Droga do Final Eight: USA

Dopiero w ostatnim meczu Amerykanie zapewnili sobie awans do turnieju finałowego. Jednak przed spotkaniami z najsłabszą ekipą grupy A stawiani byli w roli faworytów i nikt nie wyobrażał sobie, aby zabrakło ich w Ergo Arenie. Silna drużyna pod wodzą Alana Knipe’a pokonała przecież dwa razy wielką Brazylię.

W tym artykule dowiesz się o:

Premierowe spotkania nie zawsze udane

Amerykanie sześć pierwszych meczów rozgrywali na wyjeździe. Najpierw odwiedzili Polskę, a dokładniej łódzką Atlas Arenę, skąd wywieźli trzy oczka. W pierwszym spotkaniu biało-czerwoni postawili im trudne warunki. Następnego dnia, gracze Alana Knipe’a, jakby zupełnie odmienieni zrewanżowali się rywalom takim samym wynikiem. Podobna sytuacja miała miejsce tydzień później. Chociaż mistrzowie olimpijscy zwyciężyli w obu pojedynkach z Portoryko to jednak ponownie pierwsze spotkanie w ich wykonaniu było trochę gorsze. Największy sprawdzian przyszedł podczas trzeciego weekendu. W Belo Horizonte USA miało ogromną szansę na wywiezienie dwóch zwycięstw! Canarinhos nie prezentowali się najlepiej w obu spotkaniach, ale dopiero w drugim pojedynku Amerykanie potrafili postawić kropkę nad i. - To był świetny mecz. Byliśmy jednością, jako zespół, zarówno w dobrych jak i złych momentach - komentował wygraną nad Brazylijczykami kapitan USA. Jak widać zespół Stanów Zjednoczonych znaczenie lepiej grał w drugich pojedynkach. Skąd to mogło wynikać? Nie do końca wiadomo, lecz pewne jest to, że w turnieju finałowym nie będzie można sobie pozwolić na słabsze dni.

To gramy u siebie czy nie?

Całą rundę rewanżową Amerykanie grali już u siebie. Sytuacja z pierwszych sześciu spotkań World League powtórzyła się. Podopieczni Knipe’a znacznie lepiej rozgrywali drugie mecze. Premierowe spotkanie w Chicago pewnie trochę ich zaskoczyło, gdyż publiczność na całej hali skandowała: Polska! Polska!. Zespół mógł się poczuć tak jakby rozgrywał pojedynek na wyjeździe. Tylu kibiców biało-czerwonych poprowadziło naszą reprezentację do szybkiego zwycięstwa. Ale już dzień później, Amerykanie nie przestraszyli się polskiej publiczności. Drużynie USA ponownie udało się pokonać mistrzów świata i tym samym udowodnili oni, że zwycięstwo w Brazylii to nie był przypadek. Ostatni weekend to była tylko formalność. Aby awansować do turnieju finałowego mistrzom olimpijskim wystarczyło jedno zwycięstwo nad Portorykańczykami. Pierwszy mecz przyniósł wiele emocji, bowiem przyjezdni nastraszyli trochę Amerykanów i zdołali zdobyć pierwszy punkt w rozgrywkach. Lecz w kolejnym meczu gospodarze nie mieli problemów z pokonaniem debiutującej ekipy Portoryko i z drugiego miejsca zdobyli przepustkę do Final Eight.

Amerykanie są bardzo silną drużyną. Świadczą o tym zwycięstwa nad Brazylią

Groźni, lecz mają swoje słabości

Bezsprzecznie liderem drużyny USA okazał się kapitan, William Priddy. Zdobył on najwięcej punktów dla swojej ekipy, jak również świetnie spisywał się w przyjęciu. Świadczy o tym trzecie miejsce wśród najlepszych przyjmujących na koniec rundy interkontynentalnej. Nie gorzej radził sobie Richard Lambourne, który jak wiadomo w kadrze prezentuje się znacznie lepiej niż w klubie. Bardzo wiele piłek zostało przez niego podbitych, dzięki czemu zespół mógł dalej rozgrywać akcje. Atutem Amerykanów był blok. Szczególnie w tym elemencie błyszczał David Lee. W każdym meczu nie schodził poniżej pewnego poziomu. Jak wiadomo skuteczny blok bierze się z zagrywki. Niektóre serwisy siatkarzy Stanów Zjednoczonych sprawiały przeciwnikom sporo trudności. Tu trzeba wymienić atakującego Claytona Stanleya, który uplasował się na pierwszym miejscu wśród najlepiej zagrywających. Na koniec warto wspomnieć o pozycji rozgrywającego. W pierwszych meczach oglądaliśmy występy Donalda Suxho. Jednak dość szybko jego miejsce zajął Brian Thornton, dla którego może to być wielkie wyróżnienie. Prezentował się on dobrze, jednak jak wiadomo do klasy Lloya Balla jeszcze bardzo wiele mu brakuje. Drużyna USA gra falami, ale bywa też nieobliczalna. Świetne mecze potrafi przeplatać słabymi. Aby w Ergo Arenie zaprezentować się jak najlepiej musi wyeliminować swoje słabości.

William Priddy - lider reprezentacji USA

Komplet wyników rundy interkontynentalnej:

Polska - USA 3:0 (25:20, 25:22, 25:19)

Polska - USA 0:3 (22:25, 19:25, 35:37)

Portoryko - USA 1:3 (26:24, 27:29, 17:25, 17:25)

Portoryko - USA 1:3 (23:25, 24:26, 25:22, 12:25)

Brazylia - USA 3:1 (19:25, 25:21, 25:19, 25:21)

Brazylia - USA 1:3 (21:25, 22:25, 25:16, 24:26)

USA - Polska 0:3 (22:25, 19:25, 20:25)

USA - Polska 3:1 (25:21, 15:25, 25:18, 25:22)

USA - Brazylia 1:3 (21:25, 20:25, 25:21, 19:25)

USA - Brazylia 3:1 (25:20, 25:23, 22:25, 25:23)

USA - Portoryko 3:2 (25:27, 25:22, 25:12, 25:27, 15:8)

USA - Portoryko 3:0 (25:13, 25:22, 25:19)

Bilans spotkań

Punkty: 23

Zwycięstwa: 8

Porażki: 4

Źródło artykułu: