Jak kupować, to z rozmachem
O zakupach wiedzą prawie wszystko. Chociaż to mężczyźni, zawsze wyczują, który nabytek może być strzałem w dziesiątkę. O kim mowa? Oczywiście o mocarzach siatkówki w Polsce - PGE Skrze Bełchatów.
Jedni zarzucają im, że biorą niechlubny przykład z piłkarskiego Realu Madryt, sprowadzając same gwiazdy, z których trudno jest zrobić zespół. Inni wykazują podziw i uznanie dla zręcznej polityki klubowej. Jednak ani jedni, ani drudzy nie mogą zaprzeczyć faktom - Skra po raz kolejny prześcignęła wszystkich, sprowadzając do siebie m.in. mistrza Europy z 2007 r. - Miguela Falascę lub też przekonując do siebie siatkarza, który w opinii wielu fachowców uważany był za swoistego gracza MVP ubiegłego sezonu - Dawida Murka.
Poza wymienionych zawodnikami, szeregi bełchatowskiej Skry zasilili Piotr Gacek (reprezentacyjny libero, rywalizujący z Krzysztofem Ignaczakiem o miano numeru jeden), młodzi gniewni i jednocześnie polskie nadzieje na przyszłość - Jakub Jarosz i Bartosz Kurek oraz pozyskany w ostatniej chwili czwarty środkowyMarcin Możdżonek.
Nazwiska robią wrażenie, lecz jak to będzie w praktyce? Wyniki uzyskiwane w sparingach, w tym wygrana w Memoriale Ambroziaka, w pewien sposób dają nam odpowiedź na ogólne pytanie na temat potencjału tej drużyny. Już teraz możemy stwierdzić, że Bełchatów ma spore możliwości, by namieszać nie tylko w Polsce, ale również i w Europie. Co jednak, jeśli mieszanina gwiazd da w rezultacie mieszankę iście wybuchową? Problemem może być komunikacja. Wprawdzie przy obecnej koniunkturze i polityce klubowej na całym świecie wymiana zawodników przebiega praktycznie bez granic, to jednak od sporej ilości języków obcych może się zakręcić w głowie. Mimo wszystko o tym, jak będzie, przekonamy się dopiero w trakcie trwania sezonu.
Piąta drużyna ubiegłego sezonu idzie na mistrza
Resovia Rzeszów od jakiegoś czasu nie ukrywa swoich aspiracji. Już w ubiegłym roku zawodnicy z Podkarpacia chcieli z impetem wskoczyć do najlepszej czwórki. I choć było blisko, po pięciu ciężkich bojach musieli oni uznać wyższość rywali z Olsztyna. Tym razem ma być już lepiej, a zapewnić to ma trzon ekipy częstochowskiej oraz doświadczony trener.
Asseco Resovia Rzeszów starała się deptać po piętach bełchatowianom w wyścigu zbrojeń, jakim było okienko transferowe. Klub postawił na uznane nazwiska, poczynając od osoby trenera, którym został dobrze wszystkim w siatkarskim światku znany Ljubomir Travica. Uznany szkoleniowiec ma przed sobą zadanie trudne, aczkolwiek wykonalne, szczególnie, że do drużyny dołączyła trójka olimpijczyków z Pekinu - Marcin Wika, Paweł Woicki oraz Krzysztof Gierzyński. Równie dużym wzmocnieniem powinien być Mikko Oivanen, który w niejednym już sparingu wykazał się sporymi umiejętnościami.
Aspiracje są duże i co chyba najważniejsze - równomierne z możliwościami. W tym roku brak awansu do czołowej czwórki, a może i nawet trójki, byłby dużym zawodem dla kibiców oraz samych siatkarzy. Oczekuje się, iż wielkie pokłady nadziei, pieniędzy i pracy przełożą się na bardzo dobry wynik sportowy. Możemy się więc spodziewać siatkówki na najwyższym poziomie w wykonaniu Asseco Resovii.
Francuski hit transferowy
Na początku były tylko plotki i domysły. Z czasem okazało się jednak, że coś rzeczywiście jest na rzeczy. Dzisiaj już wiemy, że podstawowy zawodnik Francji będzie grał w przyszłym sezonie w barwach Jastrzębskiego Węgla. Guillaume Samica, bo o nim mowa, zasięgnął informacji u swojego reprezentacyjnego kolegi, który odpowiada za perfekcyjne przyjęcie w Bełchatowie, Stephana Antigi i zdecydował się na polski transfer.
Wydaje się, że Jastrzębski Węgiel będzie miał wiele do powiedzenia w tym sezonie, nawet mimo odejścia Dawida Murka. Działacze postarali się, aby na miejsce dawnego lidera przyszli równie kompletni zawodnicy. W zespole, który w sezonie 2007/08 uplasował się na czwartej pozycji, widać potencjał. W klubie pozostało kilku podstawowych graczy z poprzedniego roku, a do formy wraca Robert Prygiel, który po zmianie trenera polskiej reprezentacji z pewnością będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony i zasygnalizować gotowość do występowania w biało-czerwonych barwach. Na prawym skrzydle będzie współpracował z nowym rozgrywającym - Nico Freriksem, który słynie z finezyjności i szybkości w "rozdawaniu" piłek. Zmiana na tej jakże newralgicznej pozycji była nieunikniona. Iwanow miał zbyt wiele przestojów w grze. Mocnym punktem drużyny powinien być także nie kto inny, jak sam trener - Roberto Santilli. Tym razem miał on duży wpływ na budowę drużyny, zna już dobrze polskich zawodników i nasze środowisko, co tylko i wyłącznie działa na jego korzyść.
Wielki znak zapytania
Mimo znaczącego podniesienia organizacji klubów w przeciągu ostatnich kilku lat, wciąż jesteśmy świadkami wielu problemów w niektórych miastach. Brak stabilności finansowej robi swoje. Za słabym zabezpieczeniem wypłat zawodników idą kłopoty kadrowe. Wielu siatkarzy woli odejść do lepiej zorganizowanego klubu, który ma sponsora i który zapewni im regularne wynagrodzenie na dobrym poziomie. Nic więc dziwnego, że dwie polskie drużyny, które rok temu znalazły się na drugim i trzecim miejscu, dzisiaj są bardzo niepewne swojej przyszłości. O ile jeszcze Częstochowa narzeka "tylko" na brak finansów, o tyle olsztyńscy kibice prawie do końca nie byli pewni, czy ich siatkarze przystąpią do rozgrywek.
O zbawiennym wpływie sponsorów na sportowe kluby nikogo chyba nie trzeba przekonywać. Wydawać by się mogło, że przy obecnej popularności dyscypliny, jaką jest siatkówka, nie powinno być problemów ze znalezieniem środków na normalne funkcjonowanie ekipy. Jednak w przypadku akademików z Warmii i Mazur oraz spod Jasnej Góry nie jest wcale tak różowo.
Olsztynian opuściło aż dziewięciu siatkarzy, z czego większość odgrywała kluczową dla zespołu rolę. W AZS-ie nie grają już m.in. Marcin Możdżonek, Michał Ruciak, Bjoern Andrae, Richard Lambourne, Sinan Tanik oraz Frank Denne. Z trzonu drużyny zostali tylko tak naprawdę Grzegorz Szymański, Paweł Zagumny i Wojciech Grzyb. Forma ekipy jest jedną wielką niewiadomą i trudno tu choćby prorokować, o co w tym roku może ona walczyć.
Mimo wszystko o niebo lepiej prezentuje się sytuacja Domexu Tytan AZS Częstochowa, który zdołał uporać się z kłopotami finansowymi. Co prawda do Rzeszowa odeszła trójka kadrowiczów, którzy stanowili o sile drużyny (Woicki, Gierczyński, Wika), lecz trener Radosław Panas postarał się o połączenie młodości z rutyną. Znaczącym wzmocnieniem wydaje się być przede wszystkim Zbigniew Bartman, którego mogliśmy w tym roku oglądać w barwach reprezentacji Polski. Ten młody, lecz ograny już na światowych parkietach zawodnik o nieprzeciętnych umiejętnościach, będzie główną strzelbą AZS-u.
Mądrym posunięciem powinno być także zatrudnieniem Smilena Mlyakova, doświadczonego Bułgara oraz Przemysława Michalczyka. Powiew świeżości oraz młodzieńczej fantazji zapewnić mają Fabian Drzyzga oraz Paweł Zatorski. W Częstochowie drużyna powoli się zazębia i może być niezwykle groźna dla najlepszych. Warto przecież przypomnieć, że także w ubiegłym sezonie nikt nie stawiał na walecznych częstochowian, którzy zdobyli Puchar Polski, wicemistrzostwo kraju, a na koncie mają także zapisany fantastyczny triumf nad Iskrą Odnicowo. Także kto wie, może i w tym roku odegrają w PlusLidze kluczową rolę?
Dużo szumu, a formy na razie jak na lekarstwo
W przerwie między ubiegłym a nadchodzącym sezonem wiele mówiło się o dobrze rokującym beniaminku ligi - Treflu Gdańsk. Zapowiadano fantastyczne transfery, wróżono świetlaną przyszłość... Niestety kiedy przyszło do bezpośrednich starć z najlepszymi drużynami poprzedniego sezonu okazało się, iż wcale tak pięknie nie jest. Oczywiście poczynione ruchy kadrowe z pewnością pozytywnie wpłyną na postawę zespołu w trakcie rozgrywek, bo jak inaczej można skomentować przyjście do klubu Łukasza Kadziewicza, Bojana Janić’a, Jakuba Bednaruka oraz Bruno Zanuto? Jednak pojawia się też problem. Nie dość, że ten ostatni doznał kontuzji, która wyłączy go z gry na długi okres czasu, to jeszcze w oczy rzucają się znaczące dysproporcje pomiędzy wymienionymi siatkarzami, a innymi graczami, którzy już wcześniej reprezentowali barwy Trefla. Na razie wyniki uzyskiwane w przedsezonowych sparingach wskazują przede wszystkim na brak zgrania, a co za tym idzie - brak zespołowości. Mimo wszystko jednak czas będzie płyną na korzyść beniaminka, który być może w pewnym momencie przebudzi się i dojdzie do głosu. Przecież nie od razu Rzym zbudowano.
Drużyny z drugiej połowy tabeli
Nasza liga, choć coraz bardziej atrakcyjna i uważana za co najmniej trzecią na świecie, wciąż jednak nie może pochwalić się znaczącymi osiągnięciami zespołów zajmujących dalsze lokaty. Owszem, zdarzają się przebłyski, jednak nie dochodzi zbyt często do sytuacji, w której ostatnia ekipa wygrywa z liderem ligi.
W grupie "outsiderów" znajdują się drużyny z Bydgoszczy, Warszawy, Radomia oraz Kędzierzyna-Koźla, z tym że ta ostatnia ekipa wydaje się mieć zdecydowanie najlepsze notowania spośród wymienionych. Nowy trener, jakim jest Krzysztof Stelmach, który dopiero co zakończył karierę zawodniczą i nawet pośrednio przymierzany był do stanowiska selekcjonera kadry narodowej, ma zapewnić dobre przygotowanie taktyczne i fizyczne. Z pewnością działacze liczą także na świeższe spojrzenie i nowe pomysły ze strony starszego z braci Stelmachów. Dodatkowo przyjście Dana Lewisa, Michała Ruciaka i Roberta Szczerbaniuka ma być tym, czego zespół najbardziej potrzebował.
Próżno by tu prawić wywody na temat trzech pozostałych klubów. To właśnie one powinny rozegrać między sobą walkę o wejście do play-offów. Dołączyć do nich może jedynie w najgorszym wypadku beniaminek, któremu na początku zawsze jest najtrudniej.
Z roku na rok coraz ciekawiej
Krótko mówiąc, zapowiada się kolejny ciekawy rok. Znaczące transfery, wiele uznanych nazwisk, niemalejące wciąż zainteresowanie mediów i kibiców, którzy w wielu miastach wykupili już całosezonowe karnety - dzięki tym właśnie czynnikom nie powinniśmy się nudzić. A jeśli by do tego dodać jeszcze europejskie puchary, to wrażeń powinno nam wystarczyć do kolejnego sezonu reprezentacyjnego.