Atmosfera, jaka towarzyszyła tak kibicom, jak i zawodnikom w kędzierzyńskiej hali Azoty, znacznie się różniła od tej z dnia poprzedniego. Napięcie sięgało zenitu a trybuny nie świeciły pustkami. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha za cel obrali sobie zakończenie rywalizacji z Resovią Rzeszów na własnym terenie i słowa dotrzymali.
Od pierwszych piłek wyczuwalna w obu obozach była ogromna determinacja i chęć odniesienia zwycięstwa. Początkowo wyrównana gra od pierwszej przerwy technicznej zaczęła się przeradzać w dominację gospodarzy. Rzeszowskie próby ataków bardzo często kończyły się punktowymi blokami przeciwnika. Swoje trzy grosze dokładał również Paweł Zagumny, który plasował z drugiej piłki pomiędzy kilku Resoviaków. Im dalej w las, tym ciemniejsze chmury zbierały się nad podopiecznymi Ljubomira Travicy - szkoleniowiec ekipy z Podkarpacia dopiero przy stanie 20:14 postanowił dokonać pierwszej zmiany, w miejsce Tomasza Józefackiego wprowadzając Georga Grozera. Niemiecki atakujący po wejściu na plac gry kończył akcje ze zmiennym szczęściem, lecz pomoc Oliega Achrema w końcówce pozwoliła zmniejszyć straty. Jednakże to błąd zawodników Resovii zakończył tę partię.
Porażka podziałała na siatkarzy z Rzeszowa orzeźwiająco, bowiem na parkiecie pojawiła się znacznie bardziej dynamiczna drużyna, która nawiązała równorzędną walkę na tyle, że to miejscowi znaleźli się w tarapatach. O ile do stanu 13:13 punktowali raz jedni, raz drudzy, o tyle kędzierzynianie zaczęli popełniać więcej błędów, a Dominik Witczak nie był w stanie przebić się na drugą stronę. Ostatecznie atakujący ZAKSY został zmieniony przez Jakuba Jarosza, lecz jego pojawienie się nie odmieniło przebiegu tego seta, który po ataku Grozera dał wyrównanie w całym spotkaniu.
Istny pogrom zafundowali kędzierzynianie swoim rywalom na otwarcie trzeciej odsłony. Ataki Jurija Gładyra, Idiego oraz Michała Ruciaka dały prowadzenie 7:1. Nieodzowną pomoc w odrabianiu strat przyniósł Mateusz Mika, dzięki czemu Resovia zdobyła trzy oczka z rzędu i wynik na tablicy świetlnej 8:4 już nie wyglądał tak niekorzystnie dla przyjezdnych. Ziarnko do całego zbioru punktów Resovii postanowił też dołożyć Ryan Millar blokując Witczaka. Jednakże takie wybiegi na niewiele się zdały, bowiem świetną passę ZAKSY rozpoczął Paweł Zagumny, kiwając w sam środek boiska przeciwnika. Podopieczni Ljubo Travicy sprawiali wrażenie zaczarowanych, co najbardziej widoczne było w kluczowej części seta: przy stanie 18:13 goście stanęli, a kędzierzynianie bez problemu zbliżyli się do wygranej, 23:13. Przy takiej przewadze nie mogło być mowy o innym wyniku, niż zwycięstwo w tej odsłonie dla ZAKSY.
Od niewielkiego prowadzenia czwartą partię rozpoczęli gospodarze. Jednakże zawodnicy po drugiej stronie siatki doprowadzili do remisu, 7:7 po ataku Achrema. Walka punkt za punkt rozgorzała w najlepsze. Po dwóch stronach siatki zawzięcie walczyli Georg Grozer i Jurij Gładyr. Ukraiński środkowy po punktowej zagrywce wysunął się na prowadzenie w tej indywidualnej rywalizacji. Im bliżej dwudziestego oczka, tym więcej emocji udzielało się zawodnikom, którzy coraz to bardziej żywiołowo reagowali na wydarzenia, jakie rozgrywały się na boisku. Przy kolejnym remisie, 19:19, trener Stelmach do gry desygnował Wojciecha Kaźmierczaka. Przy jego zagrywkach kędzierzynianie zyskali dwa punkty przewagi, które okazały się niezwykle istotne dla ostatecznego przebiegu seta. Gospodarze z minimalnym, bo jednopunktowym, ale jednak prowadzeniem, doprowadzili do piłki meczowej. Jedną z nich udało się obronić rzeszowianom, lecz kropkę nad i postawił Patryk Czarnowski.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (25:20, 20:25, 25:15, 25:23)
ZAKSA: Zagumny, Gładyr, Idi, Witczak, Czarnowski, Ruciak, Gacek (libero) oraz Pilarz, Kaźmierczak, Jarosz.
Resovia: Baranowicz, Millar, Černić, Józefacki, Kosok, Achrem, Ignaczak (libero) oraz Ilić, Mika, Grozer, Buszek, Perłowski.
MVP: Jurij Gładyr (ZAKSA)
Stan rywalizacji: 3:1 dla ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.