LŚ grupa F: Wyszarpane zwycięstwo Brazylijczyków

Było bardzo blisko kubańskiej sensacji, ale na własne życzenie zawodnicy Orlando Blackwooda pozwolili Brazylijczykom na doprowadzenie do tie-breaka. Galaktyczni Canarinhos nie wypuścili z rąk podarowanej im szansy. W piątej partii na ich korzyść przemówiły nie tylko siła psychiczna i fizyczna, ale również błędy Kubańczyków.

W tym artykule dowiesz się o:

W grupie śmierci, czyli grupie F, na parkiecie zmierzyły się dwie silne ekipy. Każda ma inne atuty oraz inne słabości, jednak widowisko zapowiadało się na wysokim poziomie. Mimo to faworytami tego pojedynku byli galaktyczni Canarinhos.

Już sam początek nie zawiódł przedmeczowych oczekiwań kibiców oraz ekspertów. Zawodnicy obu drużyn nie zamierzali oszczędzać sił na następne mecze. Mimo wyrównanej gry, to Kubańczycy byli minimalnie lepsi. Właśnie detale z upływem czasu zaczęły źle wpływać na Brazylijczyków, którzy grali poniżej swojego poziomu. Taką sytuację skrzętnie wykorzystywali ich rywale, którzy zakończyli seta efektownie, nie tylko dzięki wysokiej wygranej, a sposobie w jaki ją odnieśli.

Premierowa partia mogła być tylko wypadkiem przy pracy, ale już pierwsze piłki drugiej udowodniły, że tak nie było. Słaba postawa podopiecznych Bernardo Rezende była wręcz niewiarygodna, zdarzały im się udane akcje, ale było ich za mało, by myśleć o pokonaniu Kubańczyków w tym secie. Z większymi problemami niż podczas pierwszego seta, ale zawodnicy Samuelsa Blackwooda odnieśli zwycięstwo.

Sensacja wisiała więc w powietrzu, a Rezende próbował jej zapobiec. Trzecią odsłonę w wyjściowym składzie rozpoczęli Bruno, Giba, Sidao i Theo, a więc skład został zmieniony w połowie. Zmiany przyniosły efekt, na samym początku Canarinhos odskoczyli rywalom i nie oddali prowadzenia do ostatniego gwizdka.

Czwarty set od początku był wyrównany. Przełomowym momentem okazały się małe punktowe serie Kubańczyków, którzy takim sposobem wypracowali sobie przewagę. W miarę upływu czasu Canarinhos zaczęli coraz mniej wierzyć w wygraną, tak bowiem wyglądały ich poczynania na boisku. Mimo to zdołali doprowadzić do zaciętej końcówki, w której inicjatywę mieli Kubańczycy. Własna niekonsekwencja zemściła się na nich, nie skończyli bowiem sześciu piłek meczowych, a Brazylijczycy wykorzystali pierwszą setową.

O zwycięstwie miał więc zadecydować tie-break. Siła psychiczna była po stronie Canarinhos, tak samo jak fizyczna. Brazylijczycy prowadzili kilkoma punktami, ale przeciwnicy zdołali zniwelować straty do jednego oczka (13:12). Na nic się to zdało, mimo nerwowości w obu drużynach, po autowym ataku Hernandeza zwycięscy z parkietu schodzili siatkarze Rezende.

Brazylia - Kuba 3:2 (18:25, 21:25, 25:16, 30:28, 15:12)

Brazylia: Leandro Vissotto, Murilo Endres, Rodrigo Santana, Lucas Saatkamp, Marlon Yared, Dante Amaral, Sergio Santos (libero) oraz Bruno Rezende, Theo Lopes, Giba, Sidao.

Kuba: Wilfredo Leon, Osmany Camejo, Henry Bell, Isbel Mesa, Yoandri Diaz, Fernando Hernandez, Keibir Gutierrez (libero) oraz Yassel Perdomo, Leandro Macias, Rolando Cepeda.

Tabela grupy F

Lp.DrużynaPunktyMeczeSetyRatio pkt.
1. Rosja 3 1:0 3:1 1.156
2. Brazylia 2 1:0 3:2 1.023
3. Kuba 1 0:1 2:3 0.972
4. USA 0 0:1 1:3 0.865

Następne spotkanie zaplanowane zostało na godzinę 17:15, w ramach grupy E zmierzą się ze sobą Argentyńczycy i Włosi.

Komentarze (0)