Dla przyjmującej Atomu Trefla Sopot ten mecz nie należał do najłatwiejszych - miała ona wiele problemów w przyjęciu a także w ataku jej skuteczność nie należała do najwyższych. Zawodniczka jednakże jest szczęśliwa z takiego przebiegu spotkania i pomyślnego rozstrzygnięcia finalnego dla swojej drużyny. - Nie wiem jak udało nam się to wygrać. To był horror, serca waliły nam niemiłosiernie. Niesamowity mecz nerwów - dla nas, dla kibiców, ale udało nam się odwrócić losy tego meczu, szczęście się do nas odwróciło i szala zwycięstwa przechyliła się na naszą stronę - mówiła na gorąco, Klaudia Kaczorowska. - Nie wiem tak samo, jak udało się nam zachować zimną krew i utrzymać nerwy na wodzy. Wiedziałyśmy, że gramy o życie, każda piłka dla Tauronu oddala nas od przedłużenia serii, więc grałyśmy z nożem na gardle, o wszystko i ryzyko ostatecznie się opłaciło - dodała po chwili przyjmująca.
Teraz przed Atomówkami ciężka noc, mało czasu na odpoczynek. Czy myśli już gdzieś krążą wokół 5. meczu czy raczej podopieczne Adama Grabowskiego skoncentrują się na poniedziałkowym meczu? - Skupiamy się na następnym meczu, nie można wybiegać za bardzo w przyszłość. Mam nadzieję jednak, że szczęście już teraz pozostanie po naszej stronie do końca - zakończyła rozemocjonowana Kaczorowska.