Początkowo mecz Lotosu Trefla Gdańsk ze PGE Skrą Bełchatów miał odbyć się 29 grudnia. Klub z Gdańska poprosił jednak włodarzy z Bełchatowa o możliwość rozegrania tego spotkania w listopadzie, jako że Ergo Arena w grudniu zostaje wyłączona ze wszelkich gier i Lotos Trefl musi przenieść się do hali AWF-u. Wszystko z powodu zbliżających się mistrzostw świata w lekkiej atletyce.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Gospodarze środowego spotkania dobrze rozpoczęli mecz. Udało się im zablokować Samuela Tuia, a także poruszyć bełchatowian w zagrywce. Skra jednakże po chwili odrobiła stratę i wyszła na dwupunktowe prowadzenie jeszcze przed przerwą techniczną. Efektownym pojedynczym blokiem na środkowym gdańszczan w tym momencie popisał się Andrzej Wrona (4:6). Środkowa faza pierwszej odsłony toczyła się w równym rytmie - oba zespoły punktowały w pierwszym ataku, nie było dłuższych wymian. Po chwili jednakże, jakby z niczego na tablicy wyników widniał remis - asa zaserwował Krzysztof Wierzbowski (10:10). Od tej pory obie ekipy grały punkt za punkt. Na drugą przerwę techniczną z niewielkim prowadzeniem schodzili gdańszczanie, po tym jak na pojedynczy blok nadział się Mariusz Wlazły. Jednakże Lotos Trefl nie był w stanie utrzymać wysokiego poziomu gry w kolejnych piłkach i po problemach w przyjęciu Skra odskoczyła na dwa punkty (17:19). Doświadczenie bełchatowian wzięło górę i wielokrotni mistrzowie Polski dowieźli prowadzenie do końca pierwszej partii, wygrywając 25:21.
Druga odsłona rozpoczęła się od krótkich wymian. Obie ekipy kończyły swoje pierwsze akcje, jednakże Skra postanowiła przyspieszyć swoją grę i trzy punkty z rzędu zdobył Facundo Conte, który w meczu w Gdańsku po raz pierwszy wyszedł w podstawowym składzie. Argentyńczyk wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie 8:4. Gra gdańszczan zdała się zupełnie posypać - gospodarze nie radzili sobie w przyjęciu, co skrupulatnie wykorzystywali kolejni zawodnicy Skry. Bezradni zawodnicy Lotosu Trefla popełniali całe serie błędów w poszczególnych elementach gry, co pozwoliło spokojnie kontrolować grę graczom z Bełchatowa, którzy wyraźnie bawili się na boisku i próbowali niekonwencjonalnych rozegrań w kontrataku (6:17). Do końca seta sytuacja na boisku nie uległa zmianie, gdańszczanie wyraźnie spuścili głowy i oddali tego seta bez walki do 8.
Trzeci set od początku zaczął się układać na korzyść bełchatowskiej Skry, która po 10-minutowej przerwie nie zgubiła swojego dobrego poziomu gry. Gdańszczanie w dalszym ciągu nie mogli poradzić sobie na zagrywką rywali. Bezlitośnie karcił gdańszczan Wlazły, Wrona czy Nicolas Uriarte (4:9). Niestety, trener Radosław Panas nie mógł skorzystać w tym spotkaniu z Roberta Milczarka, tak więc Lotos Trefl musiał sobie radzić bez zmiany na pozycji przyjmującego. Związane ręce szkoleniowca i wyraźnie spuszczone głowy gospodarzy nie wróżyły poprawy poziomu widowiska. Niestety dla kibiców zgromadzonych w Ergo Arenie, Lotos Trefl zupełnie się poddał i nie podjął żadnej walki. Zawodnicy chodzili po boisku ze spuszczonymi głowami a bełchatowianie mogli grać co tylko sobie wymarzyli. Także tę odsłonę, bez walki wygrali goście
Lotos Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 0:3 (21:25, 8:25, 17:25)
Lotos: Łomacz, Jarosz, Gawryszewski, Zajder, Żaliński, Wierzbowski, Rusek (libero), Ratajczak, Stolc, Stępień, Mikołajczak
Skra: Tuia, Conte, Uriarte, Kłos, Wrona, Wlazły, Zatorski (libero) oraz Antiga, Maćkowiak, Brdjović
MVP: Wlazły