Krzysztof Gierczyński: Od lat wszyscy sobie ostrzą zęby na wygranie play-offu ze Skrą

Częstochowianie podczas najbliższego weekendu dwukrotnie staną oko w oko ze Skrą Bełchatów. Przyjmujący Akademików, Krzysztof Gierczyński, ma nadzieję, że jego drużyna wreszcie zaskoczy ze swoją grą.

Kinga Popiołek
Kinga Popiołek

Ostatnie spotkanie Tytana AZS Częstochowa ze Skrą Bełchatów nie wypadło pomyślnie dla tych pierwszych. Podopiecznym Marka Kardoša zdarzały się przestoje w grze i trudno było dopatrzeć się dobrych prognostyków przed półfinałową rywalizacją z mistrzami Polski. - Chcieliśmy uśpić bełchatowian naszą słabą grą (śmiech) - zażartował Krzysztof Gierczyński. - A tak na poważnie. Już od pierwszych piłek sprowadzili nas na ziemię swoją dobrą grą. Mając taką przewagę w tabeli mogli zagrać radosną siatkówkę, a zagrali tak, jak to robią od samego początku, czyli realizują założenia taktyczne, grają dobrze w obronie. Nie grają na luzie, chociaż mogliby, bo ich przewaga jest niezagrożona. Udowodnili, że są najlepszą drużyną w Polsce, a z taką drużyną ciężko jest wygrać. Tym bardziej, że my nie gramy na tym poziomie, na jakim graliśmy jeszcze w grudniu - przyznał w rozmowie ze SportoweFakty.pl przyjmujący Akademików.

Bolączką częstochowian jest bardzo nierówna gra, przez co nie tylko każde spotkanie, ale i każda partia, może mieć całkowicie odmienny przebieg. - Najgorsze jest to, że zdarzają nam się przestoje, w jednym ustawieniu tracimy 5-6 punktów - nie ukrywał Gierczyński. - Z drużynami z dołu tabeli, które grają znacznie słabiej od Skry, jest jeszcze szansa odwrócenia takiego wyniku, ale z bełchatowianami tak się nie da. Chyba wszyscy do powtarzają, że jak Skra odskoczy na kilka punktów, to trudno jest to nadrobić. Nawet jeśli nie gra Mariusz Wlazły, to inni zawodnicy grają równie dobrze - komplementował rywala nasz rozmówca.

W Częstochowie zdają sobie sprawę z tego, że nawiązać walkę z Mariuszem Wlazłym i spółką będzie niezwykle trudno. Taką świadomość ma również Gierczyński. - Od lat wszyscy sobie ostrzą zęby na to, żeby wygrać jakiś play-off ze Skrą i nikomu się ta sztuka nie udaje. Liczymy na to, że w końcu zaskoczymy z naszą grą, chociaż od ostatniej kolejki rundy zasadniczej do pierwszych spotkań półfinałowych nie było wiele czasu i może być ciężko. Być może zaskoczymy przeciwnika jakimś elementem. Ale różne były koleje losu w siatkówce, sam też przechodziłem przez niesłychane zwroty akcji, i trzeba grać, dopóki piłka w grze - zaznaczył.

Przyjmujący Tytana AZS Częstochowa nie ukrywa, iż miesięczna przerwa w rozgrywkach PlusLigi zaszkodziła jego drużynie, która w tym czasie rozegrała tylko jedno spotkanie awansem. - Byliśmy w rytmie meczowym, a miesiąc bez grania, przy przyzwyczajeniu do dwóch spotkań w tygodniu, też zrobił swoje - zakończył.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×