Atmosfera wokół polskiej reprezentacji w ostatnich tygodniach jest tak gęsta, że powietrze można by kroić nożem. A wszystko to za sprawą słabej postawy biało-czerwonych, a co za tym idzie - braku wyników w Lidze Światowej. Mało kto się spodziewał, że ubiegłoroczny triumfator tych elitarnych rozgrywek od początku nowego sezonu zmagań będzie tak dołował.
A jednak. Cztery porażki (dwie z Brazylią, dwie z Francją) dały podopiecznym Andrei Anastasiego zaledwie trzy punkty i niechlubne, ostatnie miejsce w grupie A. Sytuacja miała ulec zmianie po dwumeczu z Albicelestes. Póki co jednak nie można mówić o zdecydowanej poprawie ani dorobku punktowego, ani gry.
W piątek w Bydgoszczy pojawiła się jednak iskierka nadziei, którą warto podsycać. Po czterech niepowodzeniach nadeszła wreszcie upragniona, wyczekana wiktoria. Nie było łatwo ją odnieść, bowiem podopieczni Javiera Webera stawili czynny opór. Najpierw wyrównali stan rywalizacji, a następnie objęli prowadzenie 2:1. Prym wśród Argentyńczyków wiedli Pablo Bengolea i Bruno Romanutti, jednak jak przyszło do walki o swoje, opadli z sił.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Wtedy też nastąpił zryw w polskich szeregach. W piątek w ataku dwoił się i troił Bartosz Kurek, początkowo dość osamotniony w swoich poczynaniach. Z pomocą przyszedł mu Jakub Jarosz, który zanotował świetną zmianę. Śmiało można stwierdzić, że to właśnie tych dwóch - niegdyś kolegów z jednego klubu - poprowadziło biało-czerwonych do zwycięstwa. Radość i ulga po końcowym gwizdku były ogromne. Wydaje się jednak, że większa była ulga, iż w końcu udało się doprowadzić do szczęśliwego końca.
- W naszym zespole nie ma chorej rywalizacji. Pomagamy sobie, bo to wyrównana dwunastka stanowi naszą siłę - podkreślał po spotkaniu Jarosz. - Najważniejszy był moment, w którym drużyna zaczęła dawać z siebie więcej energii na boisku. Chęci mamy zawsze, ale czasami brakuje jakiejś małej iskry. W czwartym secie ona się pojawiła i do końca meczu graliśmy bardzo dobrze - dodał.
Obecnie szanse Polaków na awans do turnieju finałowego Ligi Światowej są iluzoryczne - zwłaszcza w obliczu zwycięstwa za trzy punkty Francji nad Brazylią. Nie to jednak jest obecnie najważniejsze. - Piątkowym zwycięstwem zapewniliśmy sobie nieco spokoju. Nie wybiegamy za daleko w przyszłość. Skupiamy się na następnym meczu, bo to kolejna szansa na poprawę naszej gry. Może na awans do turnieju finałowego Ligi Światowej będzie za późno. Najważniejsze żebyśmy wrócili do optymalnej dyspozycji i zaczęli grać swoją siatkówkę - podkreślił Bartosz Kurek.
Kontynuacja dobrej gry z dwóch ostatnich setów pierwszego spotkania z Argentyną z pewnością doda biało-czerwonym wiatru w żagle i uspokoi sympatyków volleya nad Wisłą, którzy mają sporo obaw w kwestii prawidłowości przygotowań do sezonu reprezentacyjnego.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)