Siatkówka jest taką grą, że w jednym secie można zmiażdżyć rywala, a w kolejnych samemu schodzić pokonanym z boiska. Do takiej sytuacji mogło dojść w sobotnim meczu Orlen Ligi w bydgoskiej "Łuczniczce", gdzie zmierzyły się zespoły Pałacu i AZS-u Białystok. Przyjezdne w pierwszej partii zdobyły zaledwie siedem punktów, a gra bardziej przypominała trening niż mecz w najwyższej klasie rozgrywek. Kolejne dwie odsłony tego pojedynku wyglądały zgoła inaczej. W trzecim secie Akademiczki prowadziły nawet czterema punktami, a mecz kończył się grą na przewagi. Ostatecznie Pałac zakończył to spotkanie bez straty seta, ale bydgoska środkowa, Dominika Schulz stwierdziła, że wynik mógł być zupełnie inny.
- Zawsze tak jest, kiedy podejmuje się przeciwnika z dołu tabeli, który jest outsiderem. Pierwszy set tego meczu zadecydował o tym, że później przyszło to rozprężenie. W młodym zespole pojawia się takie myślenie "łatwo poszło, to już mamy te trzy punkty". W drugim secie jeszcze kontrolowałyśmy sytuację, a AZS pokazał, że walczy do końca. Rywalki najmocniej postawiły się w trzecim secie, doprowadzając do tego, że miały piłkę setową. Jednak nasza determinacja i zespołowość zadecydowały o tym, że wygrałyśmy dziś 3:0 - powiedziała MVP tego spotkania. - Gdybyśmy przegrały w trzecim secie, to mógłby być to moment przełomowy, jakiegoś pęknięcia. Rzuciłyśmy wszystkie siły na końcówkę tego trzeciego seta, bo bardzo chciałyśmy wygrać i później mogło być różnie. To zawsze jest niebezpieczne. Rywalki pokazały, że walczą i to mogło podziałać na nie jak tak siła napędowa - dodała Schulz.
Przed siatkarkami Pałacu teraz o wiele trudniejsze zadanie niż pojedynek z AZS-em, bo w rundzie zasadniczej spotkają się jeszcze z Atomem, Muszynianką i Tauronem. Pierwszy mecz - 27 stycznia.