Kędzierzynianie a sprawa zdrowotna

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle od dłuższego czasu boryka się z poważnymi problemami kadrowymi. Z powodu kontuzji grać nie może nadal czterech siatkarzy. Najgorzej sytuacja wygląda na środku siatki. Jak obecnie jawi się kwestia zdrowia podopiecznych Krzysztofa Stelmacha?

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle to nadal bardziej szpital niż klub siatkarski. Jeszcze do niedawna z wszelkiego rodzaju urazami zmagało się aż pięciu graczy. Wprawdzie do gry i względnego zdrowia powrócił już Guillaume Samica, lecz i tak czterech kontuzjowanych to o czterech za dużo.
Sebastian Świderski

- kontuzja mięśnia czworogłowego, Patryk Czarnowski - problemy ze strukturą kostną kości piszczelowej, Jurij Gladyr - uraz kolana i w końcu Sebastian Warda - złamanie palca lewej ręki. Jak widać, najbardziej dramatycznie sytuacja przedstawia się na środku siatki. Na brak zdrowia narzeka bowiem w Kędzierzynie-Koźlu trzech zawodników grających na pozycji środkowego. Jedynym dyspozycyjnym środkowym jest Wojciech Kaźmierczak. Jak sam jednak mówi, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem...

- Generalnie chcemy grać swoje, wrócić do swojej siatkówki - tej, którą prezentowaliśmy na początku sezonu, a którą gdzieś potem zatraciliśmy - podkreślił popularny "Kangur". - Spowodowane to było też po części właśnie naszymi problemami, ale chcemy od tego uciec, zostawić to gdzieś z boku - wolał odciąć się od narzekania na niefortunny zbieg okoliczności oraz kłopoty. Jego zdaniem, trzeba przyjąć sytuację taką, jaka jest. - Podkreślę to raz jeszcze - musimy ponownie zacząć grać tak, jak na starcie PlusLigi, kiedy szło nam naprawdę dobrze - dodał bez wahania. Przypomnijmy, że przez wiele tygodni to właśnie ZAKSA, a nie Skra, była postrachem ligi i mogła poszczycić się pierwszą lokatą w ligowej tabeli. Obecnie podopieczni Krzysztofa Stelmacha znajdują się na miejscu drugim, a do obrońców tytułu z Bełchatowa tracą trzy punkty.

Kiedy w końcu ZAKSA wyczerpie limit pecha? Wydawać by się mogło, że gorzej być nie może. A co istotne - już niedługo PlusLiga wkroczy w decydującą fazę, w której ważyć się już będą losy mistrzostwa Polski. Czy kędzierzynianie zdołają do tej pory podreperować swoje zdrowie? - Powoli, powoli idzie chyba ku lepszemu. Sytuacja kadrowa powoli się stabilizuje - zapewnia z pewną dozą optymizmu Kaźmierczak. - Zbliżają się play-offy, trzeba w nich wystartować z jak najlepszego miejsca, jak najwyższa pozycja wyjściowa będzie bardzo ważna - dodał, podkreślając przy tym, jak ważny byłby w tej sytuacji powrót wykluczonych z gry kolegów.

Środek siatki to wciąż największa bolączka ZAKSY.
Środek siatki to wciąż największa bolączka ZAKSY.

Wicemistrzowie kraju muszą sobie jednak radzić. Trener Krzysztof Stelmach próbował już wielu rozwiązań. Najnowszy, wymuszony ogromną dziurą na środku siatki, wydawał się początkowo dość kontrowersyjny, lecz chyba też mimo wszystko nieunikniony. W obliczu kłopotów z obsadą pozycji drugiego środkowego partnerem Wojciecha Kaźmierczaka jest bowiem nominalny atakujący - Dominik Witczak.

- Dominik normalnie nie gra na środku siatki, ale i tak radzi sobie bardzo dobrze - chwali swoje kolegę "Kangur. Dlaczego wybór padł akurat na atakującego? Możliwa była przecież jeszcze opcja gry na środku z Samikiem. Chodziło jednak przede wszystkim o wszechstronność Witczaka związaną z jego grą na plaży. Co ciekawe, ma on już na koncie nagrodę dla najlepszego siatkarza w meczu z AZS-em Częstochowa, w trakcie którego występował właśnie na środku siatki!

Wojciech Kaźmierczak nie ukrywał jednak w rozmowie z naszym portalem, że cała drużyna z niecierpliwością czeka na powrót do zdrowia swoich środkowych. - Naprawdę ciężko gra się z jednym środkowym. Trzeba się mocno sprężać - nie miał co do tego wątpliwości. - Na pewno już niedługo wróci do nas Patryk (Czarnowski - przyp. red.), jego powrót bardzo nam pomoże - dodał z optymizmem w głosie.

Kędzierzynianie nie zamierzają jednak rwać szat i z nadzieją patrzą w przyszłość. Wiedzą, że to oni są kowalami swojego losu. - Nie chcemy nad tym płakać, no bo co się stało, to się już nie odstanie. Musimy zacisnąć zęby i grać. To my bierzemy przecież odpowiedzialność za wynik. Pomagamy sobie, jak tylko możemy. Jeden walczy za drugiego - zapewnił o dobrej atmosferze w zdziesiątkowanym teamie. - Jesteśmy dobrej myśli, bo naprawdę - jeśli kontuzjowani gracze wrócą, wyeliminujemy też nasze mikrourazy, które cały czas się gdzieś plączą w drużynie - będziemy jeszcze mocniejsi! - zakończył z uśmiechem.

Źródło artykułu: