30 grudnia, mecz PlusLigi, porażka 0:3. 4 stycznia, mecz Pucharu Polski - przegrana 1:3. I wreszcie 7 stycznia, rewanżowe spotkanie Pucharu Polski - porażka "do zera". W krótkim czasie podopieczni Marka Kardoša przegrali mecze z tym samym zespołem - Jastrzębskim Węglem. - Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, z jaką drużyną gramy. Jastrzębski Węgiel został zbudowany po to, żeby wywalczyć nie o jeden, ale dwa medale: w mistrzostwach Polski i pucharze. Poza tym grają tam sami reprezentanci. Zarówno zespołowo, jak i indywidualnie są od nas lepsi, co widać było w ostatnich trzech meczach, gdzie wygraliśmy tylko jedną partię. Jeszcze dużo nam brakuje do poziomu, jaki chcielibyśmy reprezentować - podsumował ostatnie potyczki częstochowsko-jastrzębskie przyjmujący AZS-u, Krzysztof Gierczyński.
Akademicy z Częstochowy zakończyli rywalizację w Pucharze Polski, w PlusLidze zajmują ósmą lokatę. Odpadli również z walki o Puchar Konfederacji - na osłodę został Challenge Cup. - Szukamy swojego rytmu, żeby zaskoczył i żebyśmy grali w miarę równo - tłumaczył Gierczyński. - Dodam tylko, że jest to charakterystyczne dla obecnego sezonu PlusLigi, inne zespoły też się z tym męczą. Tyle tylko, że oni schodzą z wysokiego poziomu na trochę niższy, a my ze średniego na jeszcze niższy. Musimy ustabilizować na jakimś poziomie naszą grę - nie ukrywał nasz rozmówca.
Kiedy można się spodziewać wymarzonej stabilizacji? - Cały czas nad tym pracujemy, nie umiem powiedzieć, kiedy to będzie. Chciałbym, żeby nastąpiło to szybko. Wiem, że to jest ciężkie zadanie i znalezienie stabilizacji wcale nie jest takie proste, jak mogłoby się to wydawać - powiedział "Jerry".
W środę częstochowianie zmierzą się z portugalskim Fonte Bastardo Azores w ramach 1/16 finału Pucharu Challenge. - Są to groźni rywale, wygrali z niemiecką drużyną (evivo Düren - przyp. red.), a u siebie w hali stają się trudnym przeciwnikiem - ocenił Portugalczyków Gierczyński. - Poza tym sama hala - z tego, co widziałem - jest niska i niewygodna dla przyjezdnych ekip. My jesteśmy też przyzwyczajeni do tego, że kolor boiska różni się od kolorystyki hali - tam jest trochę inaczej. Ale trzeba zagrać w takich warunkach, jakie będą - zapowiedział przyjmujący biało-zielonych.
W dwóch ostatnich spotkaniach Krzysztof Gierczyński założył kapitańską opaskę. - To tylko pod nieobecność Dawida Murka - od razu zastrzegł. Jednakże w sobotnim meczu od początku drugiej partii zachowywał się jak rasowy kapitan - swoją dobrą postawą mobilizował kolegów z drużyny do dobrej gry. - Akurat tak się złożyło, że dostałem dwie czy trzy piłki, które udało się skończyć. Gdyby to przełożyło się na wygraną, to miałbym ogromną satysfakcję, ale niestety, tak się nie stało - ubolewał siatkarz. - Trochę te porażki bolą, ale trzeba uznać wyższość rywala - zakończył.