Robert Prygiel: Nie wiem, co się stało w tie-breaku
Niespodziewanie Cerrad Czarni przegrali w Bielsku-Białej z BBTS-em, choć w tie-breaku wygrywali już 6:0 i 8:3. - Przestaliśmy wtedy grać w siatkówkę - mówi trener radomskiej drużyny.
W pierwszej "szóstce" drużyny z Mazowsza niespodziewanie wybiegł Kamil Gutkowski, a początkowo spotkanie z kwadratu dla rezerwowych oglądał Dirk Westphal. - Miał zatrucie pokarmowe i nie trenował w ostatnich dniach - Robert Prygiel tłumaczy absencję niemieckiego przyjmującego w wyjściowym zestawieniu. Zagraniczny zawodnik pojawił się jednak na parkiecie, a wraz z nim Bartłomiej Bołądź i Michał Kędzierski. - Coś trzeba było zmienić, bo graliśmy źle - przyznaje trener.
Bielszczanie nie wykorzystali sporej zaliczki. Z rytmu wybiła ich również dłuższa, 10-minutowa przerwa po drugim secie. Zdecydowanie, bo do 15 i 20, przyjezdni rozstrzygnęli na swoją korzyść dwie kolejne odsłony. Wydawało się, że pójdą za ciosem, gdyż w tie-breaku wygrywali już 6:0 i 8:3.
Wtedy jednak coś w ich grze się zacięło. Zdobyli zaledwie jeden punkt przy dziesięciu rywali. To okazało się kluczowe dla końcowego rezultatu. - Już któryś raz słyszę pytanie "co się stało" i ciężko mi na nie odpowiedzieć. Po prostu przestaliśmy wtedy grać w siatkówkę, spisywaliśmy się bardzo słabo w każdym elemencie - opiekun WKS-u podaje przyczynę chwilowego marazmu.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!
Sobotnie starcie było dla Czarnych ostatnim w tym roku kalendarzowym. Nie oznacza to jednak, że siatkarze dostaną wolne od szkoleniowca. - Do świąt normalnie trenujemy. Później zawodnicy rozjeżdżają się do domów, by po krótkiej przerwie spotkać się znowu. Od 27 grudnia będziemy przygotowywać się do drugiej rundy - informuje Prygiel.