Łatwy triumf Resovii na inaugurację ligi - relacja ze spotkania Asseco Resovia Rzeszów - Indykpol AZS Olsztyn

Asseco Resovia Rzeszów zaliczyła stosunkowo łatwe zwycięstwo na inaugurację PlusLigi. Pasy wygrały w sobotę z ostatnią drużyną PlusLigi z zeszłego sezonu - Indykpolem AZS-em Olsztyn 3:0.

Sobotnie spotkanie w rzeszowskiej hali Podpromie rozpoczęło się dość wyrównanie. Wynik otworzył przyjmujący Resovii - Olieg Achrem. Chwilę później głos zabrali przyjezdni, którzy przede wszystkim dzięki bardzo dobrej grze Wojciecha Ferensa i Bartosza Krzyśka w ataku, schodzili na pierwszą przerwę techniczną prowadząc 7:8. W początkowej fazie meczu, nie licząc jednego błędu, efektownie po prostej atakował nowy nabytek Pasów - Zbigniew Bartman. 1-punktowe prowadzenie gości utrzymywało się stosunkowo długo, jednak kilka "oczek" pod rząd wywalczyli miejscowi i to oni prowadzili podczas drugiej przerwy technicznej 16:15. Niemal każdy atak w pierwszej serii kończył Achrem, który był najjaśniejszą postacią na parkiecie. W końcówce coraz bardziej zaczęli gubić się olsztynianie, którzy popełniali liczne błędy zwłaszcza w przyjęciu. Wykorzystali to podopieczni trenera Andrzeja Kowala. Pod koniec seta skutecznie w bloku i ofensywie grał Wojciech Grzyb. Dodajmy, że środkowy Asseco Resovii zmienił styl zagrywki, dzięki czemu sprawiał spore problemy rywalom. Inauguracyjny set zakończył się victorią gospodarzy 25:21.

Drugą odsłonę lepiej po raz kolejny zaczęli Resoviacy, jednak tuż po chwili do gry wrócili zawodnicy Indykpolu AZS-u, którzy objęli prowadzenie 2:4. Krótko po tym stracili jednak kilka piłek pod rząd i Resovia odskoczyła rywalom na trzy punkty (8:5), taka falowa gra olsztynian powtarzała się dość często, jednak po przerwach branych przez trenera Radosława Panasa, goście starali się odrabiać straty. Przy piłkach sytuacyjnych jego podopieczni mieli spore problemy, niezbyt dobrze grał libero olsztyńskiego klubu - Michał Żurek, a coraz lepszy blok na Krzyśka stawiali miejscowi. Z każdą minutą spotkania rozkręcali się gospodarze, którzy w końcówce drugiego seta jeszcze bardziej uciekli przeciwnikom. Ostatecznie dopiero przy trzeciej piłce setowej dla Resovii, zakończyli drugi set (25:22).

Trzecią partię zdecydowanie lepiej rozpoczęli olsztynianie. Asem popisał się Krzysiek (drugim w meczu) oraz chwilę później zablokował na siatce Zbigniewa Bartmana. Na zagrywce nie błyszczeli Bartman i Achrem, którzy posyłali piłki w siatkę. Gospodarze nie wykorzystywali swoich szans na skrzydłach i musieli schodzić na pierwszą przerwę techniczną ustępując przyjezdnym (5:8). Tuż po przerwie rzeszowianie zdołali natychmiastowo odrobić straty (10:8). Bardzo mocną zagrywką przyczyniali się do wywalczania kolejnych punktów. Na parkiecie błyszczał środkowy - Wojciech Grzyb, który nie dawał najmniejszych szans w przyjęciu gościom. Podczas drugiej przerwy technicznej na tablicy widniało 16:13 dla miejscowych. Pod koniec seta na parkiecie pojawił się Nikola Kovacević, który powrócił do gry po kontuzji. Resoviacy niesieni dopingiem rzeszowskiej publiczności, powiększyli przewagę nad rywalami i trzeciego seta wygrali zdecydowanie (25:17). Zawodnikiem meczu został Grzyb, który imponował w sobotnim meczu fenomenalną formą i bardzo często był wykorzystywany przez rozgrywającego rzeszowian - Lukasa Tichacka.

Pod względem finansowym Asseco Resovia Rzeszów i Indykpol AZS Olsztyn to dwa inne kluby. Spora różnica pomiędzy tymi ekipami widoczna była także na parkiecie. Drużyna prowadzona przez trenera Panasa jest jednak stosunkowo młoda i z biegiem sezonu powinna grać coraz pewniej. W sobotę obyło się zatem bez niespodzianki. Dodajmy, że już we wtorek kolejny mecz w hali Podpromie - rzeszowianie zmierzą się z ekipą PGE Skry Bełchatów.

Asseco Resovia Rzeszów - Inydkpol AZS Olsztyn 3:0 (25:21, 25:22, 25:17)

Asseco Resovia Rzeszów: Tichacek, Achrem, Lotman, Grzyb, Kosok, Bartman, Ignaczak (Libero) oraz Perłowski, Schops, Buszek, Dobrowolski, Kovacević.

Inydkpol AZS Olsztyn: Hernan, Hain, Ferens, Szarek, Krzysiek, Sobala, Żurek (Libero) oraz Mariański, Kvalen, Gunia.

Źródło artykułu: