Nie tak miało wyglądać świętowanie okrągłej rocznicy 90-lecia istnienia klubu BKS Stal, w którym oprócz sekcji siatkarskiej jest także piłkarska. W Bielsku-Białej miała być fiesta z okazji zdobycia przynajmniej brązowego medalu mistrzostw Polski przez siatkarki BKS-u Aluprof, które rokrocznie sięgały po trofea w polskiej lidze. Jest tymczasem klapa i spore rozczarowanie.
Przed sezonem wiadomo było, że zespół Aluprofu czekają spore zmiany. Z klubu odeszło siedem, w większości podstawowych siatkarek w ubiegłych latach, zawodniczek, które decydowały o obliczu drużyny. Tak naprawdę wypadł kręgosłup drużyny i włodarze klubu oraz sztab szkoleniowy stanęli przed zadaniem zbudowania zespołu od podstaw. Zadania tego podjął się młody trener Mariusz Wiktorowicz, który po raz pierwszy w swojej krótkiej karierze szkoleniowej samodzielnie objął drużynę.
Opiekun bielszczanek przekonywał, iż ma swoją wizję prowadzenia zespołu i do niej będzie dobierał odpowiednie zawodniczki. W przerwie letniej przed obecnym sezonem zakontraktowano w większości młode siatkarki, w tym zagraniczne, o których kibice niewiele wiedzieli. Do tego już w trakcie rozgrywek klub musiał poszukać na rynku siatkarskim nowej libero, bowiem dotychczas podstawowa Agata Sawicka doznała kontuzji. Jak się okazało - mimo szumnych zapowiedzi, że na parkiet wróci - zawodniczka cały sezon oglądała z trybun.
Trzy amerykańskie siatkarki i Belgijka Liesbet Vindevoghel grały poprawnie, ale bez większego błysku - może poza Alexis Crimes, która jednak 2012 rok z powodu urazu musiała spisać na straty. Joanna Wołosz, Sylwia Pelc czy Klaudia Kaczorowska miały okresy bardzo dobrej gry, które jednak przeplatały słabymi występami. Trener Wiktorowicz przez cały sezon szukał optymalnego ustawienia. Niestety go nie znalazł.
W Bielsku-Białej zawsze ostrzono sobie apetyty na wysokie miejsca, a presja na drużynę była duża. Choć trener Wiktorowicz zapewniał, że przebudowany team potrzebuje przynajmniej dwóch lat na pełne zgranie, to jednak zdawał sobie sprawę, że jakieś trofeum musi wywalczyć. Teraz, gdy już wiadomo, że po obfitych latach przyszedł rok posuchy, z pewnością dojdzie w klubie do rozliczeń. Przyszłość szkoleniowca w BKS-ie nie jest pewna.
- Zadecydował ten drugi mecz w Dąbrowie Górniczej - przyznała z grymasem po sobotnim, przegranym spotkaniu 2:3 rozgrywająca Aluprofu Joanna Wołosz. Na twarzach młodych siatkarek z Bielska-Białej rysowało się duże rozczarowanie. Niektóre, jak Klaudia Kaczorowska, ze łzami w oczach nie chciały rozmawiać z dziennikarzami. Tylko doświadczone Natalia Bamber-Laskowska i Karolina Ciaszkiewicz trzymały emocje na wodzy.
Spokojne były Amerykanki, których przyszłość w Bielsku-Białej stoi jednak pod dużym znakiem zapytania. Siatkarki miały krótkie kontrakty i nie wiadomo, czy klub będzie stać na ich opłacanie w przyszłym roku; zważywszy również na to, iż prezentowały się co najwyżej poprawnie. - Tauron MKS Dąbrowa Górnicza to dobry zespół. Okazał się lepszy. My musimy starać się, aby w przyszłym sezonie być lepszą drużyną. Co do mojej przyszłości, to kontrakt wygasa mi po sezonie. Jeśli działacze wyrażą takie zainteresowanie, to chciałabym zostać w tym klubie - powiedziała portalowi SportoweFakty.pl jedna z nich, rozgrywająca Cassidy Lichtman.
Przed nami teraz z pewnością krótki czas względnego spokoju wokół BKS-u Aluprof Bielsko-Biała. Po nim nadejdzie czas podsumowań i koniecznych rozliczeń. Kogo one dotkną? Czy tylko zawodniczki, a może także trenera Wiktorowicza i cały sztab szkoleniowy? Przekonamy się niebawem.
Agata jest zdrowa i trenowała od połowy lutego normalnie, czując się znakomicie na boisku, ale grała Czytaj całość