Chińska układanka - relacja z meczu Polska - Chiny

Polscy siatkarze udanie rozpoczęli rundę rewanżową tegorocznej edycji Ligi Światowej – w piątek w Katowicach pokonali reprezentację Chin 3:1 (25:20, 20:25, 25:23, 25:23). Rywale stawili podopiecznym Raula Lozano zacięty opór, a ostateczny wynik pojedynku niemal do końca był sprawą całkowicie otwartą.

W tym artykule dowiesz się o:

Polska: Pliński, Zagumny, Wlazły, Kadziewicz, Świderski, Wika, Ignaczak (libero) oraz Woicki, Gruszka, Bąkiewicz, Grzyb

Chiny: Juan Zhi, Cui Jianjun, Jiao Shuai, Yu Dawei, Shen Qiong, Guo Peng, Ren Qi (libero) oraz Sui Shengsheng, Jiang Fudong

Pierwsza partia rozpoczęła się niezwykle mocnym akcentem – skutecznym blokiem na chińskim atakującym - Juan Zhi. Po polskiej stronie siatki udanymi akcjami popisywali się Daniel Pliński, Mariusz Wlazły i Łukasz Kadziewicz (8:5). As serwisowy Sebastiana Świderskiego i efektowna kontra z szóstej strefy w wykonaniu tego właśnie gracza sprawiły, iż przewaga biało–czerwonych jeszcze wzrosła (10:6). Chińczycy mieli wielkie problemy z zablokowaniem ataków podopiecznych Raula Lozano tym bardziej, że nasz rozgrywający – Paweł Zagumny dobrze rozkładał ciężar ataku pomiędzy wszystkich zawodników (16:10, kontratak Mariusza Wlazłego), swobodnie prowadząc urozmaiconą grę na siatce. W miarę upływy czasu przewaga Polaków stawała się bardziej znacząca, a losów seta nie mogła odmienić skuteczna gra Juan Zhi. Ta część spotkania zakończyła się sukcesem polskiego zespołu (25:20, po ataku Michała Bąkiewicza).

Drugi set to początkowo gra punkt za punkt (6:6, 7:8, 11:11), ale seria błędów w przyjęciu, jakie popełnił, nękany nieustannie serwisami rywali, Marcin Wika sprawiły, iż siatkarze Chin wyszli na prowadzenie (11:14). Niestety, od tego momentu gra polskiego zespołu całkowicie się załamała, a swój udział w stracie kolejnych punktów mieli praktycznie wszyscy nasi zawodnicy (11:16, błąd Świderskiego w ataku). Gry polskiej drużyny nie odmieniły ani roszady personalne, jakich dokonał trener Raul Lozano (na parkiecie pojawili się kolejno: Bąkiewicz, Woicki, Gruszka, Grzyb), ani przerwy, o które poprosił szkoleniowiec biało-czerwonych. Grzechy główne naszej reprezentacji to: nieporadność w obronie, mnożące się błędy własne, niestabilne przyjęcie, brak precyzji w ataku... Chińczycy umiejętnie wykorzystywali problemy biało-czerwonych ze skończeniem akcji – podbijali piłki w polu (libero Ren Qi) i wyprowadzali groźne kontrataki na skrzydłach (Juan Zhi, Cui Jianjun, Shen Qiong). Trudno się zatem dziwić, iż to Azjaci cieszyli się z wygranego seta, po fatalnym nieporozumieniu pomiędzy Pawłem Woickim i Wojciechem Grzybem (20:25).

Kolejna odsłona to skuteczna gra polskich siatkarzy w ataku (3:0, 8:6). Powtarzające się błędy w przyjęciu były skrzętnie niwelowane przez dobre rozegranie Pawła Zagumnego, który z rozmachem prowadził kombinacyjna grę na siatce. Wystarczyła jednak dobra zagrywka Yu Dawei i błąd w ataku Łukasza Kadziewicza, aby obraz gry uległ całkowitej odmianie (9:11). Chińczycy – widząc problemy zawodników Raula Lozano – zaczęli grać coraz odważniej i z większym rozmachem (14:16, Juan Zhi), bezlitośnie obijając dłonie naszych blokujących. Na szczęście Polacy, z libero Krzysztofem Ignaczakiem na czele, lepiej zaczęli ustawiać się w obronie i - niemal cudem - podbili kilka piłek, które dały im szansę na wyprowadzenie kontrataków (17:17, 20:20, Świderski). Właśnie kontratak i blok Mariusza Wlazłego oraz mocno szczęśliwa akcja ofensywna Sebastiana Świderskiego dały biało–czerwonym prowadzenie (23:22), którego nie oddali już do końca (25:23, Pliński).

W czwartej odsłonie szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną (7:8, Juan Zhi), raz na druga stronę (16:14, nieudana zagrywka Shen Qiong). Zawodnicy obu zespołów popełniali sporo prostych błędów w polu serwisowym i w ataku, często gubiąc rytm własnej gry. Przysłowiowym "języczkiem u wagi" okazały się akcje ofensywne Sebastiana Świderskiego, który skończył najważniejsze, arcytrudne piłki rozegrane nawet na potrójnym bloku (25:23).

Zwycięstwo polskiego zespołu zostało wywalczone w pocie czoła. Polacy walczyli w równiej mierze z przeciwnikiem, jak i własnymi słabościami – niestabilnym przyjęciem, brakiem precyzji w ataku, fatalnymi błędami w polu zagrywki, widocznymi problemami kondycyjnymi. Podopieczni trenera Raula Lozano długimi momentami kompletnie tracili kontrolę nad wydarzeniami na boisku, wyprowadzając mocno przypadkowe akcje.

Styl gry naszego zespołu stanie się jednak mniej ważny, gdy pod uwagę weźmie się fakt, iż zawodnicy są w trakcie ciężkich treningów, a piątkowy sukces daje Polakom nadzieję na występ w turnieju finałowym Ligi Światowej.

Komentarze (0)