Dwie pierwsze piłki w meczu padły łupem rzeszowian, ale jak się później okazało, były to miłe złego początki dla drużyny z Podkarpacia. Skra szybko odwróciła wynik na swoją korzyść, do pierwszej przerwy technicznej odskakując Resovii już na pięć oczek. Mistrzowie Polski przede wszystkim dobrze serwowali (zwłaszcza Mariusz Wlazły) i stawiali skuteczny blok, co bardzo utrudniało ataki siatkarzom Ljubomira Travicy.
Rzeszowianie, wyraźnie zdenerwowali, nie byli w stanie w tej partii odbudować swojej gry. Masowo popełniali błędy własne (nie kończyli ataków na "czystej" siatce, przekraczali przy atakach linię trzeciego metra), pozwalając Skrze z minuty na minutę powiększać swoją przewagę. Mistrzowie Polski prowadzili 11:4 i 16:7. Ostatecznie wygrali 25:15, po dwóch pod rząd asach Michała Winiarskiego na zakończenie pierwszej odsłony spotkania.
Na szczęście dla widowiska, pierwszy set nie podłamał Resovii, która w drugiej partii podjęła walkę z rywalem. Rzeszowski zespół lepiej rozpoczął tą odsłonę spotkania, wychodząc na prowadzenie 6:3, po efektownym bloku Cernica i Perłowskiego na Wlazłym. - Nie możemy z takim nastawieniem zaczynać seta! - rugał swoich siatkarzy Jacek Nawrocki po czasie na żądanie wziętym po tamtej akcji. Ale drużyna z Podkarpacia nie zamierzała odpuszczać i nie pozwalała Skrze na zniwelowanie dystansu. Mistrzowie Polski już nie razili tak zagrywką jak w pierwszym secie, a i w ataku często zwalniali rękę. W efekcie, do drugiej przerwy technicznej przewaga rzeszowian wzrosła do pięciu oczek.
To nie był jednak koniec emocji w tym secie. Przy dobrych zagrywkach najpierw Daniela Plińskiego, a później Miguela Falaski bełchatowianie szybko zniwelowali dystans do Resovii do jednego punktu (16:17). Chwilę później było już 22:18 dla Skry, po trzech skutecznych kontrach i udanym bloku na Oliegu Akhremie (takim imieniem posługuje się siatkarz po uzyskaniu polskiego obywatelstwa), który w sobotę rozgrywał jeden ze słabszych meczów w tym sezonie. Pomimo licznych zmian dokonanych w końcówce przez trenera Travicę, jego zespół nie był już w stanie w tym secie dogonić rywala.
Resovia nie złożyła broni w secie trzecim, w którym nawet na początku prowadziła trzema punktami (7:4). Skra wyrównała jednak tuż po pierwszej przerwie technicznej i od tego momentu gra bardzo długo toczyła się punkt za punkt, z minimalną przewagą po stronie rzeszowskiego zespołu. - Za szybko chcemy wygrać! - przestrzegał swój zespół trener Nawrocki na drugiej przerwie technicznej, na którą to Resovia schodziła z oczkiem przewagi. - Nie myślmy, że już wygraliśmy 3:0! - apelował kilka minut później podczas czasu na żądanie, kiedy Resovia prowadziła 18:17 (wcześniej Skra przeważała 17:16).
Po asie Rafała Buszka (zmienił Akhrema) rzeszowski zespół odskoczył na 21:19, ale Skra szybko wyrównała na 21:21, a później odskoczyła na 23:21. W końcówce seta działy się rzeczy niezwykle. Najpierw rzeszowianie zostali skrzywdzeni przez sędziów, którzy pomimo wideoweryfikacji nie wyłapali ewidentnego dotknięcia górnej taśmy przez Michała Winiarskiego podczas bloku. Chwilę później punkt został "oddany" Resovii, kiedy żółtą kartką za opóźnianie gry został ukarany Jacek Nawrocki (chciał prosić o trzeci czas na żądanie). Rzeszowski zespół przy stanie 23:24 miał już nawet w górze piłkę setową, ale kolejny raz w tym meczu przestrzelił Grozer. Kolejnego setballa, przy stanie 28:29 zmarnował również Buszek. Dopiero autowy atak Wlazlego dał rzeszowianom wygraną w tej partii, 32:30.
Zacięta trzecia partia z pewnością rozbudziła apetyty wszystkich kibiców, ale niestety czwarta odsłona spotkania była jednostronnym widowiskiem. Fatalna skuteczność siatkarzy Resovii w ataku pozwoliła Skrze już na początku odskoczyć na 7:3. Problemy ze skończeniem pierwszego ataku nękały rzeszowski zespół już do końca seta. Dzięki temu bełchatowianie z minuty na minutę powiększali swoją przewagę i podczas drugiej przerwy technicznej mieli już osiem oczek przewagi nad rywalem.
Obrazu gry rzeszowian nie odmieniła desperacka zmiana, na jaką zdecydował się Travica, desygnując do gry nominalnego trzeciego rozgrywającego, 20-letniego Tomasza Kowalskiego (Ivan Ilić, drugi rozgrywający, przeszedł kila dni temu operację). Skra pewnie dowiozła prowadzenie do końca partii zapewniając sobie kolejny, po zeszłorocznej przerwie, awans do finału Pucharu Polski.
PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (25:15, 25:22, 30:32, 25:16)
Skra: Wlazły, Pliński, Kurek, Falasca, Winiarski, Możdżonek, Zatorski (libero) oraz Wnuk, Bąkiewicz, Woicki
Resovia: Millar, Ćernić, Akhrem, Baranowicz, Perłowski, Grozer, Ignaczak (libero) oraz Buszek, Mika, Kosok, Józefacki, Kowalski