Po wynikach piątkowych spotkań mało kto spodziewał się emocji w meczach rozgrywanych dzień później. I tak pierwszy z nich rozpoczął się zgodnie z oczekiwaniami. Belgijki od początku ruszyły do zmasowanego ataku i na pierwszej przerwie technicznej prowadziły 8:2. Reprezentantki Szwajcarii nie potrafiły nawiązać z nimi wyrównanej walki, przez co w połowie seta, po problemach z przyjęciem zagrywki Charlotte Leys przegrywały już dziewięcioma oczkami. Lise van Hecke i spółka nie zamierzały jednak na tym poprzestać i dalej bezlitośnie punktowały rywalki w każdy możliwy sposób. Dopiero przy stanie 22:9 zespół Timothiego Lippunera postawił pierwszy punktowy blok, ale o odmienieniu losów seta nie mogło być już mowy. Partię asem serwisowym zakończyła rezerwowa Nina Coolman.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Druga odsłona rozpoczęła się dość zaskakująco. Trzy pierwsze akcje padły łupem Szwajcarek, a ich rywalki wyglądały, jakby jeszcze nie przyzwyczaiły się do zmiany stron. Jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną Belgijki wyszły jednak na prowadzenie i zaczęły budować swoją przewagę. Wystarczyło kilka prostych błędów podopiecznych Lippunera, by dystans błyskawicznie urósł do ośmiu punktów! Reprezentantki Szwajcarii do gry wróciły na moment po kolejnej przerwie technicznej, zdobywając 4 oczka z rzędu przy zagrywce Sandry Stocker (19:15), ale ekipa Żółtych Tygrysów szybko się otrząsnęła i pozwoliła przeciwniczkom zdobyć w tej partii już tylko jeden punkt.
Wydarzenia z początku trzeciego seta były bliźniaczo podobne do tego, co działo się w inauguracyjnej odsłonie. Belgijki bardzo szybko przejęły inicjatywę i na pierwszej przerwie technicznej prowadziły 8:1. Pozbawione złudzeń Szwajcarki miały coraz większe problemy ze zdobywaniem punktów, a rozpędzone zawodniczki Gerta Vande Broeka grały na tyle skutecznie, że w połowie seta wypracowały sobie już ponad 10 punktów przewagi (13:2)! Mimo tak olbrzymiej przewagi reprezentantki Belgii wcale nie zamierzały zwalniać tempa i w kolejnych akcjach wręcz demolowały przeciwnika (18:3). W samej końcówce Szwajcaria potrafiła znacznie poprawić przyjęcie i skuteczność, zmuszając nawet trenera Belgijek do wzięcia czasu przy stanie 21:9. Ten zryw oczywiście tylko odłożył w czasie egzekucję, ale po fatalnym początku partii zdobycie przez zespół Timothiego Lippunera 12 oczek i tak należy uznać za dobry wynik.
Belgia z kompletem zwycięstw i bilansem 6:0 w setach objęła prowadzenie w grupie eliminacyjnej i w niedzielę o ostateczne zwycięstwo w turnieju zmierzy się z Polską.
Belgia - Szwajcaria 3:0 (25:11, 25:16, 25:12)
Belgia: Dirickx, Heyrman, Vandesteene, Van Hecke, Aelbrecht, Leys, Courtois (libero) oraz Coolman, Van De Vyver.
Szwajcaria: Marbach, Schauss, Granvorka, Kuenzler, Stocker, Unternahrer, Dalliard (libero) oraz Steinemann, Wigger, Widmer, Sirucek.
Potem zostanie "finał" grupy (Polska-Belgia) i decyzje o awansach.
Życzę Polkom powodzenia.