Od pierwszej akcji spotkania wszystko wskazywało na to, że pojedynek będzie wyrównany. Dość niespodziewanie inicjatywę na początku miały Serbki, prowadzone przez niezawodną w ataku Jovanę Brakocević. Po zwycięstwie w premierowej odsłonie siatkarki z Bałkanów osiadły nieco na laurach.
Po drugiej stronie nie próżnowały Paula Pequeno oraz Fernanda Rodrigues. To właśnie te dwie siatkarki były motorem napędowym reprezentacji Canarinhos. Wyrównana postawa obu zespołów zaowocowała tie-breakiem. Nic nie zwiastowało tego, co się w nim zdarzy.
Brazylijki całkowicie zdominowały wydarzenia na parkiecie. Przeciwniczki nie zostały dopuszczone do głosu nawet przez chwilę. Rozpoczęły od prowadzenia 5:0 i z każdą kolejną akcją powiększały swoją przewagę. Bezradne Serbki zostały zatrzymane przez kanarkową ścianę, która nie przepuszczała żadnych ataków, a jeśli już, to lądowały one poza polem gry. Ostatecznie decydująca partia zakończyła się wynikiem 15:5!
- Ciągle nie możemy poradzić sobie z współpracą bloku i obrony. Brazylijki grały bardzo szybko i nie byłyśm w stanie wychwycić ich ataków - tłumaczyła na pomeczowej konferencji Maja Ognjenović, serbska kapitan. - Miałyśmy lepsze i gorsze momenty, wzloty i upadki. Czasami traciłyśm koncentrację, ale na szczęście tylko na moment. Jestem zadowolona z naszego serwisu i tego, jak grałyśmy w tie-breaku - przyznała druga z zawodniczek na konferencji - Fernanda Rodrigues.
Serbia - Brazylia 2:3 (25:21, 18:25, 23:25, 25:23, 5:15)
Serbia: Brakocević, Krsmanović, Vesović, Ognjenović, Veljković, Mihajlović, Cebić (libero) oraz Zivković, Malesević, Rasić, Starović, Blagojević.
Brazylia: C. Silva, Pequeno, Adenizia, Mari, Fernanda, Rodrigues, Camila (libero) oraz Joyce, Guimaraes, Caixeta, Dani Lins.
Z Łodzi, dla SportoweFakty.pl,
Miłosz Marek