejewski. - Cały czas powtarza, że potrafimy grać w siatkówkę, że możemy wygrywać i żebyśmy w to w końcu uwierzyli.
Nadzieją, że zawodnicy rzeczywiście uwierzyli, napawał drugi mecz pod wodzą Gheorghe Cretu, kiedy udało się "urwać" punkt ZAKSIE. Gra długimi fragmentami także mogła się podobać wiernej olsztyńskiej publiczności, która mimo słabej postawy zespołu zapełnia halę na każdym meczu. Jednak już w następnej kolejce trzeba było przełknąć kolejną gorzką pigułkę, tym razem pod Jasną Górą. Zwykle zacięte akademickie derby nie pozostawiły złudzeń, że na dziś wszystkie argumenty są w rękach siatkarzy z Częstochowy. - Przegraliśmy 0:3 w meczu, w którym nastawialiśmy się na walkę o punkty. Tymczasem ani nie udało nam się dobrze zagrać, ani zdobyć punktów - nie mógł przeboleć kapitan olsztynian Paweł Siezieniewski. - Bardzo żałuję tego pierwszego seta, kiedy wydawało nam się, że mamy kontrolę nad wynikiem - prowadziliśmy 23:20, gdybyśmy wygrali, to gra mogła potoczyć się zupełnie inaczej.
Po raz kolejny więc problem z mentalnością... Brutalnie można jednak stwierdzić, że AZS nie ma już czasu na walkę z samym sobą. Trzeba walczyć z rywalami i zdobywać cenne punkty. Nie tylko dlatego, że szansa na upragnioną szóstkę się oddala - choć trener Cretu utrzymuje, że to ciągle jest cel zespołu. Przede wszystkim trzeba po prostu opuścić newralgiczne, ostatnie miejsce w tabeli. Najbliższy przeciwnik daje gospodarzom pewną nadzieję na przełamanie. Jest to bowiem Delecta - chyba najbardziej nieobliczalny zespół PlusLigi. Bydgoszczanie od początku mocno falują formą. Potrafią efektownie zwyciężyć za trzy punkty na terenie faworyzowanej Resovii Rzeszów, by na własnym boisku oddać je Politechnice Warszawskiej, czy - prawie bez walki - Tytanowi AZS Częstochowa.
Szybkie tempo tegorocznej ligi nie sprzyja stabilizacji gry u żadnej z drużyn, ale na przykładzie Delekty widać to wyjątkowo dobitnie. Problemem jest forma zawodników, którzy w zamyśle mieli być liderami. Fin Antti Siltala świetne spotkania przeplata takimi, w których bardzo szybko zajmuje miejsce w kwadracie dla rezerwowych. Przez dłuższy czas nie mógł odnaleźć zagubionej formy atakujący Grzegorz Szymański. Ostatnio jednak coraz częściej błyszczy na boisku, tak jak w ostatnim meczu z Fartem Kielce. Mimo chwiejnej formy Delekcie udaje się póki co utrzymywać na upragnionym szóstym miejscu. Kandydatów do niego jest jednak kilku, a w tabeli spory ścisk. Bydgoszczanie z całą pewnością będą więc chcieli wywieźć punkty, a najlepiej ich komplet, z hali outsidera. Biorąc pod uwagę pragnienie przełamania własnej niemocy przez gospodarzy, powinniśmy być świadkami zaciętego spotkania i gorącej atmosfery w zimnej hali Urania.
W pierwszym meczu tych drużyn bydgoszczanie wygrali gładko 3:0. Jak będzie w rewanżu? Początek zawodów w sobotę o godz. 17.00. Transmisję zapowiedziały stacje radiowe - Radio Polska Siatkówka, Radio Olsztyn oraz Radio UWM FM.