Magdalena Sadowska: W Sopocie gra się najciężej

Portal SportoweFakty.pl rozmawiał z Magdaleną Sadowską, kapitan Stali Mielec, która była jedną z jaśniejszych postaci sobotniej, sensacyjnej wygranej swojego zespołu nad mistrzem Polski BKS-em Aluprof. Zdaniem atakującej z Mielca, trafienie w play-offach na Atom Trefl Sopot wiąże się z równie ciężką przeprawą, jakby to miał być Bank BPS Muszyna. Według niej jedyną halą, w której gra się bardzo trudno, jest właśnie Ergo Arena w Sopocie.

Piorunującym finiszem zakończyły rundę zasadniczą siatkarki KPSK Stali Mielec. Wygrana 3:2 nad BKS-em Aluprof dała im siódme miejsce w tabeli. Tym samym mielczanki zmierzą się z Atomem Trefl Sopot w pierwszej rundzie play-off, a nie z Bankiem BPS Muszyną. - Czy Atom Trefl jest mocniejszym rywalem? Ja uważam, że zarówno sopocianki, jak i Bank BPS Muszyna to dwie najlepsze drużyny w lidze i ciężko jest powiedzieć, która ekipa jest lepsza. Tak naprawdę w tym roku ta liga była troszeczkę zwariowana. Każdy z każdym potrafił wygrać, każdy z każdym potrafił przegrać. Szczerze mówiąc, to bardzo ciężko mi powiedzieć, która drużyna jest trudniejszym przeciwnikiem. Tak czy inaczej będziemy walczyć, bo tak samo tutaj, przyjeżdżając do Bielska-Białej, byłyśmy teoretycznie na straconej pozycji. Nikt raczej nie wierzył, że możemy wygrać z mistrzyniami kraju. Jak widać jednak, potrafimy czasami dobrze zagrać i wygrywać nawet z bardzo dobrymi zespołami, bo uważam, że BKS jest właśnie taką drużyną - przekonywała Magdalena Sadowska, atakująca i kapitan mieleckiej Stali.

Zdaniem doświadczonej siatkarki, zwycięstwo mielczanki zapewniły sobie dzięki ogromnej mobilizacji przed i w trakcie spotkania. - Była wielka mobilizacja. Byłyśmy w sumie na ósmym miejscu, aczkolwiek ta ostatnia runda mogła wszystko zmienić. Białystok grał z Dąbrową i była taka możliwość, że AZS wygrałby z dąbrowiankami, a my przegrałybyśmy z BKS-em. Wówczas czekałyby na nas baraże, a nie play-offy. Stwierdziłyśmy, że nie będziemy oglądały się na inne zespoły, nie trzymały kciuków za podopieczne Waldemara Kawki, tylko same weźmiemy wszystko w swoje ręce i same wywalczymy sobie awans do drugiej rundy - analizowała w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zdobywczyni 11 punktów dla ekipy Adama Grabowskiego.

KPSK Stal poradziła sobie w sobotę na trudnym terenie w Bielsku, przy głośnym dopingu miejscowych kibiców. Była to już czwarta wygrana w tym sezonie na wyjeździe mielczanek. Czy więc dla nich nie gra roli to, gdzie rozgrywają swoje spotkania? - Szczerze mówiąc, jak dla mnie, to tak wielkiej różnicy nie ma. Jedyną, co faktycznie mogę przyznać, z takich cięższych hal jest hala w Sopocie, gdzie gra się niezbyt przyjemnie. W innym wypadku jest lepiej. W Bielsku-Białej mamy przyjemną halę i nie czuć tego, jakby się grało na wyjeździe. I przede wszystkim publiczność – bardzo przyjemna, kulturalna. Naprawdę czuło się tą atmosferę i chciało się grać - dodała siatkarka.

Sadowska zmieniła od czwartego seta Anitę Kwiatkowską i w pełni wywiązała się ze swej roli, jak na kapitana zespołu przystało. - Ja myślę, że każda zawodniczka jest z siebie zadowolona, bo każda, czy to z pierwszej szóstki, czy rezerwowa, wniosła naprawdę dużo do zespołu i pomogła odnieść zwycięstwo. I dzięki temu, że wszystkie zagrałyśmy naprawdę dobrze, wygrałyśmy ten mecz - zakończyła rozmowę z naszym portalem Sadowska.

Komentarze (0)