Krzysztof Ignaczak dla SportoweFakty.pl: Nie było żadnych podtekstów

Siatkarze Asseco Resovii Rzeszów zmazali plamę po blamażu w postaci sensacyjnej przegranej z Wkręt-metem AZS Częstochowa. W rewanżu nie pozostawili rywalowi cienia złudzeń, zwyciężając gładko 3:0.

Rzeszowianie mogą pochwalić się niechlubnym mianem jedynego zespołu, który jak dotąd musiał uznać wyższość ekipy z Częstochowy w tegorocznych rozgrywkach siatkarskiej PlusLigi. Mistrzowie kraju pałali żądzą rewanżu i swój cel zrealizowali z nawiązką. W sobotnim pojedynku pod Jasną Górą kompletnie zdominowali rywala i wygrali zdecydowanie w trzech setach. - Od dłuższego czasu nasza gra zaczyna wyglądać tak, jakbyśmy tego chcieli. Zagraliśmy dobre spotkanie. Może nie porywające, ale to wystarczyło na zespół z Częstochowy - zauważa libero rzeszowskiej ekipy, Krzysztof Ignaczak.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Sensacyjna przegrana z pierwszej rundy na długo zapadła w pamięci wielu kibiców. Powiedziano i napisano o niej już wiele, a przez wszystkie przypadki częstochowscy kibice wymieniali imię i nazwisko Grzegorza Boćka, który okazał się katem Resovii. Reprezentacyjny libero podkreśla, że to spotkanie kosztowało mistrza kraju wiele w ligowej tabeli. Podopieczni Andrzeja Kowala nie traktowali jednak sobotniego spotkania w wyjątkowych kategoriach. - Porażki wkalkulowane są w życie każdego sportowca. To był dla nas zimny prysznic. Odbiło się to nam czkawką. Brak punktów, które urwał nam zespół z Częstochowy spowodował spadek w tabeli. Nadal nie możemy dostać się do czwórki, ale myślę, że w końcowym rozrachunku będzie to wyglądało dobrze. Nie było tutaj żadnych podtekstów. Po prostu chcieliśmy wyjść na boisko i udowodnić, że jesteśmy zespołem o klasę lepszym - zapewnia "Igła".

Częstochowianie byli tylko tłem dla rywala i to w każdym elemencie. W oczy rzucała się jednak piekielnie mocna zagrywka, którą Resovia kompletnie rozbiła częstochowian. - Na gorąco ciężko powiedzieć cokolwiek. Trzeba by było zajrzeć w statystyki. Może rzeczywiście patrząc gołym okiem widza – zagrywka była decydującym elementem. Wiadomo, że łatwiej jest blokować i bronić, gdy odrzuci się rywala od siatki. Taką funkcję spełniła właśnie nasza zagrywka i ułatwiło to odczytanie zagrań przeciwnika. Cały system zadziałał bardzo dobrze - dodaje Ignaczak.

Po pewnym i przekonywującym zwycięstwie nad "czerwoną latarnią" rozgrywek, Resovia może rozpocząć operację pod nazwą "Lube Banca Macerata". Pierwszy akord dwumeczu z włoskim mocarzem już w najbliższy wtorek na Podpromiu. Resovia przystąpi do niego szargana problemami zdrowotnymi. Z urazami borykają się bowiem Olieg Achrem i Zbigniew Bartman. - Na pewno będzie to ciekawe spotkanie. To bardzo silny rywal – mistrz Włoch z zeszłego roku. Myślę, że to drużyna dysponująca ogromną siłą rażenia. Jest tam kilku znakomitych graczy. Myślę, że będzie to pasjonujące widowisko - kończy Krzysztof Ignaczak.

Krzysztof Ignaczak podkreśla, że sobotniemu meczowi w Częstochowie nie towarzyszyły dodatkowe emocje
Krzysztof Ignaczak podkreśla, że sobotniemu meczowi w Częstochowie nie towarzyszyły dodatkowe emocje
Źródło artykułu: