Rosjanki chciały powetować sobie piątkową, nie najlepszą inaugurację tegorocznego World Grand Prix, kiedy to nie zdobyły nawet punktu w starciu z Amerykankami. I trzeba powiedzieć, że przez ponad półtora seta im się to udawało. Na pierwszej przerwie technicznej w premierowej odsłonie widowiska prowadziły bowiem 8:7. Po powrocie na parkiet gospodynie długo nie mogły przedrzeć się przez szczelnie ustawiony blok Sbornej, jednak nasze wschodnie sąsiadki nie przełożyły tego na wynik, ponieważ popełniły sporo błędów własnych, przegrywając w pewnym momencie 14:15. Wyrównana walka trwała do samego końca i ostatecznie zakończyła się triumfem zespołu z Europy, po grze na przewagi.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Druga partia dostarczyła nie mniej emocji. Otwarcie należało do podopiecznych Jurija Mariczewa, ale, tak jak kilkanaście minut wcześniej, w połowie seta Brazylijki nie tylko zdołały doprowadzić do remisu, lecz nawet zbudować nieznaczną zaliczkę. Natalia Gonczarowa miała w górze piłkę setową, ale na prawym skrzydle nadziała się na dobrze ułożone dłonie przeciwniczek. To był punkt zwrotny tej części, o ile nie całego meczu - więcej "zimnej krwi" w kolejnych akcjach zachowały zawodniczki z Kraju Kawy, rozstrzygając na swoją korzyść dwie kolejne wymiany.
Kluczowa dla losów następnej odsłony okazała się świetna seria Adenizii Silvy w polu serwisowym. Dzięki jej zagrywkom Kanarkowe "odskoczyły" na 6 "oczek" (15:9) i utrzymały ten dystans do końca.
Wydawało się, iż przy wsparciu własnej publiczności podopieczne José Roberto Guimarãesa "pójdą za ciosem" i zgarną pełną pulę. Sborna, a właściwie jej dwie najlepiej punktujące zawodniczki - Gonczarowa i Tatiana Koszeliewa (odpowiednio 25 i 21 "oczek") - ostudziły te zapędy. Obie świetnie prezentowały się w ofensywie, wskutek czego do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był tie-break. Decydująca partia należała już do gospodyń. Od początku dominowały na parkiecie, uzyskując trzypunktową przewagę, a później jeszcze ją powiększyły, wygrywając 15:8.
Największą zdobyczą w brazylijskiej ekipie może pochwalić się Fernanda Garay, autorka 22 "oczek". Rosjanki popełniły aż 35 błędów własnych, przy 21 rywalek.
Brazylia - Rosja 3:2 (26:28, 26:24, 25:19, 22:25, 15:8)
Brazylia: Juciely, Danielle, Adenizia, Gabriela, Monique Pavao, Fernanda, Camila (libero) oraz Michelle Pavao, Sheilla, Josefa.
Rosja: Zariażko, Matienko, Gonczarowa, Czaplina, Koszeliewa, Szliakowaja, Małowa (libero) oraz Borodakowa, Pasinkowa, Pankowa, Małyk.