Serbski atakujący i polski libero z powodu problemów zdrowotnych nie wystąpili w sobotę w mecze PlusLigi przeciwko Wkręt-metowi AZS Częstochowa. Czy w takim wypadku jest szansa, żeby w spotkaniu rewanżowym z Arkasem Izmir pomogli kolegom? - Nie grali w tamtym meczu przede wszystkim dlatego, żeby mogli zagrać w tym. Taka była nasza myśl, jeżeli chodzi o odsunięcie ich od ostatniej potyczki ligowej. Mam nadzieję, że będziemy mogli z nich skorzystać, choć dzień przed meczem z AZS-em Częstochowa też taką nadzieję miałem. Dlatego teraz spokojnie, nie popadając w hurraoptymizm, cieszymy się, że wczoraj trenowała cała dwunastka i to jest dla nas bardzo ważne - zaznacza szkoleniowiec PGE Skry Bełchatów Jacek Nawrocki.
Wicemistrz Polski wygrał pierwszy mecz na wyjeździe, dlatego teoretycznie nie powinien mieć problemów z rozprawieniem się z podopiecznymi Glenna Hoaga w Łodzi. Przed zlekceważeniem rywala przestrzega jednak kapitan bełchatowian. - Na tym etapie nie ma już słabych zespołów. My oczywiście obawiamy się tego meczu, bo drużyna z Turcji jest silnym zespołem. Gra nierówno, ale jak złapie wiatr w żagle, a my przegapimy ten moment, to możemy przegrać to spotkanie. Mając jednak tego świadomość będzie starali się nie dać im rozwinąć skrzydeł - przyznaje Mariusz Wlazły.
Jego kolega z drużyny Paweł Woicki zwraca z kolei uwagę na konieczność zatrzymania Libermana Agameza, lidera Arkasu, który groźny będzie nie tylko w ataku. - Jeżeli uda nam się zneutralizować zagrywkę Agameza, tak jak w Izmirze, to spotkanie powinno ułożyć się po naszej myśli, aczkolwiek jest to zawodnik, który potrafi robić punkty na zagrywce seriami i czasami trudno przewidzieć co tam sobie w swojej głowie wymyśli - charakteryzuje Kolumbijczyka rozgrywający Skry.