Tauron MKS Dąbrowa Górnicza czwarty raz w swojej historii bierze udział w półfinale siatkarskiej ekstraklasy: poprzednie trzy szanse na walkę o ligowe złoto kończyły się niepowodzeniem, tym większym, im większe nadzieje pokładali w dwukrotnym zdobywcy Pucharu Polski kibice. Pierwszy mecz MKS-u z BKS-em Aluprof Bielsko-Biała udowodnił, że półfinał jest już chyba tradycyjnie w Dąbrowie Górniczej trudnym okresem: porażka 1:3 i dramatycznie słaba postawa w dwóch ostatnich setach spotkania Zagłębiankom chluby nie przyniosła.
Dąbrowscy kibice nie opuścili swojej drużyny i tłumnie stawili się na sobotni mecz, czego na pewno teraz nie żałują. Obie ekipy zagrały na swoim najwyższym poziomie, tym samym tworząc trzymający do ostatniej chwili w napięciu sportowy spektakl, obfitujący w nieoczekiwane zwroty akcji i pełen przegląd emocji, od radości do wielkiego zawodu, który ostatecznie zakończył się po pięciu setach upragnioną wiktorią siatkarek Waldemara Kawki. To było jedno z najlepszych spotkań w historii starć obu drużyn, a kto wie, czy nie był to najlepszy mecz obecnego sezonu Orlen Ligi.
- Zdecydowanie tak! Musiałyśmy się zrewanżować za wcześniejszy mecz. Szkoda tylko, że nie byłyśmy bardziej konsekwentne i nie wygrałyśmy w trzech setach, ale w play-offach nie ma to żadnego znaczenia. Najważniejsze, że jest zwycięstwo, jest remis w półfinale i kwestia awansu jest otwarta - powiedziała w rozmowie z naszym portalem zmęczona, lecz szczęśliwa Krystyna Strasz, libero zwycięskiego zespołu.
Spotkanie obfitowało w wiele widowiskowych akcji w obronie. Zarówno Agata Sawicka, jak i Strasz zostawiły sporo zdrowia na parkiecie, co widać było po samych twarzach obu zawodniczek. - To na pewno jeden z najcięższych meczów pod względem wysiłku fizycznego. Było w tym sezonie kilka takich spotkań, ale dzięki temu mieliśmy sporo emocji - skomentowała wychowanka dąbrowskiego MKS-u.
Nerwy zagłębiowskiej ekipy były nieraz wystawiane na ciężką próbę, zwłaszcza w trzecim, wyjątkowo długim (30:32) secie i w tie-breaku, kiedy rywalki zdołały odrobić straty i uzyskać piłkę meczową. - Starałyśmy się walczyć z tym, by nie poddać się i nie spuścić głowy ani na chwilę, bo nawet jedna chwila zawahania może prowadzić do szybkiej straty trzech, czterech punktów w serii, tak, jak to było w piątek - stwierdziła libero.
Dąbrowianki drugi raz w play-offach potrzebowały mocnego ciosu przeciwnika, by wrócić do swojej zwykłej dyspozycji. Jak wyglądała regeneracja mentalna zespołu po piątkowym blamażu? - Każda z nas musiała wrócić do domu i poukładać wszystko w głowie, a potem po prostu wyjść na parkiet i walczyć. Rozmawiałyśmy po piątkowym meczu o tym, co robimy źle, że powinnyśmy zagrać bardziej zespołowo i z charakterem. Żadna z nas nie wygra meczu osobno, nie zastąpi w pojedynkę zespołu. Przegramy każdy mecz, jeżeli nie zagramy razem - podkreśliła Strasz.