Podopieczni Daniela Castellaniego pewnie poczynali sobie we wtorkowy wieczór w hali Torwar. Jednak reakcji na ich grę trudno było oczekiwać po drugiej strony siatki. - Odpowiedź była, ale kibiców po meczu, bo my, jako zespół, nie odpowiedzieliśmy w żadnej sekundzie tego spotkania - na rozgrzewce jedynie, a później nie istnieliśmy. Jedyne, co mogę, to przeprosić kibiców, bo wielu z nich nie po to kupiło bilety, żeby oglądać Miljkovicia, którego praktycznie nie mogliśmy dotknąć, czy Fontelesa - mówił po spotkaniu Jakub Bednaruk. - Niestety, takie mecze się zdarzają, szkoda, że przyszło trochę ludzi i musieli to oglądać. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, przegraliśmy z zespołem, który jest od nas o kilka klas lepszy. Nie podjęliśmy walki, a rywale każdą taką chęć szybciutko wybijali nam z głowy. Przegraliśmy i to sromotnie - dodał trener AZS Politechniki Warszawskiej.
Jego podopiecznym nie udało się w żadnym elemencie nawiązać walki z faworyzowanym przeciwnikiem. - Nie oceniałbym tego w kategoriach chciejstwa lub niechciejstwa. Nie wierzę w to, żeby chłopak nie chciał się rzucić do ataku wykonywanego przez Miljkovicia - zapewniał "Diabeł". - Najśmieszniejsze jest to, że przez cały czas przygotowywaliśmy się do odbioru zagrywek Fontelesa, Marshalla czy Miljkovicia, a najwięcej problemów mieliśmy ze środkowymi floatowcami. Nie ma elementu, z którego moglibyśmy być zadowoleni. Jedyne, co cieszy, to fakt, że zawodnicy, którzy do tej pory nie grali nawet na polskim wysokim poziomie, mieli okazję zmierzyć się ze światową czołówką. Cały czas wierzę w tę drużynę, ale musimy uzmysłowić sobie, że jesteśmy zespołem poskładanym z zawodników z I ligi. Nie patrzmy z perspektywy ekipy, która w ubiegłym roku wygrywała ze Skrą, tylko z takiej, że na co dzień walczymy o to, żeby nasza gra jakoś wyglądała. Czasami jednak będzie to wyglądało jak z Fenerbahce, jeśli przyjedzie do nas tak klasowy zespół - podkreślił szkoleniowiec Inżynierów.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Bednaruk nie chciałby, aby obecny zespół warszawski porównywać do tego sprzed dwóch lat, kiedy to AZS PW dotarła do finału rozgrywek, gdzie zmierzyła się z AZS Częstochowa. - Dwa lata temu w całym Pucharze Challenge nie było takiego zespołu jak Fenerbahce teraz. Prawda jest taka, że gdybyśmy przegrali 2:3 po 2,5 godziny walki, 15:17 w piątym secie, to nie miałoby znaczenia, bo i tak musielibyśmy tam wygrać - zaznaczył. Czy za trzy tygodnie Inżynierów będzie czekało "honorowe" pożegnanie z Challenge Cup? - Honorowo... na pewno będziemy się starali, jeżeli mamy przegrać, a wiadomo, że po tym, co pokazaliśmy tutaj faworytem na pewno nie będziemy. Jedziemy zagrać tam inną siatkówkę, za trzy tygodnie może to inaczej wyglądać. Zobaczymy, mam nadzieję, że będziemy się fajnie bawić. Mieliśmy cel na wtorek dobrze się bawić na boisku, ale chyba nawet nie rozpoczęliśmy, bo już w szatni jesteśmy...
Przypomnijmy, że pierwotnie prawo do gry w Pucharze Challenge wywalczył zespół z Bydgoszczy, po czym wycofał się z rozgrywek. W ich miejsce zgłosiła się warszawska Politechnika. Wiele osób zastanawiało się, czy taki ruch ma sens w obliczu problemów, z jakimi zespół boryka się nie od dziś. - Myślę w kategoriach, żeby zawodnicy zagrali dobre zawody, a czy to będzie Puchar Challenge, czy Puchar Polski - nie ma znaczenia. Ten mecz nie był dobry, był zły. Jeśli ktoś ma nas krytykować za to, że przegraliśmy 0:3 - nie ma wyjścia, przyjmiemy na klatę. Trzeba się podnieść i zagrać w sobotę - zapowiedział Jakub Bednaruk.
Porażka z Fenerbahce Grundig Stambuł była drugą w ciągu czterech dni, jaką odnieśli siatkarze z Warszawy. Była też drugą spowodowaną w głównej mierze przez ogromne problemy z przyjmowaniem serwisów. - Te ostatnie dwa mecze wyglądają tak, że u nas zagrywka nie siedzi, za to przeciwnikom jak najbardziej. Teraz zrobiliśmy 13 błędów bez asa, a oni... nawet nie chcę na to patrzeć, ile mieli asów, a ile razy wybijaliśmy do góry, przebijaliśmy palcami piłki... Jeżeli chcemy się mierzyć z zespołami na takim poziomie, to musimy tak samo grać na zagrywce. To jedyny w siatkówce element indywidualny, który zależy od zawodnika i nikogo więcej. Chcąc myśląc o jakichkolwiek niespodziankach, musimy serwować tak, jak to robiło Fenerbahce. Później do tego dołożymy inne elementy - powiedział trener warszawiaków.
Czy teraz na treningach AZS Politechnika Warszawska będzie większą wagę przywiązywać do zagrywki? Jakub Bednaruk zapowiada, że nie. - Nie będziemy teraz szaleć, będziemy pracować tak, jak do tej pory, najwyżej coś tam zmodyfikujemy. Nie będziemy popadać w paranoję, że skoro dostaliśmy tyle asów, to będziemy siedzieć teraz 3,5 godziny w sali i przyjmować floaty. Pewne elementy będziemy uważniej robić, ale wszystko powolutku. Apeluję o chłodną głowę w stosunku do naszego zespołu.
Mimo niekorzystnych wyników sternik Inżynierów nie wpada w czarną rozpacz. - W drugim secie popatrzyłem na naszą szóstkę i ona wyglądała tak: Kolew, który nie był zawodnikiem szóstkowym w ubiegłym sezonie; Kaczorowski, który nie był szóstkowym w I lidze; Sacharewicz, Potera z zeszłego roku z I ligi; Jurek Zatko, który dwa lata siedział na ławce we Friedrichshafen... Jestem spokojny. Z tego, co mamy, to na pewno będziemy kombinować. Nie popadamy też w jakąś wielką panikę, że przegraliśmy z Fenerbahce - zakończył Bednaruk.