Bojowi jak zawsze - relacja z meczu Skra Bełchatów - AZS Politechnika Warszawska

Siatkarze AZS Politechniki Warszawskiej idą za ciosem. I choć bełchatowskiej twierdzy nie zdobyli, to wyrwali faworyzowanym rywalom bardzo istotny w kontekście walki o jak najwyższą lokatę w tabeli po fazie zasadniczej punkt.

Waleczność i serce zostawione na boisku naprawdę mogą zdziałać cuda. Doskonale wiedzą o tym siatkarze AZS Politechniki Warszawskiej, którzy nie oglądając się na malującą się w czarnych barwach przyszłość klubu, do każdego kolejnego spotkania przystępują z coraz większą werwą. I to procentuje - tym razem Inżynierowie co prawda polegli w Bełchatowie, lecz i tak mogli się cieszyć ze zdobycia na trudnym terenie cennego oczka.

W szeregach Inżynierów zabrakło w tej potyczce Patricka Steuerwalda i Damiana Wojtaszka. Ich absencja nie była jednak tak bardzo widoczna, jak by się tego można było początkowo spodziewać. Cierpiący na dolegliwości zdrowotne zawodnicy (zmagają się z urazem nogi) znaleźli sobie bowiem godnych zastępców - odpowiednio Macieja Gorzkiewicza i Macieja Olenderka. Team mistrzów kraju wyszedł z kolei na to spotkanie w rezerwowym składzie. W wyjściowej szóstce zabrakło etatowych "bomb" - Mariusza Wlazłego, Bartosza Kurka i Michała Winiarskiego, a także MVP finałowego turnieju Pucharu Polski - Miguela Falaski. Szybko jednak okazało się, że o pozytywny wynik bez bełchatowskich gwiazd może być w tym pojedynku trudno, co też było przyczyną sięgnięcia przez trenera Jacka Nawrockiego po swoich pewniaków jeszcze w premierowej odsłonie.

Stołeczni gracze przede wszystkim bardzo dobrze weszli w tę konfrontację. Nie od dziś wiadomo, że dobrze radzą sobie w starciach z wyżej notowanymi zespołami, że grają w nich bez kompleksów. "Rezerwowa" taktyka bełchatowian niemal natychmiast straciła rację bytu. Wejście podstawowych graczy nieco odmieniło postawę gospodarzy, lecz na zatrzymanie rozpędzonych warszawiaków było już w tym secie za późno.

O tym, ile Wlazły i spółka znaczą dla PGE Skry Bełchatów, mogliśmy się przekonać w kolejnych partiach. Nie dość stwierdzić, że "Szampon" został wybrany najbardziej wartościowym zawodnikiem tego spotkania, zapisując na swoim koncie dwadzieścia dwa punkty. Niewiele mniej, bo siedemnaście, zdobył dla bełchatowskiego teamu równie ważny w drużynie Kurek. Co by się stało, gdyby szkoleniowiec Skry nie mógł w tej potyczce desygnować do gry swoich asów? Czy Politechnika byłaby w stanie zwyciężyć, może i nawet 3:1? Nie jest to wykluczone, szczególnie w obliczu wyniku w trzecim secie (26:24 na korzyść gospodarzy).

W ekipie przyjezdnych pierwsze skrzypce grał przede wszystkim Wojciech Żaliński. Dobrą zmianę dał również Paweł Mikołajczak, który wszedł na parkiet w trzecim secie w zastępstwie gorzej spisującego się Grzegorza Szymańskiego. Mało brakowało, a Inżynierowie cieszyliby się z triumfu. Walka w tie-breaku była bowiem bardzo zacięta. Politechnika obroniła nawet dwie piłki meczowe! Trzeciej szansy bełchatowianie już jednak nie zmarnowali, wskutek czego to oni wygrali ostatecznie 3:2.

PGE Skra Bełchatów - AZS Politechnika Warszawska 3:2 (21:25, 25:17, 26:24, 23:25, 15:13)

Skra: Paweł Woicki, Wytze Kooistra, Konstantin Cupković, Michał Bąkiewicz, Marcin Możdżonek, Karol Kłos, Paweł Zatorski (libero) oraz Michał Winiarski, Bartosz Kurek, Miguel Angel Falasca, Mariusz Wlazły.

Politechnika: Maciej Gorzkiewicz, Grzegorz Szymański, Wojciech Żaliński, Krzysztof Wierzbowski, Marcin Nowak, Ardo Kreek, Maciej Olenderek (libero) oraz Maciej Zajder, Janusz Gałązka, Paweł Mikołajczak.

MVP: Mariusz Wlazły.

Źródło artykułu: