Po porażce w Pucharze Polski AZS Częstochowa był żądny rewanżu na ZAKSIE. Okazja powetowania porażki natrafiła się szybko, bo już w pierwszym meczu drugiej rundy PlusLigii. Zdawać by się mogło, że mecze na wyjeździe są trudniejsze, jednak przyjmujący Akademików ma inne zdanie na ten temat. - Jakoś mi się tak wydawało, że lepiej nam się będzie grało na wyjeździe. Cieszę się, że gra potoczyła się tak, ze wygraliśmy - przyznał po spotkaniu Krzysztof Gierczyński.
Stawka spotkań drugiej rundy PlusLigii jest bardzo wysoka. Każdy z zespołów walczących o miejsca 1-6 chce znaleźć się w najlepszej szóstce i walczyć o medale Mistrzostw Polski. Jak po meczu powiedział przyjmujący AZS-u Częstochowa, ważne jest również, by nie być na miejscu czwartym. - Nie chcielibyśmy grać w półfinale ze Skrą Bełchatów. Pozostaje nam walka o trzecią lokatę, bo zdaje się, że drugie miejsce zarezerwowane jest przez Asseco Resovię - tłumaczył zawodnik.
Wygrana nad ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle jest dla Akademików tym ważniejsza, że za trzy oczka. - To dla nas bardzo ważne punkty. Nie możemy przecież zapomnieć, że goni nas AZS Warszawa. Jesteśmy zadowoleni, że odskoczyliśmy im dzisiaj na kolejne trzy oczka - powiedział Krzysztof Gierczyński. Stołeczna drużyna swoje spotkanie przegrała i traci już do częstochowian osiem punktów.
Marek Kardosz rozpoczął niedzielny pojedynek z jedną zmianą, na parkiecie pojawił się Wojciech Gradowski. - Takie było nasze założenie, by coś w składzie zmienić. Musieliśmy przecież pamiętać, że ostatnie dwa spotkania z ZAKSĄ przegraliśmy. Potrzebna była jakaś roszada, bo przeciwnik nas rozszyfrował, znał każde nasze ulubione zagranie, każdy błąd - dodał przyjmujący.