Świąteczne odśnieżanie wydarzeń roku: Do nieba, do piekła, czyli bełchatowski roller-coaster

Rok 2013 w wykonaniu ekipy z Bełchatowa nie należał do udanych. Jego początek pracownicy i kibice najchętniej wymazaliby z pamięci. W ostatnich tygodniach pojawiła się jednak iskierka nadziei.

Rozdział I: Upadek

PGE Skra rok 2013 rozpoczęła z hukiem. Nie był to jednak dźwięk wystrzałów szampana z okazji kolejnych zwycięstw, a raczej odgłos upadku, a przynajmniej kilku bardzo bolesnych potknięć. Bełchatowianie w styczniu przegrali wszystkie trzy potyczki ligowe. Zostali również rozbici w rewanżowym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski, żegnając się tym samym z rozgrywkami, które na przestrzeni ostatnich lat wygrali sześciokrotnie (w tym dwie poprzednie edycje). Nie można też zapominać o kompromitacji w Lidze Mistrzów, gdzie w pierwszej rundzie play-off ówczesny wicemistrz Polski został wyeliminowany na oczach ponad 10 tysięcy zgromadzonych w łódzkiej Atlas Arenie kibiców przez turecki Arkas Izmir, mimo wyjazdowego zwycięstwa 3:1 w pierwszym meczu.

Porażka z ekipą Glenna Hoaga to najbardziej spektakularna wpadka Skry w minionym sezonie
Porażka z ekipą Glenna Hoaga to najbardziej spektakularna wpadka Skry w minionym sezonie

Luty to już prawdziwy roller-coaster. Dwa zwycięstwa na koniec sezonu zasadniczego dały Skrze zaledwie piąte miejsce przed play-offami. Ostatni raz na koniec tej fazy rozgrywek ekipa z województwa łódzkiego była tak nisko w sezonie 2001-2002. Wtedy była jednak… beniaminkiem ekstraklasy, a nie zespołem o ugruntowanej marce w kraju i na świecie. Pierwsza faza play-off skojarzyła bełchatowian z broniącą tytułu Asseco Resovią Rzeszów. Dwa mecze wyjazdowe zakończyły się porażkami podopiecznych Jacka Nawrockiego. Na całe szczęście przed własną publicznością udało się wyrównać stan rywalizacji. W decydującym spotkaniu, które rozegrano na Podpromiu w Rzeszowie, nadzieje na udany sezon ostatecznie jednak prysnęły, choć paradoksalnie właśnie w ćwierćfinałowej rywalizacji z zespołem Andrzeja Kowala ekipa z Bełchatowa wzniosła się na wyżyny swoich możliwości.

Jacek Nawrocki nie był w stanie zagasić pożaru w Skrze. Wielu uważa wręcz, że były szkoleniowiec ekipy z Bełchatowa przyczynił się nawet do jego rozprzestrzenienia
Jacek Nawrocki nie był w stanie zagasić pożaru w Skrze. Wielu uważa wręcz, że były szkoleniowiec ekipy z Bełchatowa przyczynił się nawet do jego rozprzestrzenienia

Rozdział II: Reaktywacja

Wygranie przepustki do Pucharu CEV po pomyślnym zakończeniu walki o piąte miejsce pocieszeniem było żadnym. Konieczne były zmiany i prezes Konrad Piechocki doskonale o tym wiedział. Tym razem, pomny "koszmaru minionego lata" wziął się do roboty jeszcze zanim siatkarze zdążyli rozjechać się na urlopy. Środowisko szybko obiegła informacja, że Nawrockiego zastąpić ma Miguel Falasca, który miał za sobą bardzo udany sezon jako… rozgrywający Uralu Ufa. Włodarze Skry energicznie wtargnęli na rynek transferowy, trafiając nie tylko pojedyncze okazje, ale również efektowne pakiety. I tak z rewelacyjnej Delekty ściągnięto Stephane'a Antigę w zestawie z Andrzejem Wroną. Do tego doszedł niezwykle utalentowany argentyński duet Nicolas Uriarte - Facundo Conte. Ekipę uzupełnili zdolni, ale mniej znani: Wojciech Włodarczyk, na którego uwagę całej Polski zwrócił Andrea Anastasi, i reprezentant Francji Samuel Tuia, którego dużą zaletą, oprócz niezłych umiejętności, jest zgoda na bycie rezerwowym. O pomyłkach pokroju niepasującego charakterologicznie do zespołu Kubańczyka Yosleydera Cali czy kontuzjogennego i prezentującego co najwyżej przeciętne zdolności Dejana Vincicia mowy tym razem być nie mogło. Błyskawiczne działania pozwoliły ograniczyć nie tylko koszty, ale też potencjalne straty, redukując czynnik niepewności, jaki towarzyszył sternikom klubu rok wcześniej niemal do grudnia (Dante Boninfante został wtedy zatrudniony dopiero pod koniec listopada!).

Znakomity rozgrywający, początkujący trener - Miguel Falasca ma być lekiem na całe zło Skry. Póki co kuracja przynosi efekty...
Znakomity rozgrywający, początkujący trener - Miguel Falasca ma być lekiem na całe zło Skry. Póki co kuracja przynosi efekty...

Zupełnie nowy twór o mocno latynoskim zarysie rozpoczął kolejne rozgrywki ligowe dość nieśmiało. Zwycięstwa przychodziły niby łatwo, ale jak już coś się zacinało (np. gdy skuteczność w ataku powracającego na swoją ulubioną pozycję z rocznej banicji na przyjęciu Mariusza Wlazłego spadała poniżej przyzwoitego poziomu 40-50%) to trafiały się również bolesne porażki. W sumie skończyło się jednak na dwóch, ale warto dodać, że ta ostatnia z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle okazała się przełomowa. Od tego czasu ekipa Falaski nie przegrała już ani razu, a rok zakończyła z imponującą passą 24 kolejnych wygranych spotkań!

Ciąg dalszy nastąpi...

- Ze zmian i postępu zespołu na pewno jestem zadowolony, jednak na razie ciężko jednoznacznie je oceniać, bo jeszcze dużo przed nami, choć oczywiście trudno nie widzieć tego, że zespół gra w tej chwili bardzo dobrze. Świadczą o tym wyniki. Cieszy mnie też atmosfera. Wciąż jednak czeka nas sporo pracy, zwłaszcza że do rozegrania mamy całą drugą rundę i play-off
- powiedział nam kilka dni temu Konrad Piechocki. Trudno o lepsze podsumowanie. Skra plasuje się obecnie w ścisłym czubie PlusLigi. Należy też do głównych faworytów w Pucharze CEV. Czy bełchatowianie będą w stanie wrócić na szczyt? Na razie wszystkie znaki na grudniowym, świątecznym niebie sugerują, że może im się to udać…

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko!Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Źródło artykułu: