W środę Resovia wygrała drugi pojedynek w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Mecz ten miał duże znaczenie w kontekście walki rzeszowian o pierwsze miejsce w grupie, po sensacyjnej porażce z mistrzami Czarnogóry. Mógł on być nawet ważniejszy od najbliższego starcia na szczycie z PGE Skrą Bełchatów. Z tą tezą zgadza się II trener drużyny ze stolicy Podkarpacia. - Na pewno tak jest. Dla nas każdy mecz jest ważny. Ten szczególnie, bo przegraliśmy z Budvanską Rivijerą Budva. Musieliśmy wygrać za trzy punkty. Oprócz dwóch ostatnich setów, gdzie zagraliśmy z pełną kontrolą to nie było jednak łatwe spotkanie - zaznaczył Marcin Ogonowski.
Przed tym pojedynkiem wiadomo było, że największą bronią Jihostroju Czeskie Budziejowice jest silna zagrywka. Sprawdziło się to w drugim (przegranym przez Resovię) secie. Szczególnie we znaki gospodarzom dał się atakujący przeciwnej drużyny. - Analizowaliśmy grę Czechów i było widać, że dysponują mocną zagrywką. Mieliśmy problem z zatrzymaniem blokiem, czy wybronieniem Michala Kriski. Praktycznie wszystkie piłki były grane do niego. W dwóch pierwszych setach miał ponad 80 proc. w ataku. Później zaczęła się u nas lepsza współpraca na linii blok-obrona, a Krisko zaczął się też mylić i od razu wynik był lepszy - przyznał opiekun Asseco Resovii Rzeszów.
Po dotychczasowej grze mistrzów Polski widać gołym okiem, że często przyczyną słabszego wyniku jest wykonywanie przez Resovię serwisu stacjonarnego, czyli tzw. floata. Porównując ten element w spotkaniu z Budvanską i Jihostrojem, to zdecydowanie lepiej wyglądało to w meczu z tymi drugimi, w którym rzeszowianie postawili na mocną, z wyskoku. - Zgadza się, w szczególności Jochen Schoeps bardzo dobrze grał serwisem. Chociaż float Łukasza Perłowskiego też sprawia rywalom problemy. Cieszymy się, że ona powoli wraca. Z Transferem Bydgoszcz już były symptomy tego, że jest ona coraz lepsza i agresywniejsza. Nad tym też będziemy pracować, bo bez zagrywki w siatkówkę nie da się grać - zakończył opiekun "Pasów".
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!