Miłe złego początki - relacja z meczu AZS Częstochowa - Politechnika Warszawska

Kibice siatkówki w Częstochowie, podczas pierwszego seta i początku drugiego z Politechniką przecierali oczy z niedowierzaniem patrząc na dobrą grę AZS-u. Potem jednak wszystko wróciło do "normy".

Początek premierowej odsłony nie zapowiadał tak łatwego w niej triumfu drużyny gospodarzy. Na pierwszej przerwie technicznej częstochowianie prowadzili 8:6, ale tuż po niej sygnał do zdecydowanego ataku dał silną zagrywką powracający po kontuzji Jakub Vesely. Podopieczni trenera Marka Kardosa zagrali skutecznie w ataku, szczelnie w bloku i, o dziwo pierwszy set padł ich bardzo łatwym łupem. Drużyna Politechniki w tej fazie spotkania była bardzo zagubiona w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła, szczególnie w przyjęciu i na tablicy wyników wyświetlił się rezultat 25:15.

Drugiego seta AZS zaczął z jeszcze większym przytupem, na pierwszą przerwę techniczną schodząc przy prowadzeniu 8:2 i... w tym momencie ich gra kompletnie się posypała. Dosłownie jakby ktoś wykręcił korki i zgasił światło. Wystarczyło, że warszawianie wzmocnili zagrywkę, zdobyli siedem punktów z rzędu i wyszli na prowadzenie. Pod koniec seta gospodarze jeszcze zagrozili drużynie Jakuba Bednaruka, głównie dzięki skutecznym blokom Michała Kaczyńskiego. W grze na przewagi lepsi okazali się jednak siatakarze Politechniki, decydujący punkt zdobywając po autowym ataku Miłosza Hebdy.

Po tym ciosie częstochowianie już się nie podnieśli. W trzecim secie Politechnika kontrolowała grę od początku do końca. Punktami bezpośrednio z zagrywki popisywał się Maciej Pawliński. Na ataku szalał wprowadzony z ławki Paweł Adamajtis, który zakończył seta do 20. Na pochwałę w tym fragmencie gry zasługuje także niezwykle skuteczny blok warszawian.

Czwarty i ostatni set dopełnił tylko dzieła zniszczenia Akademików z Częstochowy. - Najbardziej denerwuje mnie to, że moi zawodnicy po przegranym secie się poddają. Wszystko to, co wypracowaliśmy przez dwa pierwsze sety zostało zatracone w dwóch kolejnych - przyznawał po meczu załamany trener Kardos. Ostatni set był po prostu egzekucją, przewaga Politechniki w każdym elemencie nie podlegała żadnej dyskusji. Ostatni punkt spotkania pewnym atakiem zdobył Iwan Kolew. Warta odnotowania w tym meczu jest także niemalże 100-proc. Celność wideoweryfikacji trenera Bednaruka. Gdy tylko prosił o sprawdzenie którejś z piłek, było praktycznie przesądzone, że ten punkt zostanie zapisany Politechnice.

Warszawianie dzięki zwycięstwu w Częstochowie umocnili się na siódmej pozycji w tabeli i z optymizmem mogą spoglądać w dalszą część sezonu. W całkowicie odwrotnym położeniu jest AZS, dla którego była to już dziewiąta przegrana w sezonie. Coraz mniej kibiców wierzy, aby ta drużyna była w stanie awansować do fazy play-off. A i samych kibiców jest coraz mniej, nie tylko ze względu na wyniki, ale przede wszystkim na sankcje, jakie względem najzagorzalszych kibiców wprowadzili działacze z prezesem Konradem Pakoszem na czele. Droga, którą w ostatnim czasie podąża jeden z najbardziej zasłużonych dla polskiej siatkówki klubów, wydaje się być niestety drogą donikąd. A światełka w tunelu nie widać...

AZS Częstochowa - AZS Politechnika Warszawska 1:3 (25:15, 29:31, 20:25, 18:25)

AZS:
Marcyniak, Murek, Kaczyński, Hebda, Vesely, Kozłowski, Bik (libero) oraz Bednorz, Kamiński, Buczek

Politechnika: Pawliński, Nowak, Zatko, Kolew, Sacharewicz, Gontariu, Potera (libero) oraz Adamajtis, Szalpuk, Gunia

MVP: Juraj Zatko (Politechnika)

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Komentarze (0)