Więcej krótszych setów! - II cz. rozmowy z Mauro Berruto, trenerem kadry Włoch

W drugiej części rozmowy z Mauro Berruto, selekcjonerem włoskiej kadry siatkarzy, portal SportoweFakty.pl poruszył tematy związane z aktualną sytuacją siatkówki na świecie. Co ciekawe, trener z Italii ma w zanadrzu kilka pomysłów na zrobienie ze swojej dyscypliny jeszcze bardziej spektakularnego sportu!

> I cz. rozmowy z Mauro Berruto

Joanna Seliga: We Włoszech prawdziwym fenomenem jest futbol. Dlaczego, mimo najsilniejszej ligi świata, piłka siatkowa jest na płw. Apenińskim zdecydowanie mniej popularna?

Mauro Berruto: Jest to pytanie, na które można odpowiedzieć na tysiąc różnych sposobów... Od lat, właściwie od zawsze w krajach łacińskich piłka nożna jest sportem najbardziej lubianym i uprawianym. Ja wierzę jednak w to, że siatkówka (i w Italii, i w każdym innym kraju świata) nie powinna oglądać się na futbol, nie powinna traktować piłki możnej jako punktu odniesienia. Piłka siatkowa to kompletnie inna rzecz i kropka!

Włoska reprezentacja nie zakwalifikowała się jeszcze do Londynu, lecz już teraz jest w opinii wielu stawiana w jednym szeregu z innymi faworytami olimpiady. Słusznie?

- Niech mi ktoś pokaże tych ekspertów... Powinni wiedzieć, że my, Włosi, jesteśmy niebywale przesądni! (śmiech) Ale żarty na bok... Aktualnie moja energia i uwaga koncentrują się na turniejach kwalifikacyjnych. Najpierw musimy więc zrealizować cel, jakim jest awans. Wszystko inne nie ma dla nas najmniejszego znaczenia.

W Japonii kwalifikacja zdawała się być na wyciągnięcie ręki... Czego zabrakło, by móc świętować awans już wtedy?

- Zabrakło nam... Tak naprawdę jedynie dwóch partii. Dwa sety po jedenastu meczach... Ale nie ma w nas żalu po tym turnieju. Drużyny, które uzyskały tam awans, były od nas lepsze i na to zasłużyły. Moim zdaniem wcale nie oddaliliśmy się od swojego celu. Chcemy teraz wykorzystać swoje szanse w zbliżających się kwalifikacjach, by móc dalej ulepszać naszą grę. Powiedziałbym nawet, że po Pucharze Świata pozostałe reprezentacje powinny nabrać jeszcze większego respektu do kadry Włoch.

Jeszcze kilka lat temu Azzurri znajdowali się w dołku. Aktualnie jednak wracają do światowej czołówki. Jakie są mocne strony prowadzonej przez pana ekipy?

- Nie mogę jeszcze powiedzieć, że nasze silne punkty przewyższają nasze słabości. Muszę jednak podkreślić, że jestem dumny z tego, co do tej pory razem zrobiliśmy. Odczuwamy wciąż jednak ogromny głód sukcesu!

Który zespół może zagrozić Włochom na igrzyskach olimpijskich?

- Nie będę oryginalny - oczywiście Brazylia i Rosja. Nie bez powodu to właśnie te dwie drużyny przewodzą światowemu rankingowi.

W 2004 r. miał pan okazję być w sztabie szkoleniowym reprezentacji Włoch. Azzurri zdobyli wówczas srebrny medal. Dzisiaj realia są inne, ale cel pozostaje chyba wciąż taki sam. Czy Włosi są w stanie sprostać oczekiwaniom swoim i swoich kibiców?

- Może się powtórzę, ale... Teraz w naszej podświadomości znajduję się tylko i wyłącznie kwalifikacja olimpijska. Najpierw awans, potem ewentualnie pomyślimy nad wyznaczeniem sobie kolejnych celów.

Co pan sądzi o polskiej reprezentacji siatkarzy i jej potencjale?

- Polska kadra wykonała kawał naprawdę dobrej roboty, szczególnie gdy spojrzymy na jej dokonania z perspektywy problemów zdrowotnych niektórych jej graczy. Spośród wszystkich trzech imprez, w których odniosła sukcesy w zeszłym sezonie i w których reprezentacja Włoch miała okazję sprawdzić jej możliwości, najbardziej w wykonaniu podopiecznych Andrei Anastasiego podobał mi się Puchar Świata.

PlusLiga - temat całkowicie abstrakcyjny czy może chciałby pan kiedyś spróbować sił w polskiej lidze?

- Praca w PlusLidze jest oczywiście jedną z opcji, nie jest niemożliwa. Jej poziom organizacyjny jest naprawdę fantastyczny. Publiczność, która tak tłumnie zjawia się na każdym meczu... To niesamowite! Doskonale pamiętam ubiegłoroczny memoriał Huberta Wagnera: atmosfera, jaką wytworzyli kibice w trakcie, bądź co bądź, turnieju towarzyskiego, wydawała mi się wprost niewiarygodna!

Jak wspomina pan pracę z narodową drużyną Finlandii? Zrobił pan dla tamtejszej siatkówki naprawdę wiele.

- Praca w Finlandii stanowiła punkt zwrotny i w mojej karierze, i w życiu osobistym. Z tego kraju przywiozłem same cudowne wspomnienia. Wspólnie się rozwinęliśmy - ja i moja drużyna. Kiedy myślę o wiktorii prowadzonej przez siebie drużyny odniesionej nad Brazylią w obecności sześciu i pół tysiąca kibiców w Tampere w rozgrywkach Ligi Światowej 2009... Wydaje mi się, że nadal śnię, wciąż mam gęsią skórkę.

Dotychczas pracował pan z klubami włoskimi i greckimi. Jak można opisać i skonfrontować ze sobą ligi w Italii i Grecji?

- Grecja to wspaniały kraj, w którym sam mógłbym na pewno mieszkać. Poziom organizacji tamtejszej ligi znacząco jednak odbiega od tych cudownych realiów. Mimo wszystko jednak doświadczenie, jakie udało mi się tam zdobyć, jest bezcenne. Mogę zapewnić, że praca trenerska w Grecji i Finlandii pokazuje, że różnorodność jest tak naprawdę bogactwem.

W swojej karierze łączył już pan pracę w kadrze narodowej z pracą w klubie. Czy nie było nigdy problemów z pogodzeniem obu tych zajęć?

- Pracowałem w ten sposób sześć lat i nigdy nie pomyślałem, że mogą się one wzajemnie wykluczać. Obecnie jednak włoska federacja poprosiła mnie o skupienie się tylko i wyłącznie na pracy z reprezentacją. Myślę, że to odpowiedni czas na pracę z jednym teamem, także dla mnie. Uważam jednak, że zajęcia te absolutnie ze sobą nie kolidują. Praca na dwóch frontach może być co najwyżej większym wysiłkiem.

Myślał pan kiedyś o poprowadzeniu żeńskiej drużyny?

- Także i w tym wypadku niczego nie mogę wykluczyć! Na pewno byłoby to fascynującym wyzwaniem.

W jakim kierunku idzie piłka siatkowa? Techniki, siły, a może jeszcze czegoś innego?

- Ostatnie lata pokazały, że siatkówka może być bardziej ekspresyjna niż siłowa. Mam nadzieję, że owa tendencja zostanie zachowana. Jest ona jednak taką dyscypliną, w której sama technika nie rozwiąże wszystkich problemów… Dlatego sekretem jest najlepsze z możliwych połączenie siły fizycznej, techniki i... siły mentalnej.

Co można jeszcze zrobić, by uczynić siatkówkę atrakcyjniejszą?

- Zrobiono już w tym celu bardzo wiele. Wierzę, że dzisiaj nasz sport powinien przede wszystkich ustabilizować swoje zasady i reguły. Może jedynym eksperymentem, który chciałbym wypróbować - mówię w tym momencie o siatkówce w wydaniu męskim - byłoby podniesienie siatki o kilka centymetrów. Co więcej, niezłym pomysłem byłoby wprowadzenie większej liczby krótszych setów, np. siedem partii po piętnaście punktów każda. Mimo wszystko uważam jednak, że piłka siatkowa jest już i tak niesamowicie spektakularną dyscypliną.

Czy piłka siatkowa ma szansę zdetronizować kiedykolwiek piłkę nożną?

- Odpowiedź marzyciela brzmiałaby: Tego bym sobie właśnie życzył. Jaka byłaby natomiast moja szczera odpowiedź? Niestety (lub może właśnie "stety") nie.

Źródło artykułu: