Niezłe widowisko zafundowały w miniony piątek siatkarki Beef Master Budowlanych Łódź i PGNiG Nafty Piła widzom zgromadzonym w Atlas Arenie. Pięciosetowy bój obfitował w wiele pogoni i zmian na prowadzeniu. Do samego końca nie wiadomo było, która z ekip sięgnie po zwycięstwo. Ostatecznie szczęście tego dnia było jednak po stronie gospodarzy.
- Ciężko powiedzieć, co zadecydowało. Mecz był zacięty. W każdym z pięciu setów ta różnica na ogół oscylowała wokół dwóch punktów, także nie wiem co dokładnie zawiodło. Na pewno zawaliłyśmy końcówkę meczu - przyznaje w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Agata Babicz, przyjmująca ekipy z Piły.
Dwa ostatnie spotkania ligowe rozgrywane w łódzkiej hali kończyły się tie-breakami. Budowlani najpierw pokonali 3:2 Polski Cukier Muszyniankę Fakro Bank BPS Muszyna, by w następnej kolejce w takim samym stosunku ulec BKS-owi Aluprof Bielsko-Biała. Fani zespołu gospodarzy mogli więc spodziewać się kolejnego ciężkiego meczu. Na łatwe zwycięstwo miały zaś nadzieję pilanki, które w ostatnich meczach prezentowały się wyjątkowo dobrze.
- Nie liczyłyśmy na kolejnego tie-breaka. Chciałyśmy tu wygrać w trzech setach. W końcu każdy wychodzi na parkiet, żeby zwyciężyć. Tym razem w naszym wypadku stało się inaczej, ale zdobyłyśmy punkt i cieszymy się też z tego, bo wciąż są nam bardzo potrzebne - przyznaje 27-letnia zawodniczka.
Nafta Piła oczarowała siatkarską Polskę, pokonując 3:2 Impel Wrocław, a następnie sprawiając już mega sensację w postaci odprawienia w trzech setach naszpikowanego gwiazdami Chemika Police. Takie wyniki muszą napawać entuzjazmem. - Jak się wygrywa, to zawsze jest super. Dwa poprzednie zwycięstwa na pewno trochę nas uskrzydliły, także musimy dalej pracować, by było coraz lepiej - podkreśla filigranowa przyjmująca.
Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko!Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!