Na pozór egzotyczny i zupełnie nieznany rywal mający swą siedzibę niemalże na środku Oceanu Atlantyckiego postawił Akademikom trudne warunki. Częstochowianie zwłaszcza w trzeciej odsłonie napotkali na niezwykle silny opór gospodarzy i zwyciężyli dopiero w walce na przewagi. Niezwykłym atutem mistrza Portugalii okazała się również specyficzna hala rzadko spotykana w innych ligach europejskich. Środowy mecz potwierdził jednak, że Portugalczyków nie należy lekceważyć w perspektywie rewanżu. - Na pewno to nie jest drużyna z najwyższej półki, czy Ligi Mistrzów, ale to zeszłoroczny mistrz Portugalii i zespół złożony z niezwykle doświadczonych zawodników. Rewanż na pewno nie będzie łatwy i daleko jeszcze do awansu do kolejnej rundy. Musimy wygrać, jak najszybciej. Najlepiej 3:0. Nie możemy dać im się rozegrać, bo mogą przysporzyć nam problemów. Obowiązuje wciąż zasada "złotego seta", a nie chcemy, by ta wygrana na wyjeździe poszła na marne. To na pewno poukładana drużyna, która gra w podobnym składzie przez parę lat. Warto wspomnieć także o specyficznej hali. Jest mniejsza, świeci żółte światło i nie jest wcale łatwo tam zwyciężyć. Myślę, że ten zespół mógłby sobie poradzić w PlusLidze - ocenia szkoleniowiec Akademików, Marek Kardos.
Wygrywając na wyjeździe częstochowianie zrobili ogromny krok w stronę awansu do grona szesnastu najlepszych zespołów w ramach Challenge Cup. W rewanżu muszą jednak przypieczętować awans do kolejnej fazy. Historia zna bowiem różne przypadki i zwroty sytuacji. - To nie będzie łatwy mecz. Będziemy odczuwać dodatkowo w nogach poniedziałkowy mecz z zespołem z Olsztynem - wspomina Kardos. - Musimy ich zmusić do błędów. Oni się nie poddadzą i nie położą na boisku przed nami. Trzeba będzie zagrać konsekwentnie i na najwyższym poziomie. Myślę, że dużo łatwiej będzie się im u nas grało. Mecz zaplanowano bowiem na 19:00 naszego czasu. W Portugalii będzie wówczas 17:00 i może to wyjść dla nich z korzyścią i może to mieć znaczenie. Na Azorach mecz skończył się prawie po północy i musieliśmy się w dwa dni przestawić i zaadoptować do nowych warunków. Cieszę się, że naszym zawodnikom się to udało.
Specyficzna hala i nieobliczalny zespół, mający na swoim rozkładzie niemieckie evivo Duren nie były jedynymi przeszkodami, jakie w środę czekały na Azorach na częstochowską ekipę. Zadania nie ułatwiali im także arbitrzy, którzy zwłaszcza w końcówce pojedynku podjęli kilka niezbyt trafnych decyzji. - Na pewno było trochę kontrowersji, ale jak to się mówi zawsze, grając na wyjeździe trzeba dać 10% więcej od siebie, bo niektórzy arbitrzy bardziej, lub mniej pomagają gospodarzom. Sędziowie, to jednak ludzie i mają prawo popełniać błędy - podkreśla słowacki trener.
W środę po problemach zdrowotnych do gry powrócili Dawid Murek i Łukasz Wiśniewski, dwaj filarzy bez których ciężko wyobrazić sobie grę częstochowskiej drużyny. Kapitan Akademików zbytnio się jednak nie forsował i było widać asekurację w jego boiskowych poczynaniach. Czas powinien jednak pracować tylko na jego korzyść. - Mamy nadzieję, że tak właśnie będzie. Dawid tak naprawdę po jednym lekkim treningu siłowym od razu musiał zagrać w meczu. Myślę, że sobie poradził. Miał przede wszystkim za zadanie pokryć pół boiska w przyjęciu. Trochę mniej widoczny był w ataku, ale nie trenował w ogóle tego elementu tak, jak i zagrywki przez kilka dni. Mogę mieć do niego trochę zastrzeżeń w pewnych ważnych momentach meczu, ale on jest od podejmowania ryzyka w zagrywce. Inni popełnili więcej błędów i do nich mogę mieć pretensje - podkreśla.
Po pucharowych wojażach częstochowianie wracają do gry na krajowym podwórku. W poniedziałek na własnym boisku podejmą bezpośredniego rywala w tabeli PlusLigi, Indykpol AZS Olsztyn. Mecz może mieć kluczowe znaczenie dla układu dolnych rejonów tabeli. - Dla nas każda wygrana jest naprawdę cenna. Zwycięstwo w każdym stosunku nas interesuje. Z drugiej strony, chcemy się zrewanżować za porażkę z pierwszej rundy, gdzie dość gładko przegraliśmy 3:0 - kończy Marek Kardos.