Świąteczne odśnieżanie wydarzeń roku: Finał w atmosferze skandalu. Skra Bełchatów okradziona ze złota

Dla siatkarzy Skry Bełchatów rok 2012 z pewnością był bardzo udany, choć z niesmakiem mogą wspominać marcowy finał Ligi Mistrzów, kiedy na drodze do wymarzonego złota stanął nie tylko Zenit Kazań...

To mógł być wymarzony wieczór nie tylko dla siatkarzy PGE Skry Bełchatów, ale całej polskiej siatkówki. Mistrzowie Polski po wygranej 3:0 w półfinale z tureckim Arkasem Izmir stanęli przed szansą na zdobycie głównego trofeum rozgrywek Ligi Mistrzów. Nadzieję na końcowy triumf potęgował fakt, że podopieczni Jacka Nawrockiego grali w dobrze sobie znanej Atlas Arenie. Niestety, na nic zdał się wypełniony do ostatniego miejsca łódzki obiekt, bowiem w decydującym starciu rywalami okazali się nie tylko siatkarze rosyjskiego Zenita Kazań, którzy kilkanaście godzin wcześniej wyeliminowali Trentino Volley. Zanim jednak doszło do skandalu, mieliśmy cztery sety ogromnych emocji.

Siatkarze PGE Skry Bełchatów do decydującego starcia przystąpili bardzo zmobilizowani...
Siatkarze PGE Skry Bełchatów do decydującego starcia przystąpili bardzo zmobilizowani...

Pierwszy set nie zapowiadał wielkich emocji. Bełchatowianie, jakby sparaliżowani stawką meczu i klasą rywala, rozpoczęli bardzo słabo. Błędy w ataku i zepsute zagrywki sprawiły, że gospodarze turnieju finałowego dość szybko musieli pogodzić się z porażką w inauguracyjnej partii, którą Rosjanie wygrali 25:15. Na szczęście w kolejnych odsłonach było już znacznie lepiej. Dopingowany przez ponad 13 tys. widzów polski zespół w kolejnych dwóch partiach diametralnie zmienił swoją postawę. Tym razem to siatkarze Skry występowali w roli surowych nauczycieli i po zwycięstwach w drugim i trzecim secie kolejno 25:16 i 25:22 objęli prowadzenie w meczu, które, niestety, po czwartej partii ponownie utracili. Niestety, bo przy stanie 24:23 piłkę meczową do gry wprowadzał Mariusz Wlazły. Polski atakujący nie zdołał jednak zadać ostatecznego ciosu, bowiem piłka po jego zagrywce zamiast w polu gry przeciwnika, wylądowała w siatce. Swojej szansy nie zmarnowali natomiast podopieczni Władimira Alekno, którzy chwilę później po szczęśliwej zagrywce Nikołaja Apalikowa doprowadzili do tie-breaka.

Po niemal dwóch godzinach walki obie drużyny czekało decydujące starcie, które miało wyłonić najlepszą ekipę Europy w sezonie 2011/2012. Tie-break lepiej rozpoczęli bełchatowianie, którzy szybko odskoczyli swoim rywalom na cztery oczka (5:1). Rosjanie nie dali jednak za wygraną i odrobili straty doprowadzając do remisu 10:10. Od tego momentu walka rozgorzała na dobre. Przy stanie 14:13 Skra ponownie miała okazję do zwycięskiego zakończenia tego starcia. Miguela Falasca posłał silną zagrywkę na stronę rywali, jednak atak z powracającej piłki został zablokowany. Chwilę później siatkarze Zenita Kazań mieli pierwszą - i jak się okazało ostatnią - okazję do zakończenia meczu. Niestety, głównym bohaterem nie okazał się żaden z podopiecznych Władimira Alekno, ale serbsko-czeski duet sędziowski Dejan Jovanović - Milan Labasta. Po zagrywce rywali podopieczni Jacka Nawrockiego wyprowadzili bowiem skuteczny atak. Piłka zbijana przez Michała Winiarskiego odbita od bloku rosyjskich zawodników trafiła w antenkę co oznaczało kolejny remis. Jednakże serbski arbiter uznał, że atak "Winiara" najpierw trafił w antenkę, a potem dopiero w ręce rosyjskiego bloku, co oznaczało porażkę 15:17 i utratę marzeń o tytule najlepszej drużyny Europy. Pomimo licznych protestów, Dejan Jovanić nie zdecydował się na zweryfikowanie swojej decyzji na podstawie nagrania wideo, co dodatkowo zbulwersowało obecną w hali publiczność.

... jednak po meczu to siatkarze Zenita Kazań mieli powody do radości
... jednak po meczu to siatkarze Zenita Kazań mieli powody do radości

Dekoracja zwycięzców przebiegła więc w atmosferze skandalu, a gorącą atmosferę dodatkowo podgrzał fakt, że tuż przed rozpoczęciem uroczystości zakończenia Final Four na czterech telebimach podwieszonych pod sufitem Atlas Areny odtworzono ostatnią akcję meczu. Kibice mieli więc okazję naocznie przekonać się, że po ataku Michała Winiarskiego piłka trafiła w blok rosyjskiej drużyny co wywołało ogromne poruszenie na trybunach. Ceremonii wręczenia nagród indywidualnych i medali towarzyszyło ogłuszające buczenie i gwizdy. Pojawiły się też okrzyki "złodzieje". Widownia milkła tylko w momentach, gdy nagradzani byli gracze PGE Skry. Tylko wówczas można było usłyszeć w Atlas Arenie oklaski. Po meczu bohater ostatniej akcji powiedział, że nie czuje się oszukany przez sędziów. Nie mógł jednak zrozumieć, dlaczego w tak ważnej akcji, decydującej o zwycięstwie w LM sędziowie nie chcieli skorzystać z możliwości obejrzenia powtórki.

Zobaczcie w jakiej atmosferze przebiegała ceremonia dekoracji po zakończeniu turnieju Final Four Ligi Mistrzów:

PGE Skra Bełchatów - Zenit Kazań 2:3 (15:25, 25:16, 25:22, 24:26, 15:17)

PGE Skra: Miguel Angel Falasca (4), Mariusz Wlazły (25), Daniel Pliński (9), Bartosz Kurek (16), Michał Winiarski (16), Marcin Możdżonek (6), Paweł Zatorski (libero) oraz Karol Kłos, Paweł Woicki.

Zenit: Valerio Vermiglio (3), Nikołaj Apalikow (15), Jewgienij Siwożelez (5), Aleksander Wołkow (17), Jurij Bierieżko (11), Maksim Michajłow (20), Aleksiej Obmoczajew (libero) oraz William Priddy (3), Aleksiej Czeremisin, Aleksander Gucaljuk.

Źródło artykułu: