Kielczanie, choć zwyciężyli nie zachwycili swoją grą i zafundowali swoim kibicom prawdziwą huśtawkę nastrojów. Pierwszy set nie zwiastował problemów ekipy Dariusza Daszkiewicza. Częstochowianie do drugiej przerwy technicznej dotrzymywali, co prawda kroku gospodarzom, ale w końcówce nie mieli już kompletnie nic do powiedzenia. Od stanu 16:14 inicjatywę przejęli gracze Effectora i w mgnieniu oka wypracowali sobie pokaźną przewagę. Pierwszoplanową rolę w ekipie z Kielc odgrywał przyjmujący, Nikołaj Penczew, a podobnie, jak w poprzednich spotkaniach częstochowianie nie ustrzegli się także własnych błędów. Po dwóch blokach na Grzegorzu Boćku, autowym ataku Miłosza Hebdy i skutecznej kiwce w wykonaniu Miłosza Zniszczoła, gospodarze prowadzili już 20:15. Effector nie zamierzał jednak zwalniać tempa i dobił wręcz bezradnego przeciwnika. Częstochowianie kompletnie stanęli i nie byli w stanie odpowiedzieć. W końcówce znów dwoił się i troił w ataku Penczew, a seta zakończył blok na Hebdzie.
Akademicy nie złożyli jednak broni i już od pierwszych piłek drugiego seta doszli do głosu. Szybko zrobiło się 4:1 dla ekipy Marka Kardosa. Gra z obu stron była niezwykle szarpana, ale cały czas wynik pod kontrolą mieli przyjezdni, którzy po drugiej przerwie technicznej włączyli wyższy bieg. Do gry wreszcie włączył się kompletnie niewidoczny w inauguracyjnej partii Grzegorz Bociek, a Akademicy znaleźli również sposób na zatrzymanie rewelacyjnie dotąd spisującego się Penczewa. Kielczanie dopiero przy piłce setowej dla rywali poderwali się do walki i po udanej kontrze w wykonaniu Adriana Staszewskiego i autowym ataku częstochowian, odrobili dwa oczka z rzędu (19:24). Nadzieje miejscowych szybko pogrzebał jednak skutecznym atakiem Michał Kaczyński i tym samym na tablicy wyników pojawił się remis 1:1.
Obraz gry w kolejnym secie zmienił się niczym w kalejdoskopie. Znów nieskutecznością razili częstochowianie, co było tylko wodą na młyn dla siatkarzy Effectora. Kielczanie fantastycznie radzili sobie zwłaszcza w bloku, w czym brylował Miłosz Zniszczoł. Boleśnie przekonał się o tym kilkukrotnie Adrian Hunek. Wiele ożywienia w poczynania ekipy z Kielc wniósł także Armando Danger, który zastąpił Tomasza Józefackiego. Kubański atakujący był niezwykle skuteczny. W końcówce ponownie zafunkcjonował kielecki blok, a seta asem serwisowym zakończył Grzegorz Kokociński, który ustrzelił Jakuba Bika.
Najbardziej emocjonującą w całym pojedynku okazała się czwarta odsłona. Cały czas rezultat oscylował bowiem w granicach remisu z lekkim wskazaniem na częstochowian, którzy za sprawą dobrej gry szczególnie Grzegorza Boćka i Michała Kaczyńskiego do drugiej przerwy technicznej utrzymywali dwupunktową przewagę. Po chwili trzy punkty z rzędu wywalczyli kielczanie, ale w końcówce nerwy na wodzy utrzymali goście. Najpierw przy stanie 20:21 udanym atakiem z drugiej linii popisał się Hebda, a w kolejnej wymianie piłkę w aut posłał Danger. Na nic zdała się także wideo weryfikacja i częstochowianie prowadzili już 23:20. Po przerwie o którą poprosił Dariusz Daszkiewicz w aut zaserwował, co prawda Andrzej Stelmach, ale kolejne dwie akcje należały do Akademików. Najpierw na pojedynczym bloku poradził sobie Bociek, a w ostatniej akcji atak Dangera podbił Stelmach i goście wyprowadzili skuteczną kontrę. Zwycięzcę tym samym miał wyłonić tie-break.
Decydującą partię cały czas kontrolowali jednak kielczanie. Przy zmianie stron Effector prowadził 8:5, po tym, jak arbitrzy dzięki wideo weryfikacji wychwycili dotknięcie taśmy przez częstochowian (w aut zaatakował Danger). Kolejne dwie akcje również padły łupem miejscowych i zrobiło się 10:5. Kielczanie tym razem nie roztrwonili przewagi i bardzo spokojnie rozegrali ostatnie akcje. Kropkę nad "i" postawił Armando Danger. Kubańczyk najpierw skutecznie plasował, a spotkanie zakończył asem serwisowym. Siatkarze Effectoru odczarowali tym samym swoją halę, w której dotąd nie potrafili zwyciężyć.
Effector Kielce - Wkręt-met AZS Częstochowa 3:2 (25:15, 19:25, 25:16, 21:25, 15:9)
Effector: Kozłowski, Kokociński, Penczew, Zniszczoł, Józefacki, Staszewski, Sufa (libero) oraz Pająk, Danger, Milczarek.
AZS: Stelmach, Hunek, Hebda, Lisinac, Kaczyński, Bociek, Piechocki (libero) oraz Szlubowski, Bik (libero), Marcyniak.
MVP: Nikołaj Penczew.