Środowego wieczora nielicznie zgromadzeni kibice w hali "Azoty" przeżyli prawdziwą huśtawkę nastrojów. Ich ulubieńcy od samego początku spotkania z "Fryderykami" narzucili swoje warunki. ZAKSA kontrolowała przebieg wydarzeń w pierwszym secie, prowadziła również przez większą część kolejnego. Gospodarze ostatecznie przegrali jednak drugą partię 23:25, co okazało się jednym z punktów zwrotnych całego widowiska.
- Szkoda, że przegraliśmy drugą partię, bo do tego momentu nasza gra wyglądała całkiem dobrze. Zrobiliśmy dwa, trzy błędy, które nie powinniśmy popełniać. Od początku trzeciego seta VfB bardzo wzmocniło zagrywkę. Nie dość, że rywale serwowali mocno, to jeszcze po kierunkach, między dwóch przyjmujących. Naprawdę utrudnili nam dalszą grę. Cieszy jednak fakt, że w czwartej partii zaczęliśmy te trudne zagrywki zostawiać dość bezpiecznie po naszej stronie i potem mieliśmy więcej okazji, żeby atakować - skomentował Dominik Witczak.
Kędzierzynianom najmocniej życie uprzykrzył Walentin Bratojew. Bułgarski przyjmujący zapisał na swoim koncie aż 28 punktów, chociaż w pierwszej odsłonie nie zdobył ani jednego "oczka". - Skończył dużo trudnych piłek i popełnił stosunkowo mało błędów. Myślę, że był najrówniej grającym zawodnikiem. Były takie akcje, gdzie odrzuciliśmy przeciwnika od siatki i libero, grający kapitalne zawody, wystawiał mu szybko na lewe skrzydło. Wiedzieliśmy, że to robi, jednak nie przypominam sobie, by jakaś piłka została zablokowana. Bułgar zawsze znajdował dziurę w naszym bloku - dodał gracz wicemistrza Polski.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko!Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Kluczem do pokonania ekipy Steliana Moculescu okazało się jednak powstrzymanie kogoś innego, a mianowicie rezerwowego atakującego Christiana Dunnesa. Niemiec z konieczności zmienił na początku czwartej partii kontuzjowanego Wentczesława Simeonowa. Kompletnie nie udźwignął ciążącej na nim odpowiedzialności, notując zaledwie 23-procentową skuteczność w ofensywie (3/13). - Simeonow dużo skuteczniej obijał nasz blok. Mieliśmy problem z dobraniem do niego odpowiedniego tempa wyskoku. Zmiana trochę nam pomogła. W najważniejszych momentach udało się wyblokować Dunnesa i bardzo się to przydało - skomentował Witczak.
O ile w szeregach przyjezdnych obsada roli bombardiera okazała się ostatecznie ich "piętą achillesową", o tyle o siatkarzach z Kędzierzyna-Koźla z pewnością nie można powiedzieć tego samego. Absolutny prym wiódł bowiem pośród nich Grzegorz Bociek, autor 34 punktów (60 proc. skut.). - Grzesiek zagrał naprawdę bardzo dobry mecz. W przeciągu pięciu setów dostał dużo piłek. Wiele z nich było trudnych, wystawianych z pola, a mimo tego je kończył. Utrzymywał kierunki w ataku i szukał różnych rozwiązań. Na pewno należą mu się duże brawa - ocenił "Pinio" swojego kolegę po fachu.
Triumf zespołu Sebastiana Świderskego w polsko-niemieckim dreszczowcu nie przyczynił się jednak znacząco do poprawy jego sytuacji w tabeli grupy G. Nadal zajmuje w niej 3. miejsce, tracąc punkt do klubu z południa Niemiec.
By zakwalifikować się do fazy pucharowej, w ostatniej serii spotkań ZAKSA musi wywalczyć komplet punktów w Stambule oraz liczyć na korzystne rozstrzygnięcia w paru innych pojedynkach (o czym poinformujemy wkrótce w osobnym newsie - przyp. red.).