Poprzedni sezon był dla AZS Stali Nysa zupełnie nieudany. Ekipa z województwa opolskiego zajęła w nim dalekie 8. miejsce. W nowych rozgrywkach apetyty włodarzy Stali były już dużo większe. - W najbliższych rozgrywkach powinniśmy walczyć o coś więcej niż tylko środek tabeli. Robimy wszystko, by jak najszybciej awansować. Jeśli nie w tym sezonie, to w najgorszym razie w następnym - zapowiadał przed sezonem prezes klubu - Dariusz Pięt. Aby zakładany plan nie był tylko fikcją, w zespole z Nysy dokonano kilku znaczących zmian.
W sezonie 2011/2012 funkcję pierwszego trenera Stali objął Janusz Bułkowski. Ponadto kierownictwo AZS-u zakontraktowało kilku zawodników z przeszłością ekstraklasową. Mowa o Kamilu Kacprzaku, Krzysztofie Andrzejewskim i przede wszystkim Piotrze Łuce. Mimo iż inauguracja sezonu nie wypadła po myśli zespołu z Nysy - ekipa AZS-u miała uznać wyższość Pekpolu Ostrołęka, to kolejne spotkania udowodniły, że drużyna Stali będzie czołową na I-ligowych parkietach. Jedynym minusem w pierwszej rundzie rozgrywek była postawa zespołu w spotkaniach wyjazdowych.
- Jeśli chodzi o te porażki wyjazdowe to myślę, że z naszej strony nie ma jakiegoś problemu z tym związanego. Musimy tylko wyeliminować pojedyncze błędy. Nasza gra powinna być cały czas równa. Przy wyrównanym poziomie jaki jest w I lidze, takie niuanse jak hala, jak dyspozycja dnia, jak przygotowanie taktyczne decyduje o zwycięstwie. Nie ma zespołu w rozgrywkach, który jest zdecydowanie lepszy od drugiego. Trzeba w każdym meczu zostawić 100 procent zaangażowania, żeby zdobyć chociaż punkt - analizował w rozmowie z naszym portalem Krzysztof Andrzejewski. Na szczęście dla sympatyków tej drużyny w każdym spotkaniu na obcym parkiecie, Stalowcy zdobyli punkt co pozwoliło ekipie Janusza Bułkowskiego zachować kontakt z czołówką ligi.
Siatkarze z Nysy zajmują I miejsce w rozgrywkach (fot: Oliwier Kubus)
Przed dłuższy czas drużyna z Nysy zajmowała drugie lub trzecie miejsce w rozgrywkach. - Interesuje mnie walka tylko o pierwsze miejsce - twierdził Andrzejewski. Dzięki znakomitej postawie w ostatnich tygodniach, Stali udało się wskoczyć na fotel lidera po 12 rozegranych kolejkach. Decydujące okazało się ostatnie spotkanie przed przerwą świąteczno-noworoczną z Pekpolem Ostrołęka, w którym siatkarze Janusza Bułkowskiego zagrali bardzo dobrze i pokonali zespół Andrzeja Dudźca 3:1. Warto podkreślić, iż była to dopiero pierwsza wyjazdowa wygrana AZS-u na I-ligowych parkietach w tym sezonie.
W sezonie 2011/2012 nawet zajęcie I miejsca w lidze nie gwarantuje awansu do wyższej klasy rozgrywkowej. A wszystko przez kontrowersyjny przepis o zamknięciu PlusLigi. - Zamknięcie PlusLigi to jest zły pomysł i tego będę się trzymał. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że ktoś nam na górze decyduje o tym, że budżet klubu musi wynosić trzy albo cztery miliony. Uważam, że zespół, który w I lidze wygrywa wszystko, a ma budżet tylko milion złotych, powinien awansować do wyższej ligi, bo każdy z tych chłopaków chce się pokazać. Nawet jeśli zespół taki przegra wszystkie mecze, to i tak jest to promocja dla miasta, radość dla kibiców, którzy mogą oglądać topowe drużyny - analizował Krzysztof Andrzejewski. Niestety dla wszystkich sympatyków siatkówki, przepis ten zamknie drogę do awansu do PlusLigi wielu biedniejszym klubom.
Dopiero w ostatnim okresie poznaliśmy warunki, jakie muszą spełnić kluby, które chcą ubiegać się o miejsce w Ekstraklasie. Najpóźniej w maju zwycięscy ligi będą musieli złożyć aplikację do gry w PlusLidze. Stawiane są również klubom I ligi liczne wymagania: budżet w wysokości 3-4 mln złotych czy hala na co najmniej 1,5 miejsc. Szczególnie ta ostatnia kwestia może być problemem dla włodarzy Stali Nysa. - Nie ma się co czarować, nasz obiekt nie spełnia wymogów i nie zostanie dopuszczony. W Nysie od dawna mówi się o hali z prawdziwego zdarzenia, są projekty i kosztorysy, ale póki co nic się w tej kwestii nie dzieje. Może szansa gry w ekstraklasie zmieni tę sytuację, bo już będzie dla kogo halę zbudować - mówił z nadzieją w jednym z wywiadów Dariusz Pięt, prezes klubu z Nysy.