Częstochowianie, choć nie byli stawiani w roli faworyta, pokazali miejsce w szeregu Lotosowi Trefl Gdańsk. Podopieczni Marka Kardosa szczególnie w drugiej partii zdeklasowali swoich rywali, triumfując 25:13. Opierając się na statystykach można powiedzieć, że częstochowianie rozegrali fenomenalne spotkanie. 77 procent pozytywnego przyjęcia, 46 procent skuteczności w ataku, 5 asów serwisowych i 7 bloków - do prawdy rzadko można zobaczyć takie liczby widniejące w statystykach. - Mogę mówić w samych superlatywach o tym meczu, bo zagraliśmy naprawdę świetne spotkanie. Popełniliśmy tylko dwa błędy w ataku i bardzo szanowaliśmy piłkę. Jeśli ktoś potrafi tak równo grać przy minimalnej liczbie błędów, a we wcześniejszym meczu popełnia ich ponad trzydzieści, to oznacza, że to co robimy na treningach, to jest prawda. Zagraliśmy taki sam mecz, jak na inaugurację w Bydgoszczy. Musimy mieć świadomość tego, że gramy jako zespół. Razem przegrywamy i razem wygrywamy. Natomiast duże słowa uznania dla Michała Kaczyńskiego, który na prawym skrzydle zastąpił Michała Kamińskiego i bardzo nam pomógł w odniesieniu zwycięstwa - komplementuje swój zespół szkoleniowiec Marek Kardos.
Po trzech przegranych z rzędu słowacki trener nie bał się zaryzykować i dokonał kilku roszad w wyjściowym składzie. Po raz kolejny na pozycji libero wystąpił Jakub Bik, na środku siatki pojawił się Mariusz Marcyniak, a klasą samą dla siebie był Michał Kaczyński, który zagrał na ataku i zgarnął statuetkę MVP. Młodzi gniewni coraz śmielej pukają już do pierwszego składu częstochowskiego zespołu. - Mamy równą czternastkę zawodników i z tego należy się cieszyć. Konkurencja podczas treningów sprawia, że ci młodzi powoli wchodzą do gry i zmierza to wszystko w dobrym kierunku. Trzeba powiedzieć, że w Gdańsku zagrał cały zespół. Zagraliśmy razem i każdy zawodnik miał swój udział w tym - zauważa Kardos.
Ostatnie przegrane z warszawską Politechniką i przede wszystkim Effectorem Kielce mocno wstrząsnęły częstochowskim zespołem. Szczególnie przegrana z kielczanami może długo dawać drużynie się we znaki. Kardos zdaje sobie sprawę z sytuacji w zespole i twardo stąpa po ziemi. - Ja przegrane mecze analizuje pod kątem taktyki i takich meczów będzie jeszcze wiele i nie ma co do tego wracać. Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że Michał Kaczyński nie będzie zawsze grał na 60% skuteczności i ktoś będzie musiał tą odpowiedzialność wziąć na siebie - przypomina trener Akademików.
Mimo wygranej w trójmiejskiej ErgoArenie Kardos nie jest w pełni szczęśliwy. Wszystko za sprawą urazu Jakuba Veselego, który z powodu kontuzji kolana musiał opuścić parkiet. Tym samym lista kontuzjowanych graczy w szeregach ekipy spod Jasnej Góry wydłuża się. - Mamy trochę problemów, bo nie wiadomo, co się stało z kolanem Jakuba Veselego. Po jednym z bloków, gdy spadł na ziemie zabolało go kolano i nie dograł meczu do końca. Zobaczymy w ciągu tygodnia, jaka jest z nim sytuacja, ale chyba nie będzie grał w Bielsku. Kolejny zawodnik nam wypada. Niestety, mamy w zespole mikrourazy. Takie sytuacje się zdarzają, ale wychodzi to ze szkodą dla drużyny, bo nagle z piętnastu zawodników zdolnych do gry robi się jedenastu, czy dwunastu - ubolewa trener.
Po zwycięstwie nad Lotosem Trefl, w kolejnej kolejce Akademicy udadzą się do Bielska-Białej, gdzie zmierzą się z beniaminkiem PlusLigi, BBTS-em. - Jest to rywal będący w naszym zasięgu. Grają falami. Potrafią zagrać dobry mecz przeciwko silnemu rywalowi, a ich gra oparta jest na postaci atakującego. Dostaje zdecydowaną większość piłek i jeśli zagra dobrze, to możemy mieć kłopoty. Jeśli go wyeliminujemy, to ułatwi nam to życie - puentuje Marek Kardos.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!