Bardziej pamiętam porażki, niż wszystkie sukcesy - rozmowa z Mariuszem Wlazłym, zawodnikiem PGE Skry Bełchatów

Mariusz Wlazły, który ma za sobą dziesięć lat spędzonych w PGE Skrze Bełchatów, opowiedział w rozmowie z naszym portalem o zmianach, jakie zaszły w polskiej lidze oraz o obecnej sytuacji jego drużyny.

Karolina Biesik
Karolina Biesik

Karolina Biesik: Sezon PlusLigi powoli się rozkręca. Za nami siedem pełnych rozegranych kolejek, a już ciężko zliczyć liczbę niespodzianek, których byliśmy świadkami. Chyba możemy być pewni, że ten sezon będzie interesujący do samego końca?

Mariusz Wlazły: Rzeczywiście, kilka tych niespodzianek już było. To świadczy o tym, że liga jest na tyle mocna, że nie można się na żadnym meczu wyłączyć. W każdym spotkaniu trzeba walczyć o swoje, bo przeciwnik nie kładzie się i nie pozwala wygrywać tak łatwo, jak to czasami bywało z tymi nominalnie słabszymi drużynami. To cieszy, bo poziom się podwyższył i wyrównał. Siatkówka ruszyła z miejsca i naprawdę fajnie się gra.

Po tych początkowych kolejkach można chyba ocenić pozytywnie pomysł z rozszerzeniem PlusLigi? Dwa nowe zespoły, które zawitały do elity nie są "chłopcami do bicia".

- Na ten temat nie chciałbym się wypowiadać. To nie ja jestem od oceniania czy dobrze, czy źle zrobili z poszerzeniem ligi. Na pewno jest to dla tych drużyn, które weszły, duża szansa. Dla zawodników jest to okazja na pokazanie się i jak widać po wynikach, szczególnie Czarnych Radom, robią to skutecznie (śmiech). Jest to pewnego rodzaju podwyższenie umiejętności całej ligi.

O sile Cerradu Czarnych wasza drużyna miała okazję się już przekonać. W 4. kolejce doznaliście niespodziewanej porażki 1:3 w Radomiu.

- Czy ja wiem, czy to było aż takim zaskoczeniem? Oni bardzo dobrze zagrali w tym spotkaniu. Wiadomo, my popełniliśmy błędy w tym meczu, ale oni to wykorzystywali w pełni świadomie. Także ja nie chcę im ujmować zwycięstwa. Co do naszej gry to jest wiele mankamentów, które trzeba poprawić, ale nie chce się tutaj tłumaczyć, że przegraliśmy tylko dlatego, bo źle zagraliśmy. Radomianie wygrali zasłużenie ten mecz.

PGE Skra Bełchatów przeszła przed sezonem niemałą rewolucję kadrową. Zmienił się między innymi "mózg drużyny", którym został młody Argentyńczyk Nicolas Uriarte. Czy falowanie waszej formy na początku rozgrywek można złożyć właśnie na karb budowy nowego zespołu?

- Tak, mamy takich młodych zawodników, którzy nie wytrzymują w ogóle presji i stresu... Oczywiście żartuję (śmiech). Rzeczywiście, mamy dosyć nowy zespół i potrzeba trochę czasu na to, żeby wszystkie trybiki zaczęły działać właściwie.

Aktualnie nie ma pan zmiennika na pozycji atakującego. Kontuzja wykluczyła na dłuższy czas z gry Macieja Muzaja. To chyba również stanowi pewien problem dla waszej ekipy?

- Ja, tak jak każdy, mam swoje lepsze i gorsze dni. Zdarza się, że gram dobrze, ale przychodzą również chwile słabszej postawy. Tak to jest w tej naszej dyscyplinie. Ale mamy na tyle fajnie poukładany zespół i to, że nominalnie nie ma z nami drugiego atakującego o niczym nie świadczy. Ta pozycja jest o tyle prostsza, że nie trzeba po prostu przyjmować (śmiech). I czy środkowy, czy przyjmujący, może wejść i mnie zastąpić. Tak, że w tym nie widzę jakiegoś większego problemu. Mam nadzieję, że Maciek jak najszybciej wróci do zdrowia. Spokojnie dalej będzie przechodził rehabilitację i odzyskiwał siły. Może gdzieś pod koniec sezonu będzie mógł nam pomóc.
Mariusz Wlazły Mariusz Wlazły
Chciałabym teraz przejść do tematu rocznicy, jaką pan w tym sezonie obchodzi. Minęło 10 lat odkąd zasilił pan szeregi PGE Skry Bełchatów. W siatkówce rzadko jesteśmy świadkami takiej sytuacji, żeby zawodnik tak długo był związany z jednym klubem.

- Zdarzały się nazwiska, które były związane z jedna drużyną. Ale w ich przypadku chyba bardziej chodzi o przywiązanie do barw macierzystego klubu. Powiem szczerze, że mnie też to zaskoczyło (śmiech). Jest mi bardzo przyjemnie, że te dziesięć lat spędziłem w jednym klubie. To świadczy o tym, że przez te wszystkie lata moje życie było bardzo związane z Bełchatowem. I ta współpraca była na tyle fajna i przede wszystkim odpowiedzialnie kierowana, że nie szukałem gdzie indziej swojego szczęścia.

A czy było kiedyś blisko tego, aby Mariusz Wlazły zamienił koszulkę Skry Bełchatów na barwy innego klubu?

- Pewnie, że było (śmiech). Miałem kilka takich momentów w życiu, kilka takich fajnych propozycji... Aczkolwiek trzeba było się nad nimi dosyć dużo i bardzo głęboko zastanawiać. Musiałem pomyśleć o wszystkim i podjąć tę ważną decyzję. Sprawy transferowe się troszeczkę rozwiązywały, gdy dochodziło do większych konkretów. Więc pozostałem w Bełchatowie i się z tego bardzo cieszę. Nie żałuję żadnej swojej decyzji, którą podjąłem w życiu.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×