W swoim szóstym meczu na Pucharze Świata Polacy spotkali się z reprezentacją Chin (więcej o tym zespole TUTAJ). Teoretycznie to outsider turnieju, ale mecz z Iranem udowodnił naszej drużynie, że żadnego rywala nie wolno lekceważyć. Zwłaszcza, jeśli ten rywal urywa dwa dni wcześniej punkt Brazylii.
Skoncentrowani biało-czerwoni dobrze rozpoczęli spotkanie. Po asie serwisowym Pawła Zagumnego trener Chińczyków musiał poprosić o czas (6:3). Jego podopieczni wkrótce opanowali nerwy i doprowadzili do remisu, a po bloku na Zbigniewie Bartmanie pierwszy raz wyszli na prowadzenie (10:11). Trener Anastasi na taki obrót spraw zareagował zmianą. Niestety Michał Winiarski tuż po wejściu na boisko nie poradził sobie z przyjęciem zagrywki i przewaga wicemistrzów Azji wzrosła do trzech oczek (10:13). Świetnie funkcjonował blok naszych rywali i skończenie ataku było dla liderów PŚ coraz trudniejsze. Efektowna obrona Rena w połączeniu ze skutecznym atakiem Zhonga doprowadziły do bardzo niepokojącego stanu 15:20. Jeszcze jedna pomyłka Winiarskiego w odbiorze serwisu niemal przesądziła o wyniku seta (16:23). Dzieła dokończył Zhong, plasując w środek boiska (17:25).
Od początku drugiej partii trwała zacięta walka punkt za punkt. Błędy własne nie pozwalały biało-czerwonym na wypracowanie sobie jakiejkolwiek przewagi. Zepsuta zagrywka Łukasza Wiśniewskiego sprowadziła zespoły na pierwszą przerwę techniczną (7:8). Gdy w aut piłkę posłał Paweł Zagumny, sytuacja zaczęła wyglądać nieciekawie (7:10). Na szczęście Polacy w ekspresowym tempie odrobili straty i trener Zhou musiał poprosić o czas. Mocne zbicie Bartosza Kurka doprowadziło do stanu 16:15. Wkrótce nastąpiła dłuższa przerwa w grze, spowodowana kontuzją Ping Chena, który skręcił kostkę. Uraz przyjmującego negatywnie wpłynął na postawę Chińczyków, którzy stracili trzy oczka z rzędu (20:17). To pozwoliło naszej drużynie narodowej uniknąć nerwów w końcówce. Jakub Jarosz wyrównał stan pojedynku (25:20).
Wygrany set poprawił nastroje w polskiej drużynie. Po asie serwisowym Jarosza biało-czerwoni uzyskali trzypunktowe prowadzenie (6:3). Sytuację na parkiecie wreszcie udało się uspokoić, a Azjaci nie byli w stanie odrobić strat (12:8). Wymiana ciosów trwała, ale dystans dzielący oba zespoły nie zmieniał się. Dopiero as serwisowy Bian Hong Mina zaniepokoił trenera Anastasiego (15:14). Druga część partii była bardzo emocjonująca. Blok na Jaroszu pozwolił naszym rywalom wyjść na prowadzenie (17:18). Na szczęście na skuteczne akcje Chińczyków odpowiedział Bartosz Kurek (21:20). W końcówce nerwy dały się we znaki reprezentantom Kraju Środka. Ich błędy sprawiły, że walczący z własnym zmęczeniem Polacy uzyskali pierwszą piłkę setową. Po chwili zakończył ją Kurek, przybliżając naszą reprezentację do zdobycia kolejnego kompletu punktów (25:21).
Andrea Anastasi mobilizował podopiecznych, by jak najszybciej zakończyli spotkanie. Polacy posłuchali swojego szkoleniowca, bo na pierwszą przerwę techniczną zeszli z wysokim prowadzeniem (8:3). Świetny atak Jakuba Jarosza z drugiej linii zmusił trenera Zhou do wzięcia czasu (11:4). Wynik 16:7 pozwalał wierzyć, że nic już nie powstrzyma biało-czerwonych przed zdobyciem trzech punktów. Dzięki dobrej grze blokiem Azjaci zniwelowali jednak straty. Gdy od ich rąk dwukrotnie odbił się Michał Winiarski, na tablicy pojawił się wynik 18:14. Na szczęście na tym zrywie możliwości naszych rywali wyczerpały się. Zepsuta zagrywka Li doprowadziła do stanu 22:17, a Jakub Jarosz zakończył spotkanie (25:19).
Polacy grali skuteczniej w ataku, ale popełnili za to więcej błędów własnych (28:16!). Liderem naszej drużyny był Jakub Jarosz (20 pkt.). Dobrze spisał się również Bartosz Kurek (18 pkt.).
3:1 (17:25, 25:20, 25:21, 25:19)
Polska: Zagumny, Bartman, Kurek, Kubiak, Możdżonek, Wiśniewski, Ignaczak (libero) oraz Winiarski, Jarosz, Żygadło, Nowakowski.
Chiny: Bian, Zhang, Liang, Zhong, Chen, Li, Ren (libero) oraz Yuan, Zhan, Song.
MVP: Jakub Jarosz.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)