Po zaciętej i nerwowej walce dąbrowianki mogły cieszyć się z pierwszej wygranej w tegorocznej edycji Ligi Mistrzyń. We wtorek na własnym parkiecie pokonały bowiem mocny zespół Azerrail Baku. Spotkanie nie od początku układało się po myśli gospodyń, które popełniały błędy w przyjęciu, miały problemy z kończeniem ataku, a ich zagrywka nie sprawiała rywalkom zbyt dużych problemów. - Nie zaczęłyśmy dobrze, ale nie poddałyśmy się, mimo że miałyśmy problemy w dwóch pierwszych setach. Nie wychodziło nam idealnie na przyjęciu, ale miałyśmy problem przede wszystkim na zagrywce. Rywalki nie popełniały dużej liczby błędów, a my tak - przyznała Frauke Dirickx, rozgrywająca dąbrowskiej ekipy.
Jednak od trzeciego seta na parkiecie kibice mogli oglądać inne oblicze drużyny Tauronu MKS. Zagłębianki pokazały na co je stać i w trzeciej odsłonie wręcz zdemolowały rywalki, które nie radziły sobie w przyjęciu i ataku - skończyły tylko 6 na 30 ataków - i ostatecznie zdobyły tylko 10 punktów. Natomiast w czwartej odsłonie walka była zacięta i bardzo emocjonująca, ale lepiej z emocjami i na parkiecie poradziły sobie dąbrowianki. - Pokazałyśmy, że jeśli się gra i nie rozpamiętuje się poprzednich akcji, to zawsze można wygrać. Zaczęłyśmy lepiej blokować, ogólnie lepiej zagrałyśmy w obronie, przez co prościej nam było przejąć kontrolę, co przełożyło się na wynik - podkreśliła Dirickx.
W tie-breaku drużyna Alessandro Chiappiniego wyszła na boisko bardzo zmobilizowana i zdołała wypracować sobie trzypunktową przewagę. Jednak i w tej odsłonie dąbrowianki udowodniły, że tworzą waleczny zespół. Po zmianie stron na parkiecie znowu rozgorzała walka, lecz po ostatniej kontrze w wykonaniu Ivany Plchotovej to gospodynie i zgromadzeni w hali kibice mogli cieszyć się z efektownego zwycięstwa. - W tie-breaku popełniłyśmy kilka błędów, ale nie przestałyśmy walczyć, co przyniosło dobry efekt w postaci wygranej - wyjaśniła zadowolona z końcowego wyniku.
Dąbrowianki odrodziły się i w świetnym stylu triumfowały. Co miało na to wpływ? Czy trener Waldemar Kawka odpowiednio je zmobilizował przed trzecim setem? Czy może jest to zasługa rozmowy między siatkarkami? - Powiedziałyśmy sobie, że musimy walczyć, gdyż możemy wygrać. Wszystkie pomagałyśmy sobie i czekałyśmy, co się stanie, gdy damy z siebie sto procent. Na szczęście przyniosło to szczęśliwe zakończenie - Frauke Dirickx zaznaczyła z uśmiechem.