LM: Kontrowersje w drugim secie odebrały nadzieję - relacja ze spotkania Rabita Baku - BKS Aluprof Bielsko-Biała
Czwarte spotkanie Ligi Mistrzyń dla BKS Aluprof Bielsko-Biała przechodzi do historii. Niestety, o tym meczu bielszczanki będą chciały jak najszybciej zapomnieć. Przegrały w Baku wyraźnie z Rabitą 0:3. Wpływ na postawę polskiego zespołu miały z pewnością często kontrowersyjne decyzje sędziów. Bielskie siatkarki mogły doprowadzić do gry na przewagi w drugim secie, jednak arbitrzy orzekli, iż po wydawałoby się ewidentnym, celnym ataku Natalii Bamber, piłka nie dotknęła rogu boiska.
Paweł Sala
Wyjściowe składy obu zespołów nieco różniły się od tych sprzed tygodnia. Trener Grzegorz Wagner zdecydował się tym razem od początku postawić na rozegraniu na nominalną drugą zawodniczkę na tej pozycji, Annę Kaczmar. Z kolei w Rabicie od pierwszych minut zameldowała się na parkiecie Amerykanka Kimberly Glass.
Lepiej na tych roszadach wyszły Azerki. Spotkanie rozpoczęło się fatalnie dla mistrzyń Polski. Już na pierwszej przerwie technicznej przegrywały 3:8, a po niej straciły kolejne sześć "oczek" z rzędu (3:14). Pierwsze skrzypce w tym fragmencie meczu grała Natasha Krsmanović, która zaliczyła dwa asy serwisowe z rzędu. Na drugiej, obowiązkowej przerwie było aż 16:4. Dla bielszczanek był to prawdziwy siatkarski nokaut. Po powrocie na boisko udało im się wprawdzie uzyskać kilka punktów z rzędu, jednak przewaga gospodyń spotkania była nadal kolosalna (20:11). Prowadzenie drużyny Dejana Brdjovicia utrzymywało się, a zrezygnowane przyjezdne musiały liczyć na kubeł zimnej wody przed drugą odsłoną. BKS przegrał wyraźnie pierwszego seta, który zakończył się można powiedzieć bez historii wynikiem 25:13 dla miejscowych.
Oblicze mistrzyń Polski nie zmieniło się w kolejnej partii. Ponownie swój styl gry narzuciły gospodynie, a bielszczanki wydawały się bezradne (0:3). W tym fragmencie udało się jednak polskiemu zespołowi nadrobić kilka "oczek" i przewaga Rabity zmniejszyła się do zaledwie jednego punktu (8:7 dla azerskiego zespołu). Co z tego, skoro świetna Natalya Mammadova prowadziła zespół w kolejnych akcjach i cztery punkty z rzędu zdobyły mistrzynie Azerbejdżanu. Bielszczanki goniły wynik głównie za sprawą Natalii Bamber, która podobnie jak w meczu z Bankiem BPS Muszynianką Fakro wydawała się nie mieć wsparcia w koleżankach. Dwa razy siatkarka skutecznie atakowała, a raz popisała się blokiem na rywalkach (14:12 dla Rabity). Przy stanie 15:13 trzy z rzędu akcje należały do gospodyń. Na zagrywce stanęła wtedy Mammadova, z której serwisem wyraźny problem miały bielskie siatkarki. W tym momencie Grzegorz Wagner musiał wziąć czas na żądanie, bowiem sytuacja ponownie wymykała się spod kontroli jego drużynie. Wówczas wreszcie obudziła się (dosyć późno) Karolina Ciaszkiewicz. Najpierw pięknie zaatakowała po przekątnej, a później, gdy zjawiła się na zagrywce, zaliczyła dwa asy (18:16).