Indykpol AZS Olsztyn i Cerrad Czarni Radom to rewelacje tego sezonu PlusLigi. Ci pierwsi zostawiali w pokonanym polu już Jastrzębski Węgiel i ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Potem jednak przegrali m.in. w starciu z teoretycznie słabszym AZS-em Częstochowa. W spotkaniu z Asseco Resovią Rzeszów gracze z Warmii i Mazur byli blisko doprowadzenia do tie-breaka, ale ostatecznie 3 punkty zostały w Rzeszowie. - Zabrakło nam szczęścia, chłodnej głowy i umiejętności. Resovia jest zespołem mocniejszym i gra o inne cele niż my. To wyszło w tym meczu - powiedział po spotkaniu Bartosz Krzysiek.
Gładko przegrana pierwsza partia przez ekipę Krzysztofa Stelmacha była jedną z najgorszych dla olsztynian w tym sezonie. Całkowicie posypało się przyjęcie i niemal wszystkie piłki były kierowane do Krzyśka, który dostrzegł pozytywny aspekt takiego stanu rzeczy. - Paradoksalnie było dla mnie rzeczą przyjemną atakować tyle razy przeciwko takiej drużynie jak Resovia. Często te ataki były skuteczne. Wiadomo, że lepiej się gra, kiedy wszystko funkcjonuje tak jak trzeba i jest równy rozkład ataku. Gdy tego nie ma, to trzeba robić różnicę grą na wysokiej piłce. To jest jeden z najtrudniejszych elementów w siatkówce - stwierdził atakujący AZS-u.
W czwartej partii Akademicy mieli okazję do wyrównania stanu meczu, jednak po raz kolejny swoją wyższość w tym fragmencie pojedynku pokazali rzeszowianie. Krzysiek żałuje prostych błędów przy prowadzeniu swojej drużyny. - W dwóch ostatnich setach wyrzucaliśmy głupie piłki w aut w końcówkach i przez to przegraliśmy. Wszystkiego po trochu nam brakowało - zakończył 23-letni wychowanek MKS-u MDK Warszawa.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!